Dziś na warsztat biorę mysz Roccat Kone Aimo, czyli ulepszonego następcę Roccat Kone z 2007 roku. Projektanci na usprawnienie działania i dopracowanie szczegółów mieli ponad 10 lat, podczas których nieustannie sięgali do opinii użytkowników. Czy słusznie?
Zawsze kieruję się prostą taktyką — jeśli recenzowany przeze mnie sprzęt przypadnie mi do gustu albo zachwyci mnie swoim działaniem, to staram się przybliżyć jego działanie, zastosowane technologie i rozwiązania w jak najlepszym stopniu. Ze względu na to uprzedzam, że w tym teście czeka na Was sporo tekstu.
Pudełko i dołączone wyposażenie
Zachwyt już po otrzymaniu paczki od kuriera? No, nie do końca. Kone Aimo przyjeżdża do nas w ściętym z jednej strony kartonie, z rozpakowaniem którego męczyłem się przez dobre kilka minut. Po jego otwarciu naszym oczom ukazuje się tradycyjnie zabezpieczona mysz w plastikowym ”etui”. Pod nim znalazło się miejsce na dwie naklejki, instrukcję instalacji oraz poradnik co do utylizowania sprzętu. Szkoda, że nie postawiono na jakąś przypinkę, lub smycz.
Specyfikacja techniczna
- Czujnik optyczny Owl-Eye z 12000 dpi
- Ekskluzywne przełączniki ROCCAT wytrzymujące 50 milionów aktywacji
- Do 1000 Hz odświeżania
- 1 ms czasu reakcji
- 50 g akceleracji
- 250 ips maksymalnej szybkości
- Akceleracja: nie
- Angle snapping: on/off
- Modyfikowalna wysokość reakcji czujnika
- Mikrokontroler ARM Cortex-M0 50 MHz
- 512 kB pamięci
- 1.8 m przewodu USB w oplocie
- Waga 130 gramów
- Wymiary 106 × 75 × 45 mm
Materiały i wykonanie zewnętrznych elementów
Już przy pierwszym spotkaniu z Roccat Kone Aimo w nasze oczy rzuca się specyficzna, asymetryczna bryła urządzenia przeznaczona dla praworęcznych użytkowników. Nie jest ona czymś pokroju zwyczajnej osłony wewnętrznej elektroniki, ponieważ każdy z pięciu elementów składowych po prostu sprawia wrażenie klasy premium wzbogaconej o lata doświadczenia, które przełożyły się na idealne wyprofilowanie pod krzywiznę dłoni.
Części, które mają z nią nieustanny kontakt, zostały stworzone z twardego, matowego i gładkiego tworzywa sztucznego, które jednak wyróżnia się jakością na tle innych ”gumowanych plastików”. W przypadku reszty (przycisków funkcyjnych i podstawy konstrukcji) postawiono na chropowate, charakterystyczne tworzywo sztuczne wyszlifowane do połysku z kilku stron. Top myszy łączy się z panelami bocznymi za pośrednictwem nieco obniżonych, mlecznych i jednocześnie przezroczystych paneli, które ukrywają mechanizm bocznych przycisków. Niestety żadne luki w połączeniach nie zostały niczym zabezpieczone, co sprzyjało gromadzeniu się w nich zabrudzeń. Do kilku z nich dotrzemy np. z pomocą patyczka higienicznego, ale niektóre są na to zwyczajnie za wąskie.
W przypadku ślizgaczy postawiono na pięć teflonowych wstawek w najbardziej wysuniętych miejscach na podstawie. Każdy z nich został odlany z pojedynczego bloku materiału, który nie uszkadza — i sam nie ulega degradacji — na powierzchni blatu, podkładek plastikowych, aluminiowych i (tym bardziej) materiałowych. Wszystkie zostały osadzone w stosownych wnękach, które po kilku godzinach grania zapchały się drobinkami kurzu nieprzeszkadzającymi jednak w płynności ruchu. Ich wada ujawniła się podczas rozgrywki w strzelanki, kiedy to podczas gorączkowych sytuacji naciskamy mocniej na mysz. Wtedy przesunięcie 130 gramowej wagi na tył w połączeniu z naszą dłonią powoduje lekkie, ale jak najbardziej odczuwalne tarcie.
Funkcję interfejsu pomiędzy myszą a komputerem pełni złącze USB za pośrednictwem 1.8-metrowego przewodu w gęstym nylonowym oplocie. Jego włókna radzą sobie z nieustannym ”przecieraniem” po krawędzi biurka, ale kilka z nich nie zostało odpowiednio połączonych przy wejściu do myszki. Jeśli ich stan się pogorszy, to oplot może się po prostu zsunąć z przewodu, dlatego poinformuje o tym tutaj, jeśli w przyszłości do tego dojdzie. Sam przewód jest sztywny, ale jednocześnie podatny na wyginanie, co umożliwia bezproblemowe ułożenie go w bungee. Z kolei pomoc w ogarnięciu niesfornych kabli zapewni nam sporej wielkości rzep.
Test przycisków
Według Roccata lewy i prawy przycisk myszy bazują na autorskich i ekskluzywnych przełącznikach zachowującymi pełne właściwości do 50 milionów aktywacji. Cechują się naprawdę krótką drogą pracy, głośnym klikiem i charakterystycznym momentem aktywacji. O ile to w ogromnym stopniu przypadło mi do gustu, to stosunkowo głęboki klik działał mi na nerwy podczas tzn. „pestkowania” czy to w CS:GO, czy Fortnite. Jednak w grach RTS był całkiem użyteczny i uniemożliwiał zbyt szybkie zwalnianie przycisku.
Na swoje pięć minut zasługuje również zastosowany scroll 4D Titan. Jego środek przecina pojedynczy pasek gumy, który zapewnia naszemu palcu odpowiednią przyczepność. Skoki pomiędzy aktywacjami są odpowiednio sygnalizowane i wymagają odpowiedniej siły, co praktycznie uniemożliwia zbyt dalekie przesunięcie w ferworze walki. Tym razem nie mogę doczepić się do jego stabilności, ponieważ scroll umożliwia wychylanie się na boki w grach pokroju Tom Clancy’s Rainbow Six Siege. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przypisać im inną funkcję.
À propos nich, w Kone Aimo znalazło się miejsce na dodatkowy przycisk pod kciukiem, który umożliwił zaimplementowanie technologii Easy-Shift[+]. Gdy go naciskamy kolor myszy, zmienia się na niebieski, a przy jednoczesnej aktywacji z pozostałymi przyciskami te przejmują całkowicie inne funkcje. W skrócie ten dodatek podwaja funkcjonalność całej myszy i pozwala na przypisanie ustawień nawet pokroju włączenia określonego programu. Jego umiejscowienie umożliwia bezproblemową aktywację, ale wymaga pewnego obycia się z myszą, ponieważ normalnie jego miejsce zajmuje podpórka na nasz kciuk, którą w tym modelu rozwiązano nieco inaczej. Więcej o tym w nagłówku rozprawiającym o ergonomiczności.
Z kolei boczne przyciski są zdecydowanie jednymi z najciekawiej rozwiązanych elementów w Kone Aimo. Są wystarczająco duże, umieszczone zaraz nad naszym kciukiem i oparte o wysokiej jakości przełączniki, podobnie jak wspomniany powyżej aktywator dla Easy-Shift. Na koniec zostawiłem dwa funkcyjne przyciski, których miejsce znalazło się nad scrollem. Odpowiadają za zmianę czułości w górę i w dół na podstawie naszych ustawień, dlatego bazują na zwyczajnych przełącznikach typu tactile. Dostęp do nich jest nieco utrudniony, co mogę zaliczyć na plus, ponieważ nieuważni użytkownicy nie będą narażeni na przypadkowe przestawienia DPI.
Ergonomiczność
Gdybym tylko mógł w jakimś miejscu przypiąć tej myszy odznakę ergonomiczności (którą wcześniej musiałbym stworzyć), to zrobiłbym to bez żadnego zastanowienia. Wprawdzie nawet Kone Aimo nie zastąpi mi płaskich konstrukcji pokroju VM1 od Xtrfy, ale nie zmienia to faktu, że jestem stanie docenić rozwiązania, jakie oferuje. Zdecydowanie najważniejszą cechą jest stosowne wyżłobienie na lewym panelu bocznym, które jest przeznaczone dla naszego kciuka. Ta wnęka umożliwia wręcz dziecinnie łatwy dostęp do trzech przycisków bocznych i zapewnia wręcz idealną przyczepność oraz kontrolę nad myszą.
Pozostała część bryły jest raczej tradycyjna, ale jej rozmiary, kształt i wszystkie zaokrąglone krzywizny umożliwiają chwyt i układ palców w każdym stylu. Ostatecznie wadą okazała się wspomniana powyżej waga, której znaczna część przypadła na tył myszy.
Oprogramowanie
W końcu Roccat Swarm, bo takie miano nosi aplikacją obsługująca model Kone Aimo, zaspokoiło moje oczekiwania co do funkcjonalności oprogramowania myszy. Wszystkie ustawienia zapisujemy do profili, które z kolei możemy przypisać do dowolnej aplikacji. Każdy z nich jest obsługiwany przez mikrokontroler z 32-bitowym procesorem i wbudowaną pamięcią. Na początku musimy zainstalować automatycznie dobierane dodatki, które jednak nie są najlepiej wyszukiwane, przez co jesteśmy zmuszeni w opcjach zaznaczyć opcję aktualizacji „offline mode„.
W pierwszej zakładce znajdziemy ustawienia pięciu poziomów DPI (od 50 do 12000 – skok co 50 jednostek), rzeczy związanych ze scrollem, prędkości dwukrotnego kliknięcia i tradycyjnej szybkości kursora w Windowsie. Druga pozwala na dostosowanie funkcji do poszczególnych klawiszy zarówno w podstawowym trybie, jak i Easy-Shift[+]. W trzeciej ustawimy parametr LOD, częstotliwość odświeżania, zjawisko predykcji (Angle Snapping) oraz powiadomienia dźwiękowe co do ustawień. Czwarta umożliwia dostosowanie podświetlenia, które wziąłem pod lupę w następnej sekcji/nagłówku. Tradycyjnie pojawił się również kreator wszelkiego rodzaju makr.
Co ciekawe Roccat Swarm umożliwia również połączenie z telefonem, które… nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem. Wychodzę z założenia, że kupując myszkę, chcę pobrać ze strony producenta oprogramowanie wyłącznie do niej, a nie dla wymyślnych dodatków pokroju monitorowania sprzętu. Swoją drogą to nie działa najlepiej i często źle odczytuje wiele parametrów. Moje ostatecznie wrażenie jest takie, że projektanci nie do końca wiedzieli, co mają stworzyć, więc powrzucali, co tylko się dało. Wadą okazał się również brak jakiegokolwiek przycisku ”zastosuj”, ponieważ po wprowadzeniu ustawień musimy chwilę poczekać, aby mysz je zastosowała. Objawia się to chwilowym zacięciem aplikacji, co nie wygląda najlepiej.
Podświetlenie
System podświetlenia w modelu Kone Aimo w żadnym stopniu nie odstaje jakościowo od podświetlenia Chroma, które znajdziemy w produktach Razera. Wprawdzie na myszce trudno doszukać się możliwości zaprogramowania każdej diody, ale poziom ich zaawansowania i tak zachwyca. Ogólnie podświetlony jest scroll oraz długie, wąskie wstawki pomiędzy topem a panelami bocznymi. To właśnie one posiadają po dwie strefy oświetlenia składającej się diod LED w pełnym RGB, dzięki którym kolor w trybie inteligentnego AIMO oraz cyklicznego RGB łagodnie przechodzi z jednego na drugi.
A właśnie… tryby. Roccat oddał w nasze ręce tryb statyczny, efekt węża, oddychania, bicia serca, fali kolorów oraz właśnie (według producenta) rewolucyjnego AIMO. Ten ostatni jest autorskim rozwiązaniem, który znajdzie zastosowanie głównie w momencie, kiedy będziemy posiadać przynajmniej dwa urządzenia go obsługujące. W przypadku pojedynczego polega wyłącznie na czymś w rodzaju łagodnych przejść i reakcji na naszą aktywność na myszy.
W przypadku pozostałych trybów możemy przebierać w zaimplementowanych już ustawieniach albo stworzyć własne. Wtedy to będziemy w stanie przypisać odpowiedni efekt i kolor z pełnej palety RGB do w sumie pięciu sektorów.
Test optycznego sensora Roccat Owl-Eye
Na początek warto powiedzieć co nieco na temat zastosowanego sensora, który został specjalnie zmodernizowany ”według najwyższych standardów Roccat”. Owl-Eye jest wariacją PixArt 3361, czyli jednego z przedstawicieli ścisłej topki najlepszych sensorów optycznych. W skrócie: bezbłędne działanie i feeling w rozdzielczości od 50 do 4000, a szczegóły poniżej.
Owl-Eye jest sensorem, który pojęcie smoothingu, czy akceleracji traktuje jako zwyczajne legendy. Jego działanie w zakresie od 50 do 6000 DPI jest wręcz bezbłędne, ale powyżej zaczynają dziać się cuda i jedno wielkie ”zgadywanie”. Przy rozdzielczościach 7000+ zaczyna występować ciekawe zjawisko, które przeciwdziała interpolacji i (w pewnym stopniu) szumom wysokiej częstotliwości. Polega ono na sztucznym generowaniu drogi kursora w takim stopniu, że ten na poziomie między 9000 a 12000 DPI dosłownie przeskakuje z miejsca na miejsce, zamiast płynnie się przemieszczać.
O ile mysz trzyma stabilne odświeżanie na 125, 250 i 500 Hz, to coś ewidentnie nie gra w trzymaniu poziomu 1000 Hz. Dwa programy podają, że wartości od czasu do czasu spadają poniżej 800 Hz, a momentami wzbijają się ponad 2000 Hz. Wprawdzie płynność ruchu (na którą to zjawisko wpływa) jest praktycznie idealna, ale mogła być jeszcze wyższa, gdyby odpowiednia stabilizacja na częstotliwości 1000 Hz. Na wyróżnienie zasługuje również parametr LOD, który możemy skalibrować, albo wybrać ustawienie ”niskie” lub ”bardzo niskie”. W przypadku tego ostatniego na czarnej, materiałowej podkładce wartość wynosi około 0.8 milimetra.
Predykcja, czyli Angle Snapping jest najbardziej odczuwalny w ruchach poziomych i pionowych oraz ich okolicach. Tam daje się we znaki i pomaga utrzymać celownik tudzież kursor na odpowiedniej płaszczyźnie. Jeśli odejdziemy od pionu i poziomu do kilku stopniowego kąta, to wtedy zjawisko jest trudne do zauważenia…chyba że włączymy Angle Snapping w opcjach. Na zrzutach testu widać różnicę pomiędzy tymi trybami — niebieski z dodatkowym wspomaganiem i czerwony bez.
Podsumowanie
ok. 260 złotych… tyle przyjdzie nam zapłacić za Kone Aimo od Roccata, które przebyło ponad 10-letnią podróż od premiery wcześniejszego modelu. To mysz, która z pewnością przypadnie do gustu większości graczy i nie tylko pod względem działania, ale również ergonomii oraz wykonania. Zdecydowanie jest to jedna z najlepszych gamingowych myszy, którą miałem w rękach i ostatecznie, gdyby nie jej kształt, to zabawiłaby na moim biurku na dłużej. Jeśli podoba Ci się jej bryła i na co dzień używasz podobnej konstrukcji, to mogę zagwarantować, że Kone Aimo będzie dla Ciebie idealnym wyborem. Ode mnie leci znak najwyższej jakości, ciekawego designu i idealnego działania, a teraz pozwólcie, że pójdę chwilę po rozpaczać nad jej kształtem, który niestety kompletnie mi nie odpowiada.