Świat obiega właśnie wiadomość, że jakiś anonimowy milioner albo widzi w nowym gatunku gier potencjał zysku, albo naprawdę chce zobaczyć ich realizację w świecie rzeczywistym. Wpadł bowiem na pomysł realizacji rozgrywki Battle Royale z prawdziwymi ludźmi z krwi i kości na prywatnej wyspie.
Wygląda na to, że wizja rodem z serii Igrzyska Śmierci nie są aż tak odległa, jak możemy sądzić. Popularność gier Battle Royale sprawiła, że słyszał o nich praktycznie każdy, więc jeden z milionerów postanowił ogłosić na Hush Hush, że poszukuje współpracowników do zaaranżowania pola bitwy na prywatnej wyspie, której organizator nadal poszukuje. Na niej zmierzy się tradycyjnie 100 uczestników w walce o główną nagrodę w wysokości stu tysięcy funtów przez trzy dni po 12 godzin konkurencji każdy. Oczywiście w grę nie wejdzie ostra amunicja, a bronie airsoft, stosowny pancerz oraz wyposażenie.
Pytanie tylko, czy takie wydarzenie ma w ogóle sens? Nie wiemy, czy będzie filmowane albo transmitowane na żywo, a nawet jeśli organizator będzie w stanie sprostać wyzwaniu montażu masy kamer, to czy pokaz będzie w ogóle interesujący? Nie bez powodu wielu robi sobie żarty z tego, że w Battle Royale wygrywa ten, który najwięcej „kampi”, a mowa o grze wideo, a nie potyczce w realnym świecie, w którym trzeba jednak ruszyć zad z przytulnego miejsca w krzakach. Chyba że do konkursu zgłoszą się weterani sił specjalnych, lub komandosi… wtedy może zacząć robić się ciekawie.
Czytaj też: Alcatraz w Blackout to „małe battle royale”, które jest ciekawym eksperymentem
Źródło: HushHush