Być może nie dla każdego jest to oczywiste, ale Ziemia stale się obraca i to z bardzo imponującą prędkością. Jakie byłyby skutki zatrzymania tego procesu?
James Zimbelman ze Smithsonian’s National Air and Space Museum podkreśla, że taka sytuacja jest w zasadzie niemożliwa do osiągnięcia. Nie ma bowiem siły, która mogłaby powstrzymać Błękitną Planetę przed obracaniem się. Ziemia rotuje od moment powstania i jest to nieodłącznym elementem jej istnienia.
Czytaj też: Czy życie na Ziemi przetrwa śmierć Słońca?
Wykonanie pełnego obrotu zajmuje jej 23 godziny, 56 minut i 4,09053 sekundy. W praktyce oznacza to, że na równiku Ziemia osiąga zawrotną prędkość 1770 kilometrów na godzinę. Gdyby wyhamować ją do zera, pęd nadany atmosferze, wodzie pokrywającej powierzchnię, a nawet górom nadał był by obecny. W efekcie ruch tych elementów (oraz wielu innych) przełożyłby się na zniszczenie powierzchni Ziemi i wyrzucenie ogromnych ilości odłamków do atmosfery oraz poza nią – w przestrzeń kosmiczną.
Ziemia na równiku obraca się z prędkością rzędu 1770 kilometrów na godzinę
Zimbelman przypuszcza, że owe odłamki, nawet znajdując się z dala od powierzchni, mogłyby z czasem zostać do niej przyciągnięte. Według naukowca, regularne uderzenia tych fragmentów skał doprowadziłyby do stopienia powierzchni naszej planety, a z czasem i rzeczone fragmenty zostałyby pochłonięte przez ten „ocean”. Zjawisko to nosi miano akrecji.
Czytaj też: Interaktywna mapa pokazuje, jak może wyglądać Ziemia w 2050 roku
Jakby problemów było mało, Błękitna Planeta stałaby się przy okazji mniej błękitna. Byłoby to związane z odparowaniem większości obecnej tu wody – na przestrzeni lat zapewne wróciłaby ona wewnątrz minerałów spadających z nieba, ale generalnie rzecz biorąc Ziemia byłaby po fakcie suchsza niż wcześniej. Poza tym, część fragmentów tworzących nasz kosmiczny dom mogłoby zostać przyciągniętych przez grawitację Księżyca, rozbijając się o jego powierzchnię i tworząc w niej nowe kratery.