Nie wiem jak Wy, ale dla mnie każde przejawy dawnego tłumaczenia sobie świata i próby zapewnienia sobie rozrywki opowieścią są cudowne. Odkryłem to dawniej w mitologii słowiańskiej i teraz w nordyckiej, którą z pewnością dobrze kojarzycie… ale czy na pewno? Dziś bierzemy się za twór Neila Gaimana pod iście enigmatycznym tytułem Mitologia nordycka.
Jeśli miałbym zaczynać od najważniejszej cechy tej pozycji, to zdecydowanie byłaby to przystępność i lekkość, a więc połączenie, które razem z nieco ponad 200 stronami sprawia, że jej przeczytanie zajmuje nam zaledwie kilka posiedzeń.
Docenią ją również ci, którzy zamiast wolnej godziny, mają na czytanie w ciągu dnia kilka minut. Wszystko dzięki krótkim i licznym rozdziałom oraz prowadzeniu historii w taki sposób, że wskakiwanie w nią nawet po dłuższej przerwie nie stanowi większego wyzwania.
Samo wydanie, jak na taką cenę, również trzeba zaliczyć na plus, bo oprawiona w twardą okładkę mitologia nordycka Neila Gaimana została wykonana z solidnych materiałów, co po prostu czuć i widać po zastosowaniu spójnej kolorystyki w barwach zieleni, obszyciu kartek, czy nawet pozornie „głupiej” wstążce, pełniącej funkcję zakładki.
Co jednak z najważniejszym, czyli wartością merytoryczną i rozrywkową? No cóż, chociaż pod kątem tej drugiej jestem zdecydowanie ukontentowany, to jeśli o samej wiedzy na temat mitologii nordyckiej mowa, to na samym początku miałem pewne zastrzeżenia.
Nic jednak dziwnego, bo w pierwszych minutach lektury tak naprawdę szybko zostałem zniechęcony. Do dziwnej narracji i stylu piśmienniczego musiałem się przyzwyczaić i choć po lekturze miałem na wskroś pozytywne emocje, to gdzieś w głębi duszy coś mnie dręczyło.
Po przeczytaniu mitologii Gaimana poczułem, że ludy nordyckie miały naprawdę wybujałą wyobraźnię, a liczyło się dla nich tylko wojowanie i sowicie zakrapiane ucztowanie. Zanim jednak znawcy rzucą się na mnie z wypolerowanymi na lustro toporami, chcę zaznaczyć, że był to pierwszy raz, kiedy miałem do czynienia z opowiadaniami nordyckimi i dzięki temu jestem w stanie precyzyjnie określić to, dla kogo jest ta książka.
Schemat opowieści był z kolei powtarzalny, bo po wyjaśnieniu skąd wziął się świat i dlaczego Odyn jest takim, a nie innym bogiem, kolejne krótkie rozdziały sprowadzały się do bezlitosnego wykorzystywania prawideł przypowieści. Początek nakreślał więc cel albo problem, lwią część opowieści zajmował opis tego, jakie działania przedsięwziął bóg lub bogowie, a na samym końcu częstowano nas albo nowym elementem kultury nordyckich bogów, albo wyjaśnieniem skąd coś się wzięło.
Mitologia Gaimana to dobra pozycja na swój pierwszy raz
Tak więc, dochodząc już do sedna, Mitologia nordycka autorstwa Neila Gaimana zdecydowanie wyróżnia się na tle książek niespotykaną często strukturą i językiem. Podczas lektury sprawia bowiem wrażenie, jakbyśmy czytali nie jakieś ryciny, a opowieści barda.
Odniosłem jednak wrażenie, że nie jest to coś, co można polecić czytelnikom, którzy z tą mitologią są już zaznajomieni. Trudno nie odrzucić wrażenia, że to po prostu skondensowane i albo najciekawsze, albo najważniejsze opowieści tejże mitologii. Jeśli jednak uważacie, że się mylę, zapraszam do sekcji komentarzy poniżej.