Ostatnio światło dzienne ujrzał niemiły precedens, jakiego dopuszczało się m.in. Apple. Mowa dokładnie o praktyce przesłuchiwania interakcji użytkowników z asystentką głosową Siri i wygląda na to, że jeden pracownik firmy przesłuchiwał dziennie ponad 1000 z nich.
Czytaj też: Nowe zdjęcia Huawei Mate 30 zaskakują notchem
Tak przynajmniej twierdzi pracownik Apple, który został zwolniony właśnie przez zawieszenie tego procederu po tym, jak wielu użytkowników było zwyczajnie oburzonych. Wyjawił, że na każdej swojej zmianie musiał przesłuchać ponad tysiąc nagrań, ponieważ zwykle trwały tylko kilka sekund.
Czasami mogliśmy usłyszeć dane osobowe lub fragmenty rozmowy, ale głównie były to interakcje z Siri.
Pracownicy musieli sklasyfikować te nagrania według zestawu parametrów. Celem było ulepszenie wirtualnego asystenta, a wśród parametrów znalazły się m.in. takie, które dotyczyły przypadkowych aktywacji, czy momentów, w którym Siri albo udzieliła pomocy użytkownikowi, albo nie mogła poradzić sobie z pytaniem.
Jednak w tym wszystkim możemy doszukać się dobrych wieści, bo pracownik powiedział, że dane użytkowników są anonimowe i najczęściej przysłuchiwał się Kanadyjczykom, Australijczykom i Brytyjczykom, a przynajmniej to sugerował ich akcent. Jednak jeśli jeden pracownik mógł przesłuchać dziennie ponad 1000 nagrań, to niewielki nawet oddział zwiększał tę liczbę do nawet dziesiątek tysięcy.
Czytaj też: Po raz pierwszy teleportowano trójwymiarowy stan kwantowy – jednostkę qutrit
Źródło: GizChina