Naukowcy twierdzą, że do wymierania dewońskiego, które miało miejsce ok. 359 milionów lat temu, doprowadziła eksplozja gwiazdy znajdującej się 65 lat świetlnych od Ziemi.
Ustalenia na ten temat są dostępne na łamach PNAS i sugerują, że za wymarciem sporej części życia na Ziemi mogła stać ginąca gwiazda. Oznaczałoby to, iż winowajcą nie była np. asteroida bądź erupcje wulkanów, lecz znacznie odleglejszy czynnik.
Czytaj też: Masowe wymierania powtarzają się w zadziwiająco regularnym cyklu
Brian Fields i jego współpracownicy przeanalizowali scenariusz, w ramach którego poważny spadek stężenia ozon wywołał masowe wymieranie pod koniec dewonu. Promieniowanie pochodzące z supernowej oddalonej o ok. 65 lat świetlnych mogło stać za tam nagłym i poważnym spadkiem ilości ozonu wypełniającego naszą atmosferę.
Masowe wymieranie sprzed 359 mln lat mogło być związane z eksplozją supernowej
To oczywiście nadal jest jedynie hipotezą, ponieważ nie mamy żadnych dowodów, które mogłyby potwierdzić, że odległa supernowa była przyczyną masowego wymierania w późnym dewonie. Kluczowe w tej kwestii mogłyby być dwa szczególne izotopy: pluton-244 i samar-146. Żaden z nich nie występuje naturalnie na Ziemi, dlatego znalezienie ich i udowodnienie, że pochodzą z przełomu dewonu i karbonu stanowiłoby ważny dowód w sprawie.