Rozładowany akumulator, to bezsprzecznie największy koszmar każdego kierowcy tuż obok lampki kontrolnej z silnikiem w roli głównej. Takie sytuacje zdarzają się wtedy, kiedy najmniej się ich spodziewamy. Podobnie zresztą, jak w przypadku smartfonów, ale ten problem po części zażegnaliśmy z pomocą powerbanków i wiecie co? Dzięki Baseus Super Energii Pro Car Jump Starter Booster w ten sam sposób możemy rozwiązać problem rozładowanych akumulatorów.
Oto powerbank, który odpali Wam samochód w awaryjnej sytuacji
Odpalanie samochody z powerbanka brzmi… źle. Tak przynajmniej zareagowałem, kiedy ten sprzęt trafił do mnie na testy. Tego odczucia nie pomogło odrzucić świetne początkowe wrażenie, na które składa się solidna obudowa z tworzywa sztucznego i metalu o wielkości rozpostartej dłoni (dokładnie 163 x 83 x 36,5 mm), będąca domem dla rozbudowanej i najwyraźniej zaawansowanej elektroniki.
Czytaj też: Test nawigacji Navitel MS700. Dobra alternatywa dla Map Google?
Podkreśla to waga rzędu 470 gramów i oczywiście same obietnice producenta. Ten zadbał o to, aby ten model posiadał dwa porty z myślą o ładowaniu, zaślepione złącze do odpinanych klem i dwie jasne diody w formie latarki z drugiej strony. Dodatkowo producent zadbał również o prosty, jasny wyświetlacz LED połączony z pojedynczym przyciskiem, który odpowiada zarówno za aktywację wyświetlacza, dzięki czemu możemy podejrzeć poziom naładowania, jak i zmianę trybu działania latarki (stały, migotanie, sygnał SOS).
Baseus Super Energii Pro Car Jump Starter Booster trafia do nas w prostym, ale przyjemnym dla oka kartonie. W nim znajduje się plastikowa osłonka, chroniąca w transporcie nie tylko sam powerbank, ale też kartę gwarancyjną, instrukcję obsługi, zestaw czterech naklejek, połączone w formie jednego modułu klemy na krótkich przewodach i przewód USB-A do USB-C w myśl ładowania mocą 15 watów. Prosto i przyjemnie, ale jeśli macie w planach ładowanie urządzeń z portem innym niż USB-C, musicie zadbać o własny przewód.
Czytaj też: Test T-Mobile Smart Car. Mały gadżet, który zmienia możliwości samochodu
Pamiętajcie też, że maksymalnie ten powerbank ładuje urządzenia mocą 15 watów (5V i 3 amperów) poprzez USB-C i 12 watów (5V, 2,4A) poprzez USB-A. Sam w sobie bazuje z kolei na ogniwach o łącznej pojemności 12000 mAh (3,7V/44,4 Wh), choć ta znamionowa wynosi 7900 mAh. Z kolei wypluwa z siebie prąd (natężenie) startowy i szczytowy rzędu kolejno 600 i 1000 amperów. To temu zawdzięcza swoje wyjątkowe możliwości odpalania samochodów, o ile wyposażone w nie silniki nie są wydajnościowym i bestiami, bo w przypadku benzynowych jednostek zapewnia rozruch do pojemności 6 litrów a w przypadku tych diesla o pojemności do 3,5 litrów. Muszą też być kompatybilne z akumulatorami 12V.
W praktyce wygląda to tak, że po prostu włączamy naładowany przynajmniej powyżej 50% powerbank, łapiemy krokodylkami kolejno plus i minus rozładowanego akumulatora i odpalamy samochód. Następnie musimy szybko odpiąć powerbank od akumulatora i voila – jesteśmy uratowani, a kryzysowej sytuacji możemy co najwyżej pomachać na do widzenia i to ponoć aż 50 razy przed potrzebą ponownego naładowania.
Czytaj też: Test wideorejestatora 70mai M300, który ekran porzucił na rzecz aplikacji
Nie można jednak zapominać, że to też pełnoprawny powerbank i to solidny, bo ze znamionową pojemnością rzędu 7900 mAh. W moim przypadku, ładując z jego pomocą smartfon z akumulatorem o pojemności 4000 mAh, pozbawiłem go 30% procent naładowania (ze stu procent spadło do 70% procent), a cały proces trwał około 95 minut przy włączonym, ale niewykorzystywanym smartfonie, obsługującym ładowanie mocą 15 watów.
Test Baseus Super Energy Pro Car Jump Starter – podsumowanie
Baseus ewidentnie chciał pisać się ze swoim powerbankiem Super Energy Pro Car Jump Starter i rzeczywiście mu się to udało. Ten model do kupienia za 329 złotych jest solidnym powerbankiem, zapewniającym do trzech pełnych naładowań smartfona z 4000 mAh akumulatorem i funkcję awaryjnego odpalenia samochodu. Jeśli będziecie go traktować, jak zwyczajny powerbank, najpewniej wtopicie tutaj swoje pieniądze, ale jeśli wiecie, że jego dodatkowa funkcja przynajmniej raz uratuje Was z kryzysowej styuacji, to nie widzę powodu, żeby się w niego nie wyposażyć.