Reklama
aplikuj.pl

Absurdalne eksperymenty naukowe – Top 5

Absurdalne eksperymenty naukowe
Jakie są najbardziej absurdalne eksperymenty przeprowadzone w historii?

Wszyscy wiemy, że eksperymenty naukowe powinno przeprowadzać się zgodnie z jasnymi standardami. Niestety, nie wszyscy uczeni się do nich stosują. Zdarza się, że popuszczą wodze fantazji i zamiast poważnych badań naukowych wychodzą absurdalne działania rodem z kasyna. Oto najbardziej absurdalne eksperymenty naukowe, jakie naprawdę przeprowadzono.

Słonie na kwasie

Co się stanie, jeżeli słoniowi poda się LSD? W piątek 3 sierpnia 1962 r. grupa badaczy z Oklahoma City postanowiła się o tym przekonać. Warren Thomas, dyrektor miejskiego zoo, zaaplikował zwierzęciu wabiącemu się Tusko 297 mg LSD – to ok. 3000 razy więcej niż typowa dawki dla człowieka. W rzeczywistości, jest to największa dawka LSD kiedykolwiek podana żywej istocie.

Słonie są bardziej wrażliwe na LSD niż ludzie

Uczeni wyjawili, że ich eksperyment miał na celu sprawdzenie, czy LSD wywoła u słonia musth. Jest to rodzaj tymczasowego szaleństwa wykazywanego przez samców, podczas którego są one bardzo agresywne i wydzielają lepki płyn ze swoich gruczołów skroniowych. Niestety, eksperyment się nie powiódł. Tusko zareagował na zastrzyk tak, jakby użądliła go pszczoła. Przez kilka minut trąbił jak oszalały, a następnie przewrócił się na bok. Godzinę później był już martwy.

Wniosek? Słonie są bardziej wrażliwe na LSD niż ludzie.

Dwugłowy pies

W 1954 r. Władimir Diemichow zaszokował świat, ujawniając chirurgicznie stworzone monstrum: dwugłowego psa. Powołał go do życia w laboratorium na obrzeżach Moskwy, przeszczepiając głowę, przednie i tylne łapy do tułowia i karku dojrzałego owczarka niemieckiego.

Dwugłowe psy Diemichowa

Diemichow pokazywał psa reporterom z całego świata. Dziennikarze niedowierzali, gdy obie głowy jednocześnie piły mleko z miski, a chwilę potem płakali, gdy okazało się, że przełyk szczeniaka nie jest podłączony. Związek Radziecki chwalił się, że ten pies jest dowodem na przewagę medyczną ich narodu.

W ciągu następnych piętnastu lat Diemichow stworzył w sumie dwadzieścia dwugłowych psów. Żaden z nich nie żył za długo, ponieważ ulegały problemom związanym z odrzuceniem przeszczepów – rekord wynosił jeden miesiąc.

Lekarz, który pił wymiociny

Stubbins Ffirth był lekarzem z Filadelfii praktykującym w XIX wieku. Zaobserwowawszy, że żółta febra szalała latem, ale znikała zimą, doszedł do wniosku, że musi to być spowodowane tym, że choroba – wbrew powszechnej opinii – nie jest zakaźna. Zamiast tego, teoretyzował, że jest powodowana przez nadmiar bodźców, takich jak ciepło, jedzenie i hałas.

Wiriony żółtej febry

Aby zdobyć taki dowód, Ffirth zaplanował heroiczny eksperyment na sobie samym. Postanowił zademonstrować, że bez względu na to, jak bardzo wystawi się na działanie żółtej febry, nie zachoruje na nią. Zaczął od zrobienia małych nacięć na ramionach i wlania w nie „świeżych czarnych wymiocin” uzyskanych od chorego na żółtą febrę. Nie zachorował. Następnie wlał sobie trochę wymiocin do oczu. Usmażył trochę na patelni i wdychał opary. Zrobił z nich pigułkę i połknął. W końcu zaczął pić całe szklanki czystych, nierozcieńczonych, czarnych wymiocin. I nadal nie zachorował.

Ffirth dokończył swój eksperyment, obficie smarując się innymi płynami skażonymi żółtą gorączką: krwią, śliną, potem i moczem. Zdrowy jak nigdy dotąd, ogłosił swoją teorię za udowodnioną. Niestety, był w błędzie. Żółta febra jest w rzeczywistości bardzo zaraźliwa, ale do wywołania choroby musi trafić bezpośrednio do krwiobiegu, zwykle przez komara. Biorąc jednak pod uwagę wszystko, co Ffirth zrobił, to cud, że pozostał przy życiu.

Krzyżówka człowieka z małpą

Przez dziesięciolecia krążyły pogłoski, że Sowieci prowadzili eksperymenty mające na celu stworzenie hybrydy człowieka z małpą. Dopiero po upadku Związku Radzieckiego i upublicznieniu rosyjskich archiwów pogłoski te zostały potwierdzone.

Czy można skrzyżować człowieka z małpą? To raczej niemożliwe

Dr Ilja Iwanow był światowej sławy ekspertem w dziedzinie weterynaryjnej biologii reprodukcyjnej, ale chciał w życiu zrobić coś więcej niż hodować tłustsze krowy. W 1927 roku wyruszył więc do Afryki, by realizować swoją wizję – stworzenia hybrydy człowieka z małpą.

Na szczęście jego wysiłki się nie powiodły z powodu niewystarczającej wiedzy z dziedziny genetyki, ale i personelu ośrodka badawczego w Zachodniej Gwinei, gdzie pracował, przed którym stale musiał ukrywać prawdziwy cel swoich eksperymentów. Gdyby dowiedzieli się, co robił naprawdę, „mogłoby to doprowadzić do bardzo nieprzyjemnych konsekwencji” (napisał w dzienniku). Konieczność prowadzenia prac w tajemnicy sprawiła, że prawie nic nie udało mu się zrobić, choć odnotował dwie nieudane próby sztucznego zapłodnienia samic szympansów ludzkim nasieniem.

Sfrustrowany Iwanow wrócił w końcu do Związku Radzieckiego – zabrał ze sobą orangutana o imieniu Tarzan, mając nadzieję na kontynuowanie badań w bardziej akceptowalnym środowisku. Po powrocie do domu zamieścił ogłoszenie, w którym poszukiwał ochotniczek chętnych do noszenia dziecka Tarzana, i co ciekawe, znalazło się kilka chętnych. Ale potem Tarzan zmarł, a sam Iwanow, podejrzany o antyrewolucyjne poglądy, został zesłany na kilka lat do obozu karnego. Istnieją niejasne pogłoski sugerujące, że inni radzieccy naukowcy kontynuowali prace Iwanowa, ale niczego nie udowodniono.

Bicie serca w momencie śmierci

31 października 1938 r., John Deering zaciągnął się po raz ostatni papierosem, usiadł na krześle i pozwolił strażnikowi więziennemu na założenie mu na głowę czarnego kaptura i przypięcie do klatki piersiowej tarczy celowniczej. Następnie strażnik przymocował elektroniczne czujniki do nadgarstków Deeringa.

John Deering

Deering zgłosił się do udziału w eksperymencie, polegającym na nagrywaniu bicia jego serca w momencie, gdy pluton egzekucyjny strzelał mu w klatkę piersiową. Więzienny lekarz, dr Stephen Besley, uznał, że skoro Deering i tak zostanie stracony, nauka może skorzystać na tym wydarzeniu. Być może uda się zdobyć cenne informacje na temat wpływu strachu na serce.

Elektrokardiogram natychmiast ujawnił, że pomimo spokojnego wyglądu Deeringa, jego serce biło jak młot pneumatyczny z prędkością 120 uderzeń na minutę. Szeryf wydał rozkaz do strzału, a serce Deeringa przyspieszyło do 180 uderzeń na minutę. Wtedy cztery kule wbiły się w jego klatkę piersiową, przewracając go do tyłu na fotelu. Jedna kula trafiła prosto w prawą stronę serca. Przez cztery sekundy jego serce dostało skurczu. Chwilę później znowu dostało skurczu. Potem rytm stopniowo się zmniejszał, aż w 15,4 sekundy po pierwszym strzale serce Deeringa zatrzymało się.