Do 2050 r. obszary przybrzeżne, na których może zamieszkiwać nawet 300 milionów ludzi, będą narażone na powodzie. Ponad dwie trzecie zagrożonych populacji znajdzie się w Chinach, Bangladeszu, Indiach, Wietnamie, Indonezji i Tajlandii.
W każdym z kilkudziesięciu dużych miast – w tym w Bangkoku, Hong Kongu, Szanghaju, Osace czy Bombaju – miliony ludzi znajdą się w strefach powodziowych.
Wykorzystując sieci neuronowe, naukowcy zaktualizowali dane dotyczące wysokości terenu, na której może dojść do podtopień. I choć w tej kwestii prognozy zmieniły się tylko nieznacznie, to badacze zauważyli, że liczba osób zagrożonych powodziami będzie znacznie wyższa niż sądzono.
Przy założeniu, że liczba ludności na świecie wzrośnie o dwa miliardy do 2050 r. i o kolejny miliard do 2100 r. – może się okazać, że nawet większa liczba ludzi będzie zmuszona do przystosowania się do zmian klimatu. Już teraz w tego typu miejscach znajduje się 100 milionów osób.
Co ważne, nawet szybki spadek emisji gazów cieplarnianych będzie miał niewielki wpływ na wysokość poziomu morza w nadchodzących dziesięcioleciach. Od 2006 r. poziom wody wzrastał o prawie cztery milimetry rocznie, a tempo to mogłoby wzrosnąć nawet 100-krotnie w XXII wieku. Stanie się tak, jeśli wartości dotyczące emisji gazów cieplarnianych pozostaną niezmienione. Nawet jeśli zrealizujemy postanowienia traktatu paryskiego, to poziom morza wzrośnie o około pół metra do 2100 roku.
Jednak przy obecnym tempie zanieczyszczenia dwutlenkiem węgla wzrost ten byłby prawie dwukrotnie większy. Drugim elementem godnym uwagi są burze tropikalne – tajfuny, cyklony lub huragany – spotęgowane przez ocieplający się klimat. Przewiduje się, że do 2100 r. roczne szkody spowodowane przez powodzie na wybrzeżu wzrosną od 100 do 1000 razy.