Co jakiś czas pojawiają się doniesienia o zakażeniach koronawirusem odnotowanych wśród ludzi, którzy przyjęli już szczepionki mające chronić przed COVID-19.
Nie oznacza to jednak, że szczepienia nie mają sensu, ponieważ podawane preparaty mają przede wszystkim obniżać ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 oraz zgonu. Jednocześnie minimalizują zagrożenie infekcjami, co pokazują dane zebrane podczas badań klinicznych.
Czytaj też: Iwermektyna lekiem na COVID-19? Europejska Agencja Leków zabrała głos w sprawie
Czy powinniśmy wierzyć w zapewnienia o 100-procentowej ochronie przed zgonem? Nie. Doniesienia z Niemiec sugerują, iż w tamtejszych domach opieki zmarło co najmniej kilka osób zaszczepionych na koronawirusa. Nie wiadomo jednak, czy w przypadku zaszczepionych doszło do uzyskania pełnej odporności, która pojawia się ok. 2 tygodni po podaniu drugiej dawki środka.
Zakażenia po szczepieniu się zdarzają, ale kluczowym elementem jest ochrona przez ciężkim przebiegiem COVID-19
Warto również mieć na uwadze fakt, że odporność można podzielić na funkcjonalną i sterylizującą. Ta pierwsza odnosi się do sytuacji, w której zaszczepiony nie doświadczy ciężkiego przebiegu COVID-19, ale jednocześnie nadal może zakażać innych. Druga natomiast oznacza, że zaszczepiony przestaje transmitować koronawirusa. Dane zebrane na terenie Izraela wykazały, że szczepionka od Pfizera redukuje ryzyko dalszego zakażania o 92%.
Czytaj też: Produkcja szczepionek w Europie? Nasz kontynent chce stać się liderem
Obawy może wzbudzać mutacja P.1, wywodząca się z Brazylii. Tamtejszy szczep wydaje się unikać przeciwciał mających za zadanie zwalczanie koronawirusa. W efekcie dochodzi do licznych reinfekcji nie tylko wśród ozdrowieńców z COVID-19, ale także u zaszczepionych. Nie wiadomo, czy w przyszłości owa mutacja mogłaby stać się dominującą i wyprzeć np. tę brytyjską.