Z Soundbarami jest jak z głośnikami bluetooth. W ostatnich latach nastąpił ogromny wysyp najróżniejszych modeli od wszystkich producentów. Ba! W sprzedaży są nawet głośniki od firm, które nigdy nic wspólnego nie miały z muzyką czy dźwiękiem. Bose znane jest ze sprzętów bezkompromisowych ale i drogich. To prawdziwa wysoka półka a Bose Soundbar 700 przekracza wszelkie granice.
Wygląd perfekcji
W domu korzystam z Soundbara firmy Yamaha wraz z dodatkowym, bezprzewodowym subwooferem. To zestaw, który mimo, iż ma parę lat na karku dotychczas w zupełności mi wystarcza. Podpięty jest on pod projektor znajdujący się w sypialni co w połączeniu z pakietem VOD daje mi namiastkę sali kinowej. Nic, tylko smażyć popcorn lub chrupać nachosy, gdyby nie to, że potem okruchy uwierają w łóżku.
Na ten czas podmieniłem prywatne urządzenie na ten od Bose. Do testów przyjechała śliczna, biała odmiana sprzętu, która jest dosłownie małym, domowym arcydziełem które będzie pasować do praktycznie każdego wnętrza. Masz nowoczesny wystrój mieszkania? Idealnie. U mnie panuje styl kolonialny z ciężkimi meblami wykonanymi z palisandru, a i tak całość prezentuje się wyśmienicie. Głośnik pokryty jest grubym, hartowanym szkłem a cały front urządzenia wykonany jest z szarego aluminium. Niby można powiesić go na ścianie, ale szczerze mówiąc – szkoda.
Zwykle nie zachwycam się urządzeniami. Uważam, że design wystarczy by „nie przeszkadzał”. W tym wypadku było inaczej. Zanim w ogóle umieściłem go na odpowiedniej szafce spędziłem chwilę by podziwiać kunszt inżynieryjny i designerski tego soundbara. Co jest najfajniejsze – na szklanej pokrywie mimo błyszczącej, szklanej powierzchni nie widać śladów palców. Esteci mogą zatem odetchnąć z ulgą.
Detale
Bose Soundbar 700 to urządzenie przemyślane. To może wydawać się absurdalne, ale przewidziano tutaj każdy, najdrobniejszy nawet detal. Jak wspomniałem – z góry szklana pokrywa, od frontu i po bokach aluminiowa osłona, a z tyłu porty. Czego nie wymieniłem? Oczywiście, śrub montażowych. Te znajdziesz dopiero od spodu. No ale są tam też dwie solidne gumy, dzięki czemu głośnik nie przesuwa się po blacie i raczej szybko się nie wytrą. Gumy muszą być grube i solidne bo całość trochę waży. Tak po prawdzie, to najcięższy głośnik z jakim do tej pory miałem do czynienia – prawie 5kg!
Pilot
Bose reklamuje swój pilot jako prawdziwie uniwersalny. Tak w rzeczywistości jest, bo dzięki HDMI CEC możesz obsługiwać kilka urządzeń jednocześnie. To oznacza oczywiście rozrost samego pilota do – ponownie – wielkich rozmiarów, od czego zupełnie zdążyłem się przyzwyczaić. Szkoda, że producent nie pokusił się o dodawanie maksymalnie odchudzonej wersji tak, jak robią to niektórzy producenci TV. Pilot jest pomysłowy – podświetlane są tylko te przyciski, które faktycznie w tej chwili są nam potrzebne. Jeśli zatem nie korzystamy z DVR czy innych funkcji nagrywania – przycisk będzie nie aktywny.
Jednocześnie pilot jest dla mnie najsłabszym ogniwem całego zestawu. Po pierwsze – nieważne, czy soudbar jest biały czy czarny – pilota i tak dostaniesz czarnego. O rozmiarach już wspomniałem, ale jest on też ciężki. Z bateriami waży 212 gram. Pokryty jest też matowym tworzywem, który nie tylko łatwo się palcuje ale w dodatku ma tendencję do przyciągania drobinek kurzu lub pyłków. Nieważne zatem jak bardzo się starasz – on zawsze wygląda jak brudny.
Problem można częściowo rozwiązać instalując aplikację Bose Music na telefonie. To wirtualny pilot, który pozwala zarządzać źródłem muzyki.
Wróćmy do Soundbara
Bose Soundbar 700 obsługuje format dźwięku Dolby Digital, DTS i ma kilka portów – HDMI z kanałem zwrotnym (ARC), wejście optyczne, TOSlink, CEC, kanał zwrotny eARC oraz port serwisowy. Do zasilania wykorzystywana jest zwykły dwupinowy kabel „ósemka”. Chwała też twórcom za to, że pomyśleli o umieszczeniu portów… pod kątem. Ależ to ułatwia prowadzenie kabli! Oprócz tego standardem jest również komunikacja WiFi oraz Bluetooth.
I od tej ostatniej zacznę. Ewidentnie z Bluetoothem w Soundbar 700 jest coś nie tak. Początkowo podłączony był za pomocą BT do Xiaomi MiBox 4K i połączenie potrafiło się zresetować mniej więcej co 30-40 minut. Chociaż pierwszym podejrzanym stało się wspomniane Xiaomi coś mi nie pasowało – na moim Yamaha ten problem nie występował. Niestety, problem resetowania połączenia występował też w przypadku Galaxy S9 plus oraz Intel NUC – moim stacjonarnym komputerze. Warto mieć zatem na uwadze, że BT nie jest najmocniejszą stroną głośnika.
Irytuje mnie również fakt, że dźwięki „systemowe” jak komunikacja o gotowości urządzenia do pracy nie są ściszalne. A przynajmniej ja się nie dokopałem do takich funkcji. W ciągu dnia to nie przeszkadza, gdy jednak późnym wieczorem uruchamiam soundbara, to głośne „plumknięcie” potrafi zadzwonić w uszach.
Warto odnotować również fakt, że Bose Soundbar 700 wyposażony jest w Alexę, tej jednak nie testowałem z uwagi na brak funkcjonalności w Polsce.
Gdy jednak podłączysz przez kabel to wszystko się zmienia
Dźwięk wydobywający się z głośnika to czysta poezja. Bass potrafi zadudnić i odpowiednia głębia, jak również selektywność zarówno w wysokich, średnich, jak i niskich tonach. Dźwięk jest odpowiednio ciepły, ale nie za miękki dzięki czemu dynamika nie znika. Zresztą, utrata jakości w produkcie w takiej cenie byłaby niedopuszczalna. Na szczęście tu Bose poszło w całkowitą bezkompromisowość. To trzeba usłyszeć. Jeśli zatem kiedyś będziecie przechodzić nieopodal jakiegoś Showroomu – zajrzyjcie tam i wypróbujcie.
Cena i dodatkowe moduły
Sam Bose Soundbar 700 to cena bagatela blisko 3500zł. Jeśli jakości dźwięku ci brakuje, możesz dokupić dodatkowe moduły. Np. dedykowany Subwoofer oraz dwie satelitki, wówczas cena rośnie do kosmicznych 8500zł. Bose zawsze potrafiło się cenić i trzeba przyznać, że tutaj przebijają sufit, chociaż jestem w stanie uwierzyć, że są maniacy sprzętu, którzy tyle wydadzą.
Czy ja bym się zdecydował? Cóż, zakładając nawet, że byłbym gotów wydać 3500zł to tych kilka drobnostek, które wymieniłem uwierałyby mnie bardzo. To nie są wielkie rzeczy – dyskusyjne działanie bluetooth’a czy średni pilot, ale w tej cenie spodziewałbym się absolutnej perfekcji na każdym polu. Jeśli jednak cenisz sobie dźwięk i tylko dźwięk a reszta nie ma znaczenia – to zdecydowanie warto.