FreeLace, to w teorii słuchawki przeznaczone specjalnie dla smartfonów ze stajni Huawei, ale sprawdzą się tak naprawdę z każdym smartfonem wyposażonym w technologię Bluetooth 5.0… choć będą delikatnie okrojone. Zapraszam więc Was na test tego modelu.
Pudełko i wyposażenie
Już przy pierwszej styczności z FreeLace odczuwamy wrażenie, że dostaliśmy w ręce produkt z wyższej półki. Do solidnego opakowania dobieramy się tak, jak do szufladki, w której słuchawki spoczywają w specjalnych wnękach.
Pod tą plastikową wypraską znajdziemy z kolei instrukcję obsługi, informacje gwarancyjne, przewód ładowania USB-A do USB-C oraz zestaw pięciu par silikonowych nakładek. Jedna z nich posiada szereg dziurek, które „otwierają” słuchawki i sprawiają, że więcej dźwięków dociera do nas z otoczenia. Niestety ich wykonanie nie należy do najlepszych. Mam przez to na myśli, że wszystkie z nich są po prostu śliskie, co sprawia, że od czasu do czasu wypadają nam z uszu podczas chodzenia.
Design, materiały i wykonanie FreeLace
W moje ręce wpadł model w kolorze pomarańczowym, choć nazwałbym go „wyblakłym czerwonym”. Poza tym wariantem można dorwać znacznie bardziej uniwersalne, a więc czarne i zielone. Każdy z nich zapewnia nam konstrukcję, która składa się głównie z czterech elementów. Mamy więc to, co najważniejsze, a więc dwie dokanałowe wkładki wykonane głównie z tworzywa sztucznego, które wieńczy finezyjnie zdobione kółko z aluminium, załamujące w efektowny sposób światło. Ten element, na który wsuwamy gumowe nakładki, został wykonany pod 28-stopiowym kątem, aby lepiej dopasowywał się do naszego kanału w uchu. Uzupełnia go solidna metalowa siateczka, za którą kryje się dynamiczny 9,2 przetwornik.
Z dokanałowych wkładek wychodzi około 19-centymetrowy płaski przewód w gumowym oplocie, który kończy się na podłużnych obłych prostopadłościanach z anodowanego aluminium. Oba te dodatki obciążają przewody i podczas gdy jeden skrywa zapewne 120 mAh baterie litowo-jonową, drugi ukrywa przed naszymi oczami resztę elektroniki. Na nią składa się całe centrum dowodzenia, które sprowadza się do przycisku on/off, diody informacyjnej oraz rozległego potrójnego przycisku, który pozwala na zmniejszanie i zwiększanie poziomu głośności oraz ewentualną pauzę/wznowienie odsłuchu. Ma to sens, bo dzięki temu FreeLace posiadają idealne wyważenie na obu stronach.
Całość waży zaledwie 27 gramów, co jest zadziwiające, jak na obecność stopu giętkiego niklu i tytanu, który w gumowym oplocie ląduje nam na karku. Ten jest świetny nie tylko pod kątem dopasowywania się do naszego ciała, ale też ze względu na to, że chroni FreeLace przed zaplątaniem się. Świetne materiały i wykonanie sprawiły też, że propozycja Huaweia może pochwalić się normą odporności IPX5.
Funkcje Huawei FreeLace
Zdecydowanie najbardziej użytecznym dodatkiem w tym produkcie Huawei są magnesy na tyle obu pchełek. Te nie są tylko użyteczne pod kątem zabezpieczenia słuchawek na szyi, ale też odpowiadają za świetną funkcję. Mowa o automatycznym przejściu słuchawek w tryb stand-by przy złączeniu i ponownym połączeniu ze smartfonem w chwili odpięcia. To coś, z czego skorzysta każdy z nas.
Nie to co z funkcji automatycznego parowania po podłączeniu słuchawek do telefonu przez port USB-C i ładowaniu z poziomu smartfonu. Te dwa dodatki w FreeLace są zarezerwowane wyłącznie dla posiadaczy nowych smartfonów Huawei, które można zaktualizować łatką HOTA i do interfejsu EMUI 9.1 lub nowszego.
Jakość mikrofonu i dźwięku FreeLace
Od razu zamknijmy sobie kwestię wbudowanego mikrofonu, bo ten okazał się świetny i choć nigdy nie usłyszałem narzekań w moją stronę od rozmówców co do jego jakości, to kiedy już byłem w ruchu, jeden z nich skarżył się na dziwne szmery. To jednak nie był wiatr (jego aktywne tłumienie FreeLace obsługują), a dźwięk ocierających się słuchawek o ubrania.
Jakość samego brzmienia 9,2 milimetrowych przetworników nieco mnie jednak rozczarowała. Oczywiście jest jak najbardziej w porządku i nawet określiłbym ją na poziomie bardzo dobrej, ale nie tak dobra, jak np. ta w modelu Adrenaline 2.0, którego dorwiemy za 200 złotych. FreeLace cechuje zdecydowanie neutralne odtwarzanie świetnej jakości dźwięku, które powinno zadowolić każdego.
Niestety tutaj swoje trzy grosze dorzucają wspomniane wyżej gumowe nakładki. Te nie dość, że nie trzymają się najlepiej w uchu podczas ruchu, to na dodatek nie izolują najlepiej od otoczenia. Osobiście uważam, że pod tym kątem warto wyposażyć się w nakładki z pianki memory po zakupie FreeLace. Jednak z takim zakupem wstrzymajcie się do momentu, w którym sami ocenicie, czy Wam to przeszkadza.
Bateria FreeLace
Wbudowana 120 mAh bateria w FreeLace zdecydowanie mnie zaskoczyła, bo jak to z dokanałowymi modelami bywa – często mocy za wiele nie mają. Tutaj jednak Huawei rzeczywiście dobrze określił wytrzymałość rzędu 16 godzin po jednym ładowaniu, bo moje testy dwukrotnie sięgnęły okolic 14 godzin. Do ich naładowania od zera do 100% potrzebujemy z kolei poniżej 30 minut, co jest świetnym wynikiem, ale taki luksus wymaga od nas posiadania ładowarki wspierającej szybkie ładowanie.
Czy FreeLace są warte swojej ceny?
Niestety Huawei w przypadku FreeLace poszedł w tę niebezpieczną stronę, w której płacimy więcej za samo logo. Czy to źle? Nie mi oceniać, bo finalnie kosztujące dziś około 340 złotych FreeLace, może i są świetnymi dokanałowymi słuchawkami bezprzewodowymi, ale w mniejszych kwotach dorwiemy może nie lepsze pod każdym kątem modele, co zdecydowanie bardziej zorientowane pod dopasowanie do kanału słuchowego i jakość dźwięku. Dlatego też uważam, że zdecydowanie powinni się nimi zainteresować wyłącznie ci, którzy są zapatrzeni w markę Huawei i chcą sparować swojego smartfona z tego typu produktem. Nie uważam przy tym, że nie należy ich polecić, bo tylko tak naprawdę cena jest tutaj łyżką dziegciu w przysłowiowej beczce miodu.