Pomimo faktu, że kraje rozwinięte starają się odchodzić od eksploatacji węgla, to w przypadku wielu państw nadal stanowi on podstawę funkcjonowania. Problem polega na tym, że limity związane z globalnym ociepleniem są nieubłagane.
Do takich wniosków doszli naukowcy z University College London, którzy kreślą nawet bardziej pesymistyczne scenariusze niż te, o których mówiło się w 2015 roku. Wtedy też sugerowano, że 1/3 wszystkich rezerw ropy naftowej, połowa zasobów gazu i ponad 80 procent rezerw węgla będzie musiało pozostać w ziemi najpóźniej od 2050 roku. Dlaczego miało się tak stać? Chodziło o utrzymanie globalnego ocieplenia w ryzach, a dokładniej rzecz biorąc: nie dopuszczenie do wzrostu średnich temperatur o 2 stopnie Celsjusza względem epoki przedprzemysłowej.
Czytaj też: Czy kopalnie króla Salomona istniały naprawdę?
Teraz, po sześciu latach, nie mamy niestety dobrych wiadomości. Najwięksi eksporterzy węgla, czyli Indonezja i Australia, będą musieli zrezygnować z eksploatacji 95% swoich naturalnych złóż do 2050 roku. W innych zakątkach Ziemi wcale nie będzie lepiej: kraje Bliskiego Wschodu będą zmuszone do całkowitego porzucenia węgla, podczas gdy Stany Zjednoczone powinny zrezygnować z eksploatacji 97% swoich zasobów.
Limity wydobycia węgla wydają się konieczne, jeśli chcemy ograniczyć wzrosty średnich temperatur
Łącznie na całym świecie wskaźnik ten wyniesie niemal 90%, co ma stanowić ważny krok w kierunku walki ze zmianami klimatu. Ograniczenia będą dotyczyły nie tylko węgla, lecz również ropy naftowej i metanu. W tym przypadku limity obejmą 60% światowych złóż. Niestety, nawet przy zakrojonych na szeroką skalę działaniach nie możemy mieć pewności, że dadzą one spodziewane rezultaty. Naukowcy szacują, iż szanse na utrzymanie wzrostu temperatur poniżej granicy 1,5 stopnia Celsjusza wynoszą 50%. Opublikowali oni swoje wnioski na łamach Nature.
Czytaj też: Ziemia może ocieplać się tak szybko, że przekroczyliśmy „punkt bez powrotu”
Autorzy tych pesymistycznych analiz sugerują, że po 2050 roku paliwa kopalne powinny być wykorzystywane wyłącznie w lotnictwie i przemyśle petrochemicznym. Trudno jednak wyobrazić sobie, że kraje takie jak Irak, Bahrajn, Kuwejt czy Arabia Saudyjska ochoczo przystaną na tego typu pomysły. Wystarczy wspomnieć, że ich całkowite dochody opierają się na wydobyciu paliw kopalnych w 60 do 85%.