Dziwne wstrząsy sejsmiczne u wybrzeży Afryki doprowadziły naukowców do zadziwiającego odkrycia – chodzi o największą podwodną erupcję wulkaniczną, jaką kiedykolwiek zarejestrowano. Może to również wyjaśnić dziwne zdarzenie zarejestrowane w listopadzie 2018 r. tuż przy wyspie Majotta. Badacze opisali to zjawisko jako szum sejsmiczny który okrążył świat. Nikt jednak nie mógł wyjaśnić, co do niego doprowadziło.
Okazało się, że winnym był podwodny wulkan o ogromnych rozmiarach. Ma ok. 800 metrów wysokości i pięć kilometrów szerokości. Leży ok. 50 kilometrów od wschodniego wybrzeża Majotty i powstał w ciągu zaledwie sześciu miesięcy. Oprócz dziwnego „szumu sejsmicznego” istniały inne wskazówki dotyczące tego, że dzieje się coś wielkiego. Mieszkańcy francuskiej wyspy Majotta donieśli o odczuwaniu ponad 1800 małych trzęsień ziemi prawie codziennie od połowy zeszłego roku.
Czytaj też: Czy można przeżyć wpadnięcie do czynnego wulkanu?
Majotta nie jest obca erupcjom wulkanów, ale minęło co najmniej 4000 lat od ostatniego tego typu wydarzenia, które wstrząsnęłoby okolicą. Wyspa jest częścią Komorów, wysp utworzonych przez aktywność wulkaniczną.
W przeciwieństwie do Hawajów, które powstały w wyniku potężnego wulkanizmu, wulkan w pobliżu Majotty leży w szczelinie, która powstała, gdy Madagaskar oderwał się od wschodniej Afryki. Możliwe, że pęknięcia z tej przerwy są teraz kolebką tego nowego wulkanu. Dziwne jest jednak to, że wulkan pojawił się na Majotcie, która jest najstarszą wyspą archipelagu.
[Źródło: livescience.com]
Czytaj też: Erupcja wulkanu spowodowała powiększenie Hawajów