Reklama
aplikuj.pl

Adrian Chmielarz o pozycji polskich gier i majątku na kiwnięcie palcem

Adrian Chmielarz o pozycji polskich gier i majątku na kiwnięcie palcem
Adrian Chmielarz o pozycji polskich gier i majątku na kiwnięcie palcem

Jeśli nie jesteście na bakier z polskimi deweloperami oraz studiami, to zdecydowanie powinniście kojarzyć Adriana Chmielarza. To założyciel i były szef People Can Fly, który po swojej przychodzie z tym studiem, założył kolejne (The Astronauts), ale już jako współzałożyciel. Takie tło jest tutaj ważne, bo ostatnio miał okazję porozmawiać z Gazetą Prawną i wypowiedział się w niej naprawdę ciekawie. 

Czytaj też: Rekordowo krótki zapis z rozgrywki polskiego Witchfire

Obecnie The Astronauts jest dosyć niewielkim i niezależnym studiem z Warszawy, które jest już z nami od ponad 7 lat. Do tej pory stworzyło Zaginięcie Ethana Cartera, a teraz zajmuje się grą Witchfire, która zapowiada się dosyć ciekawie. Jak twierdzi Chmielarz, niezależność jest dla niego ważna i tak naprawdę dlatego nadal jego firma nie postarała się o jakieś zewnętrzne finansowanie. Wspomina o tym w kontekście wcześniejszej współpracy z Epic Games podczas produkcji Bulletstorma:

[…] musieliśmy się użerać z osobami, które były zainteresowane tylko słupkami sprzedaży i gładzeniem po głowie inwestorów. Ich nie obchodziło, czy gra będzie o skarpetkach, czy o kosmicznych potworach. Miała się sprzedać. Proces twórczy z udziałem takich osób to koszmar.

Co ciekawe, nie ukrywa, że The Astronauts mogłoby wejść na zupełnie nowy poziom „ot tak”. Jak twierdzi:

Można brać kasę, skąd się chce: od prywatnych inwestorów, z giełdy, ciągnąć dotacje. Będę brutalnie szczery: przy tak zdolnym zespole i moim nazwisku moglibyśmy wjechać na giełdę, zebrać mnóstwo pieniędzy, stać się bogatymi tu i teraz.

Zamiast wpakowywać się w takie bagno, które kieruje poczynaniami studia przez pryzmat słupków oraz możliwego do ubicia interesu, wolałby już zwrócić się do społeczności w ramach jakiejś zbiórki crowdfundingowej. Oczywiście, jeśli będzie taka potrzeba, bo o giełdzie nawet nie myśli, ponieważ:

Wejście na giełdę oznacza biurokrację, trzeba też dbać o spełnianie mnóstwa wymogów prawnych – to wszystko odciąga od tworzenia gier.

Przyznaje przy tym, że niezależność jest pewnym minusem studia:

Wadą takiej firmy jak The Astronauts jest to, że brakuje nam bata nad głową. Gdyby takowy był, to pewnie bylibyśmy dziś z robotą o rok do przodu.

Na sam koniec wspomniał o tym, że nie doceniamy naszych polskich studiów, a zwłaszcza Techlandu, które podobno deklasują poziomem prawie całą robotę. Brytyjczycy i Francuzi – ci mają jeszcze coś do powiedzenia.

Czytaj też: G2A oferuje narzędzie blokowania kluczy w walce o dobre imię

Źródło: Gazeta Prawna