U Google Stadia wszystko w porządku i w ogóle jest dobrze. Szkoda tylko, że to Google tak uważa.
Czasem mam tak, że spokojnie sobie gram i nagle przypomina mi się istnienie Google Stadia. Usługa, która wygląda jakby zaraz miała zniknąć, a nie wejść na wszystkie rynki otrzymała teraz pozytywną analizę. Od Google.
Andrey Doronichev odpowiedzialny za Google Stadia udzielił wywiadu serwisowi Engadget, gdzie padają między innymi takie słowa:
Ogłosiliśmy naszą wizję, która jest czymś dużym i dotarcie do niej zajmie nam trochę czasu.
To w takim razie nie lepiej było trochę poczekać, niż wystartować z beznadziejnie małą biblioteką gier i jakością, którą Xbox Series X przebija o 1,3 teraflopa?
To jest w porządku. To jest świetne. W końcu o to w tym wszystkim chodzi, racja?
Nas pytacie?
To nie będą jakieś małe ulepszenia, tu nie chodzi o jakieś specjalne cechy. Chodzi nam tutaj o duże, stanowcze stanowisko dotyczące tego, gdzie zmierzamy. Zmierzmy tam bardzo, bardzo pewni siebie.
Stadia jest zbudowana w oparciu o tę samą infrastrukturę, infrastrukturę Google, która w ciągu ostatniej dekady lub dwóch dostarczała zapytania wyszukiwawcze i filmy z YouTube dla miliardów użytkowników na całym świecie. Jest to więc jedna z tych rzeczy, co do których myślę, że w tym momencie nie ma wątpliwości, że możemy to zrobić. [dostarczyć Stadię w pełnej wersji]
Wspaniale, że Google jest takie pewne siebie i doskonale radzi sobie w tematach niezwiązanych z grami. Po pierwsze Stadii jednak naprawdę przydałyby się jakieś gry. Zanim jednak Google zdąży je załatwić to konkurencja będzie już miała mocniejszą konsolę.