Tegoroczna ogólna wygrana 97. wyścigu typu Hill Climb na Pikes Peak powędrowała do grupy przyjaciół, którzy nie mieli nawet zespołu. Zostali bowiem porzuceni przez Faraday Future, który wycofał się z rywalizacji w zeszłym roku.
Czytaj też: Rajd Finlandii już za rogiem, więc czas zacząć przygotowania
Zespół kilku kumpli z przydomowego garażu musiał pożegnać się z luksusowym SUVem o mocy 1000 KM od Faraday, ale zamiast poddać się, postanowili kupić swój własny samochód i przerobić go na możliwie najbardziej wydajną bestię. Za jej kółkiem zasiadł brytyjski kierowca, Robin Shute, który ujawnił, że trafił do świetnego zespołu, z którym współpracowało mu się wyśmienicie.
Sam zespół nazwał się Sendy Club, a w jego barwach do boju ruszył Wolf GB08 z silnikiem Honda Racing, czy 2-litrową V4, do której dorzucono turbosprężarkę Borg Warner. Zaowocowało to mocą 600 koni mechanicznych, choć zespół szacował, że przez przerzedzenie powietrza na szczytach toru straci około setki. Na szczęście to nie moc odegrała tutaj pierwsze skrzypce, a ciężar, który wynosił zaledwie 518 kilogramów.
Pomimo problemów Sendy Club odniósł zwycięstwo, zakańczając wyścig z czasem 9 minut i 12,476 sekundy. Drugie miejsce przypadło Raphaelowi Astierowi z czasem o jedynie 11 sekund niższym.
Czytaj też: Fenomenalny koncept Ferrari Modulo z 1970 roku zapalił się na drodze
Źródło: New Atlas