Podczas panelu na ostatnim MomoCon odbyła się rozmowa z dwoma aktorami głosowymi, którzy brali udział w produkcji Red Dead Redemption 2. Jeden z nich, a dokładnie Roger Clark, który pożyczył swój głos Arthurowi Morganowi, wyjawił, że podczas nagrywania kwestii… odrobinę za bardzo zżył się z wirtualnym koniem.
Czytaj też: Plotka mówi, że serial Wiedźmin zostanie z nami na długo
Chyba każdy zgodzi się z tym, że Clark w tej roli odwalił kawał dobrej roboty, ale jak się później okazało – momentami aż za bardzo się wczuwał. Jego praca przy produkcji dotyczyła wielu linijek związanymi z samymi końmi, bo jak mówi:
Wiele z rzeczy powiązanych z końmi dotyczyło aktorstwa głosowego. Myślę że spędziłem około dwóch dni, nagrywając te kwestie. Wiesz – czy koń Artura był klaczą, czy ogierem? Tutaj są też różne dialogi w zależności od poziomu więzi z koniem, więc jeśli jesteś na poziomie pierwszym, to nie jesteś aż tak czuły itd.
Po nagraniach wyszło na to, że aktor głosowy Artura momentami był aż za czuły, bo gdy wrócił kilka tygodni później do studia, spotkał „jednego z ich wspaniałych asystentów reżyserów”, który powiedział:
Rog, musimy powtórzyć te końskie linijki. Byłem jak „Dlaczego?”, a on odpowiedział „No… byłeś zbyt intymny. To brzmi tak, jakbyś nie mówił tego do konia. „Co ty masz na myśli” – spytałem, a wtedy on odtworzył nagranie.
Jeśli chcecie posłuchać, jak świetne umiejętności uwodzenia swojej klaczy wyrobił Clark, to odpalcie poniższy film na minucie 16:30 (gdyby mój timelock nie zadziałał).
Czytaj też: Najważniejsze założenia przy produkcji Cyberpunka 2077
Źródło: VG247