Dziś, a więc pierwszego sierpnia 2019 roku wielki plan prezydenta Trumpa w imię walki z m.in. przenoszeniem produkcji amerykańskich firm na teren Chin został wdrożony w życie. Plan na przekonanie firm do pozostania w Ameryce jest prosty i sprowadza się do nowego cła na towary wyprodukowane w Chinach.
Czytaj też: Google znalazło strony atakujące użytkowników iPhone
To cło wynosi aż 15% i dotyczy m.in. masy technologicznych gadżetów, przedmiotów i sprzętu elektronicznego, do którego od dawna się przyzwyczailiśmy. Sprawa dotyczy też setek firm, które w ramach strategii przenosiły hale produkcyjne na teren Chin, gdzie po prostu bardziej się opłacały. Już teraz wiemy, że cło nie ominie produktów Apple, jak np. AirPodsów, czy Apple Watch, HomePodów, iMaców oraz niektórych słuchawek Beats.
Prawdopodobnie wpłynie również na aparaty fotograficzne, pendrive, dyski optyczne, baterie litowo-jonowe. Na razie Amerykanie mogą spać spokojnie, jeśli chodzi o konsole, telefony, laptopy oraz komputery, ale tylko na najbliższe trzy miesiące. Tuż przed świętami włodarze USA wprowadzą bowiem kolejne cła na te sprzęty z górnej półki.
Teraz więc wszystko pozostaje w rękach firm – czy będą podnosić ceny, aby zrekompensować straty? Czy może postawią dobro konsumentów na pierwszym miejscu? W przypadku firm, które za podstawkę do monitora życzą sobie prawie 1000$ odpowiedź nasuwa się sama. Z kolei my, Europejczycy możemy raczej spać spokojnie, a przynajmniej z czysto-teoretycznego punktu widzenia. Firmy mogą przecież bezpośrednio transportować towary z Chin do Europy z pominięciem USA i tamtejszego cła.
Czytaj też: Znamy 50,5-miliardowe plany Ministerstwa Obrony Japonii
Źródło: Engadget