Reklama
aplikuj.pl

Twój samochód wie lepiej. A Ty tylko trzymaj kierownicę

Autonomicznych samochodów jeszcze nie ma i przez ładnych kilka lat pozostaną melodią przyszłości. Ale już dzisiaj samochód wie od nas lepiej. Sam decyduje o wielu aspektach codziennej jazdy. Kierowca staje się tylko dodatkiem, którego jedynym obowiązkiem jest trzymanie kierownicy, siedzenie prosto i zadbanie o zapięcie pasów.

Komputer wie lepiej…

Jakiś czas temu miałem przyjemność obejrzeć naprawdę świetny film. Współczesna kinematografia trochę po macoszemu traktuje paliwogłowych i nie raczy nas bogactwem wyboru w swoim rzemiośle. Nie twierdzę, że Amerykańska Akademia Filmowa powinna ustanowić odrębną kategorię dla filmów o tej tematyce. Jednak historia motoryzacji to tak naprawdę historia ludzkości. Historia progresji technologicznej i systematycznego pokonywania granic. Wracając do sedna. Film o którym piszę to Le Mans ’66. W trakcie jednej ze scen Ken Miles grany przez Christiana Bale‘a testuje nieśmiertelnego Forda GT40. W trakcie kolejnych przejazdów kierowca siedzi w niewielkim kokpicie wyścigówki zaplątany w kable komputera, który został umieszczony dosłownie na jego udzie.

Christian Bale i Matt Damon również mają wątpliwości co do autonomii… samochodowej oczywiście

Ken walczy z niedoskonałościami swojego samochodu i kilkunastoma przewodami krępującymi jego wszystkie ruchy. Sami wiecie, lata 60-te. Komputery równie dobrze mogły służyć do działań obronno-zaczepnych podczas różnego rodzaju dysput. Była to dla mnie znamienity pokaz tego jak producenci samochodów zaczęli odchodzić od czynnika ludzkiego. To cyfry miały określać charakterystykę motoryzacji. Nie twierdzę, że progres technologiczny pozbawił nas czystych doznań związanych z ujarzmieniem żelastwa, które nazywamy samochodem. Jest jedno ale. Obserwując potentatów tego rynku widzę bardzo niebezpieczny trend do odsuwania kierowcy na boczny tor. Wyposażone w coraz większe elektroniczne mózgi samochody pozbawiają nas możliwości używania naszego. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby efektem ubocznym nie było również pętanie naszego motoryzacyjnego serca. Nawet auta segmentu kompakt mają tak ogromne zaangażowanie elektronicznych wspomagaczy, że jedyną odpowiedzialnością użytkownika jest siedzenie na fotelu i zapięcie pasów bezpieczeństwa. Według mnie jest to ewidentna ewolucja w kierunku samochodu autonomicznego. Myślę, że większość z zainteresowanych słyszała to słowo.

Autonomia, ale dla kogo?

Jeżeli ma mnie wozić robot to poproszę o Bumblebee. Gość ogarnia ten temat.

Zdecydowanie nie dla osoby niegdyś zwanej kierowcą. W zamyśle to maszyna ma być autonomiczna od użytkownika. Chociaż sformułowanie pasażer wydaje się być bardziej precyzyjne  w tym równaniu. Bo tym się powoli stajemy. Pasażerami we własnych samochodach. Decydujemy mniej i rzadziej. Musimy godzić się na decyzje podejmowane za nas przez algorytmy komputera. Po raz kolejny spróbuję się wybielić. Nie jestem malkontentem. Po prostu jako libertarianin, nie tylko polityczny i społeczny uważam, że płacąc ciężko zarobione pieniądze za coś tak ważnego jak samochód powinienem mieć prawo decydować … mam propozycję.

Pewnego rodzaju novum. Każdy samochód na środkowej konsoli dostanie czerwony przycisk z napisem weź się w garść i nie bój się odpowiedzialności. Racja, zdecydowanie za duży przycisk. Idea jest prosta. System zabiera swoje zachłanne łapska i pozwala mi wrócić na miejsce szefa tego dansingu. Żeby nie było zbyt anarchicznie poproszę o pozostawienie ABS i ESP. Tak żeby nie było między nami złej krwi.

Symbioza i filozofia środka. 

Myślę, że jesteśmy w stanie znaleźć konsensus. Z pewnością za 20 lat część z nas uda się do salonu samochodowego, jeżeli takowe jeszcze będą i podejmie bardzo ważną decyzję. Z kim chcę żyć przez kilka, a może i kilkanaście lat swojego życia. Nie znam statystyk, ale wydaje mi się, że wiele osób ma dłuższy związek z samochodem niż ze swoją połówką. Jak wielu kierowców tak wielu kryteriów. Niektórzy zechcą własnego Ubera. Tylko bez tych kolesi i dziewczyn, za kółkiem. Tych którzy nawiązują w piątkowy, upojny wieczór dyskusję o pogodzie. Wołam swój samochód przez smartfona. Wskakuję na wygodna kanapę i za chwile jestem w domu. Widzę, że to bardzo intrygująca perspektywa. Z pewnością samochód autonomiczny pomógłby weekendowym wojownikom w bezpiecznym powrocie do domu. Podobnie jak CEO z dużej korporacji, który pracuje 18 godzin dziennie… a może po prostu osobie, która nie czuje tego co czuje ja kiedy wsiadam do samochodu

Posiadówki na ławce już nie tylko przed blokiem

Osobie, która chce bezpiecznie i bez zbędnego stresu dotrzeć z punktu A do punktu B. Nie mam nic przeciwko. Nie ufam jednak samochodom, które nie mają kierownicy i są super skomplikowaną taksówką. W pędzie do automatyzacji nie zapominajcie o takich ludziach którym jazda samochodem daje przyjemność. Szybkie podejmowanie decyzji i branie odpowiedzialności za te decyzje to największa frajda w motoryzacji. Nie każdy z nas może, a przed wszystkim nie każdy powinien być kierowcą wyścigowym. Jednak nie pozwólmy, żeby to fantastyczne doświadczenie zostało zastąpione przez bezduszny ciąg cyfr przetwarzanych za pomocą procesora.  

To nasza decyzja

Jakiś rok temu usłyszałem w radiu bardzo ciekawą informację. Od 2022 roku producenci aut sprzedający swoje produkty w UE będą musieli wprowadzić nowe systemy bezpieczeństwa. Poza asystentem pasa i wykrywaniem oraz ostrzeganiem przed pieszymi i rowerzystami  na drodze, wszystkie samochody będą miały bardzo ciekawy kaganiec. Chodzi tutaj o tzw. Inteligentne dostosowanie prędkości. Co stoi za tym enigmatycznym sformułowaniem?

Twój samochód zostanie wyposażony w system, który na podstawie GPS lub kamery określi maksymalna dopuszczalną prędkość na danym odcinku drogi. Jeżeli przyjdzie Ci do głowy  żeby tą prędkość przekroczyć, system delikatnie mówiąc pokaże Ci środkowy palec. Europosłowie w całej swojej nieomylności doszli do wniosku, że poprawi to poziom bezpieczeństwa na drogach. Jego działanie będzie wyglądało następująco. Kiedy zaczniesz się zbliżać do limitu prędkości samochód zacznie się przygotowywać na twoja absolutną nieodpowiedzialność. Na szczęście ograniczenie prędkości nie będzie wynikało z automatycznego hamowania. Komputer po prostu pozbawi samochód dopływu mocy. Dopiero kiedy spróbujesz przebić podłogę pedałem gazu, auto zacznie przyspieszać… jednak po chwili po raz kolejny przypomni ci różnego rodzaju sygnałami dźwiękowymi i ostrzeżeniami na desce rozdzielczej, że jesteś piratem drogowym.

Użytkownicy metra i sieci tramwajowej z Brukseli określają kryteria budowy samochodów…

Decydenci twierdzą, że przez kilka pierwszych lat będzie istniała możliwość wyłączenia tego systemu. Wszystko w imię odpowiedniej adaptacji do nowej rzeczywistości. Po raz kolejny wychodzi na to, że oni są tam dla nas. Mamy dwa wyjścia. Jedno, wyprowadzić się na niemieckie autobahny, gdzie na pewnych odcinkach nie ma żadnych ograniczeń prędkości. Drugie, patrzeć na ręce naszych prawodawców z Brukseli. Nie przyjmować bezkrytycznie wszystkich dyrektyw i wymogów.

Odpowiedzialny kierowca lekiem na całe zło

Piszę to z pewnym przekąsem. Uwierzcie mi, miałem w życiu do czynienia z ogromną ilością nieodpowiedzialnych kierowców. Przede wszystkim w moim drugim zawodzie. Jednak nie wydaje mi się, że taka ingerencja w swobodę użytkowania naszej własności rozwiąże wszystkie problemy związane z drogową głupotą. Dopóki nie zmieni się świadomość kierowców żaden system, żaden elektroniczny kaganiec nie da gwarancji poprawy sytuacji na naszych ulicach. W 2017 roku główną przyczyna wypadków w Polsce było wymuszenie pierwszeństwa przejazdu. Nie wyeliminujemy każdej przyczyny wypadków bez całkowitego usunięcia czynnika ludzkiego. Jeżeli taka jest idea budowania nowego rodzaju samochodu wolałaby szczerą odpowiedź – „ludzie są zawodni, musimy systematycznie pozbawiać ich możliwości kierowania samochodem”.

Statystyki nie kłamią

Może to zabrzmi regresywnie, ale złożenie całej odpowiedzialności za bezpieczeństwo drogowe w układy scalone komputerów również nie jest wyjściem z problemu. Znajdźmy kompromis i jedźmy do przodu razem. Z kierownicą lub bez… decyzję pozostawiam wam.

Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News