Zmiany klimatu powodują, że pożary są coraz częstsze i trudniejsze do opanowania. Mogą się o tym przekonać mieszkańcy Ameryki Północnej, gdzie w ostatnim czasie szaleje ogień.
Śledzeniem żywiołu zajmują się między innymi satelity krążące po orbicie naszej planety. Aby usprawnić ich funkcjonowanie, naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley postanowili opracować specjalistyczny czujnik umożliwiający trzymanie pożarów w ryzach.
Czytaj też: Satelity mogą stanowić klucz do zwalczenia problemu mikroplastików
Jeśli wierzyć badaczom związanym z projektem, to ich metoda może być naprawdę rewolucyjna. Wystarczy wspomnieć, iż z jego wykorzystaniem strażacy mogliby uzyskać mapy dotyczące rozprzestrzeniania się ognia w ciąg zaledwie 20 minut. Kluczowe będą w tym przypadku dwa elementy: dane zebrane przez satelity oraz ich analiza z wykorzystaniem uczenia maszynowego.
Satelity mogłyby śledzić pożary z kosmosu i przewidywać sposób, w jaki będą się rozprzestrzeniały
Warto podkreślić, że początkowo takie czujniki miałyby być montowane niżej – na pokładach specjalistycznych samolotów. Jeśli na tym etapie metoda okaże się skuteczna, to jej pomysłodawcy pójdą o krok dalej i umieszczą czujniki w przestrzeni kosmicznej. Do analizy zebranych w ten sposób danych będą potrzebne odpowiednio wyćwiczone algorytmy.
Czytaj też: Czy pożary mogą doprowadzić do ochłodzenia klimatu?
Działanie z przestrzeni kosmicznej miałoby być dostępne już w ciągu czterech lat. W takim przypadku monitorowanie potencjalnych pożarów będzie możliwe bez przerwy, dzięki czemu naukowcy mogliby „trzymać rękę na pulsie”. Być może w ten sposób uda się gasić w zarodku nawet najmniejsze pożary stwarzające ryzyko rozprzestrzeniania się, tak jak to miało miejsce w Australii, na Syberii czy ma miejsce obecnie na zachodzie Stanów Zjednoczonych.