Jak wyobrażacie sobie bitwy przyszłości? Lasery? Śmierć „nie wiadomo skąd”? Może informatyczny pogrom? Patrząc po obecnych trendach znacznie bliżej jest nam coś innego.
A mowa o autonomiczności oraz zdalnym sterowaniu, czyli technologiom, które mogą uratować życie tysiącom żołnierzy. Nie mówiąc już o milionach, kiedy będą w stanie brać udział w najbardziej ryzykownych akcjach pokroju odgrywania roli wabika, czy wjazdu w samo serce bitwy.
W takie coś celuje właśnie Armia USA, która opracowała uniwersalny zestaw sprzętu i oprogramowania, który po montażu w pojeździe umożliwia zdalne sterowanie nim, a nawet półautonomiczny tryb. W wyniku tego celem armii jest stworzenie bezzałogowych pojazdów bojowych, które mogłyby operować razem z tymi załogowymi, ale również realizować misje w pojedynkę w ramach np. konwojów. Technologia ta nie jest jednak taka prosta.
Jak czytamy w Breaking Defense, amerykańskie centrum systemów pojazdów lądowych armii ujawniło, że ma pakiet sprzętu i oprogramowania umożliwiającego przekształcenie pojazdów załogowych w bezzałogowe. Armia przetestowała go na ponad 20 różnych pojazdach, od klasycznych Humvee po starzejące się transportery opancerzone M113. Zainstalował nawet zestaw na niemieckich ciężarówkach używanych przez armię brytyjską, które miały kierownicę, hamulce i inne elementy sterujące po lewej stronie.
Problemem okazuje się samo środowisko, jakim jest znacznie bardziej wymagający od stosowanych już technologii tego typu w powietrzu, a więc sama droga oraz infrastruktura, pomijając już przeszkody pokroju min, czy pułapek. Dlatego też obecnie Armia USA podczas testów swojego wynalazku korzysta nieustannie z czuwającego nad pojazdem personelu.