W marcu 2016 roku wykryto dwa tajemnicze sygnały, które wydawały się pochodzić wprost z lodu Antarktydy. Wyglądało to tak, jakby cząstka przeniknęła przez całą Ziemię, wychodząc z tego bez szwanku. Żadna ze znanych, wysokoenergetycznych cząsteczek, które opisano w ramach Modelu Standardowego, nie może tego dokonać.
O ile neutrino są w stanie to zrobić, to nie da się ich namierzyć w ten sam sposób, co sygnałów z Antarktydy. Co więcej, żadne znane wysokoenergetyczne neutrino nie powinno być w stanie przejść przez całą Ziemię i wydostać się z lodu.
W związku z instrumentem, który wykorzystano do odkrycia wspomnianych cząstek, nazwano je ANITA. Na łamach Annals of Glaciology ukazał się artykuł poświęcony ich dalszym analizom. Okazuje się jednak, że za zjawiskiem może stać coś innego. Naukowcy sądzą, że złożone, ukryte struktury w lodzie mogły odbijać fale radiowe w nieoczekiwany sposób, oszukując odbiorniki radiowe ANITY, przez co wydawały się one pochodzić z wnętrza Ziemi.
Kiedy budowano instrument ANITA, zaprojektowano go do poszukiwania pewnego rodzaju zdarzeń przewidzianych przez Model Standardowy. Wysokoenergetyczne neutrina taonowe należą do najbardziej nieuchwytnych cząstek w Modelu Standardowym. Te neutrina powinny uderzać w Ziemię dość często, ale trudno je wykryć. Kiedy neutrina taonowe uderzają w coś, wytwarzają inny rodzaj cząsteczki zwany tau. Wykrycie tego zjawiska ma charakter falowy, który wiąże się z oddziaływaniem ziemskiego pola magnetycznego.
Czytaj też: Pozornie prosta metoda umożliwia astrofizykom obserwowanie kwazarów
Fizycy zaproponowali kilka niezwykłych wyjaśnień, które nie kłóciłyby się z założeniami Modelu Standardowego. Zjawisko znane jako promieniowanie przejścia mogło zafałszować fale radiowe pochodzące z tzw. wielkiego pęku atmosferycznego. Sygnały te mogły również pochodzić ze strony ciemnej materii występującej w równoległym wszechświecie.
Problem w tym, że ta ostatnia teoria nie znajduje potwierdzenia w odkrytych dotychczas dowodach. Naukowcy sądzą, że kiedy fala przechodząca przez substancję o dużej gęstości uderza w substancję o mniejszej gęstości, część energii tej fali odbija się. Ale to odbicie wygląda inaczej niż to, które ma miejsce, gdy fala przemieszcza się ze środowiska o małej gęstości do tego o dużej gęstości. W orzypadku Antarktydy każde kolejne środowisko jest coraz gęstsze (powietrze, lód, skały). Istnieją też szczeliny, jeziora subglacjalne czy czapy lodowe, które mogą zaburzać odbieranie sygnału.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News
Glacjolodzy cały czas badają lód za pomocą fal radiowych, aby wykryć formaje, które nie są widoczne na powierzchni. Ale te sygnały są często niejasne, a ich interpretacja może być utrudniona. Sami naukowcy, którzy początkowo byli przekonani co do obcowania z nowym rodzajem fizyki, po pewnym czasie stwierdzili, że może ona być efektem anomalii. Najbardziej prawdopodobnie jest niewłaściwe odebranie sygnału, czy to poprzez instrumenty czy też formacje na Antarktydzie.