Bardzo wyboista była moja droga z grą Biomutant. Od niezrozumienia, przez przytłoczenie, po zaskoczenie. Pewne jest jedno – ta gra wymyka się wszelkim schematom.
Czym jest Biomutant?
Biomutant w serwisie Steam jest opisywany w taki sposób:
Biomutant to postapokaliptyczna gra RPG kung-fu w otwartym świecie, z niepowtarzalnym systemem wschodnich sztuk walki, w którym możesz łączyć ataki wręcz, strzelanie i zdolności mutantów. W całej krainie szaleje epidemia, a drzewo życia krwawi śmiercią z korzeni. Plemiona są podzielone. Zdecyduj o losie tego świata – czy będziesz zbawicielem czy poprowadzisz go ku jeszcze większemu mrokowi?
Mniej więcej tak to wygląda. Mamy kolorowy, postapokaliptyczny świat, który obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Kung-Fu jest tutaj mocno na wyrost, ale w grze mamy sporo walki, sporo eksploracji, ogółem sporo z gatunku gier RPG. Ale nie tylko.
Podstawy fabuły Biomutant łatwo pominąć
Jeśli pominiemy filmy wyświetlane w trakcie uruchamiania gry, Biomutant wrzuci nas w środek wielkiego świata i nie będziemy mieć pojęcia, o co tutaj chodzi. W grze mamy świat zniszczony apokalipsą, który zamieszkują zwierzopodobne stworzenia o ponadprzeciętnej (jak na zwierzęta) inteligencji. Losy apokalipsy poznajemy w trakcie rozgrywki, podczas której natkniemy się na wiele pozostałości starego świata.
Biomutant jest też historią naszego bohatera, którą poznajemy poprzez szereg retrospekcji oraz rozmów z postaciami, które kojarzą nasze dzieciństwo. Cofanie się w przyszłość jest też formą samouczków. Np. odwiedzamy miejsce, w którym cofamy się do czasów, kiedy jako dziecko uczyliśmy się wytwarzania przedmiotów. Po zakończeniu sekwencji, w docelowej rozgrywce mamy możliwość wytwarzania przedmiotów. Sprytny zabieg, który wplata w rozgrywkę sporo tego typu samouczków.
Zabrakło mi niestety czasu na przejście całej gry, przed napisaniem recenzji jestem jeszcze w jej I połowie, więc nawet jakbym chciał, nie mogę Wam zdradzić fabuły. Jej losy w dużym stopniu zależą od naszych decyzji. To my zdecydujemy o tym, czy przedstawiony świat pogrąży się w chaosie, czy będziemy próbować zażegnać zło i zjednoczyć zamieszkujące go plemiona. Nasze decyzje determinują też to, która strona bohatera wygrywa – zła lub dobra. Są one przedstawione w nieco oklepanej, ale pociesznej formie małego aniołka i diabełka, które pojawiają się na ekranie przy okazji różnych sytuacji.
Przedstawiony świat jest piękny, ale tylko z bliska
Biomutant czaruje kolorową grafiką i przedstawionym światem. Pozostałości dawnych cywilizacji zostało zdominowane przez rozrastającą się faunę i florę. Może nie jest to przesadnie oryginalne, ale całość utrzymano w nieco cukierkowej, trochę komiksowej stylistyce, co bardzo cieszy oko. A przy okazji daje nadzieję na to, że gra nawet za kilka lat będzie wyglądać dobrze.
Problemem jest jednak dystans rysowania. To co jest blisko nas – wygląda pięknie. Ale w tle widzimy głównie mgłę i bardzo niewyraźny zarys odległych obiektów. Szkoda, bo czasem chciałoby się popodziwiać widoki, a podziwiać… nie bardzo jest co, bo w oddali niewiele widać.
Na duży plus zasługują też modele postaci. Są szczegółowe i bardzo dobrze wyglądają w trakcie walki. A przy tym poszczególnie NPC są oryginalni i często bardzo zabawni.
Narrator robi robotę
Przez całą rozgrywkę towarzyszy nam narrator. Komentuje wydarzenia na ekranie, ale też podpowiada w dialogach. Postaci w grze nie mówią. Wydają niezrozumiałe dźwięki i przyznam, że chciałbym zobaczyć jak wyglądał proces ich nagrywania. Po takiej wypowiedzi usłyszymy narratora mówiącego np. On chce, żebyśmy zrobili dla niego…
Głos narratora w polskiej wersji językowej jest dobrze dobrany. Przyjemnie się go słucha, wręcz momentami kojąco. Ogółem dźwiękowo gra prezentuje się bardzo solidnie.
Ogarnąć Biomutant to duże wyzwanie. Ktoś się tu solidnie napracował
Po pierwszych 40 minutach z grą stwierdziłem, że to jakaś popierdółka dla dzieci. Po kolejnej godzinie uważałem, że gra jest zbyt skomplikowana i przekombinowana, a po jeszcze jednej czekałem zajarany na to, co będzie działo się dalej. Skąd te zmiany?
Początek faktycznie jest nieco powolny, a walka zbyt prosta. Im bardziej gra się rozwija, tym bardziej zauważałem, że Biomutant wymaga naprawdę konkretnego skupienia. Wszystko przez to, że nic tu nie jest takie samo jak w innych grach. Choćby ze względu na nazewnictwo. Mamy Wung-Fu, mamy moce psioniczne, mamy przedziwne nazwy przeciwników… Osoby przygotowujące polską lokalizację gry musiały mieć przy tym pełne ręce roboty, bo nazwy są wręcz karkołomne! Przez to też trudne do opanowania i zapamiętania. Dlatego też Biomutanta zwyczajnie trzeba się w pierwszych etapach rozgrywki nauczyć.
Miejscami jednak gra jest faktycznie przekombinowana…
Ile jest RPG w Biomutant?
Otwarty świat + rozwój postaci + ekwipunek, modyfikacja i tworzenie przedmiotów + dialogi = RPG!
Mniej więcej tak wygląda nasza matematyka. Świat faktycznie jest otwarty i poruszamy się po nim swobodnie. Postać rozwijamy nieco na kształt Diablo. Dodajemy punkty do podstawowych cech oraz za zdobyte różnego rodzaju bonusy możemy aktywować nowe umiejętności.
Postać tworzymy na starcie gry i wybór jest naprawdę spory. Wygląd naszego bohatera można modyfikować na wiele sposobów i jest w tym sporo zabawy. Wybieramy też różne klasy postaci, w tym elemencie naszego RPG jest zdecydowanie najwięcej.
Oto kilka zrzutów z etapu tworzenia postaci:
Dialogi są mocno ograniczone, choć to też zależy od tego, jaką opcję w Ustawieniach wybierzemy. Możemy je prowadzić swobodnie, albo mieć możliwość zadania tylko jednego pytania np. z trzech dostępnych. To mocniej pcha fabułę do przodu.
Miejscami gra jest jednak przekombinowana. Szczególnie jeśli chodzi o menu wytwarzania i modyfikacji przedmiotów oraz ekwipunek. Wiele razy musiałem się naprawdę mocno naklikać, żeby odnaleźć to, co akurat mnie interesowało. Nie pomagają tutaj komiksowe grafiki i napisy. Pasuje to do konwencji gry, ale w tym miejscu nieco psuje jej odbiór.
Walka w Biomutant, czyli jak to jest z tym Kung-Fu?
Walka w Biomutant jest bardzo dynamiczna. Dużo się dzieje, często mamy wielu przeciwników, a na ekranie rozbłyskują wartości zadawanych obrażeń oraz komiksowe wstawki w stylu BUM!I. Wbrew pozorom łatwo jest nad tym wszystkim panować. Szczególnie kiedy lekko oddalimy kamerę. Domyślna była dla mnie nieco zbyt blisko bohatera.
Walka przypomina gry z serii Batman. Nasz zwierzak potrafi przeskoczyć całą długość ekranu tylko po to, żeby zadać cios przeciwnikowi stojącemu dobre 15 metrów dalej. W podobny sposób działa też blokowanie, a sugestia użycia bloku pojawia się w formie odpowiedniej grafiki wyświetlanej nad atakującym przeciwnikiem.
Bić się możemy z wykorzystaniem przeróżnych broni jedno i dwuręcznych, rekwizytów takich jak wielka mechaniczna rękawica oraz strzelać. Albo rzucać. Zależy czego aktualnie używamy. Ciosy można łączyć w różnego rodzaju kombinacje. Mamy też dostęp do szerokiego wachlarza combosów, które możemy wykupić w trakcie rozgrywki dla każdej z używanych broni. To wszystko powoduje, że walka potrafi być zróżnicowana i nie nudzi się zbyt szybko. Szczególnie że jedni przeciwnicy są więksi, inni mniejsi, do jednych prościej jest strzelać, innych uderzać… Jest tu w czym wybierać.
Biomutant to ciekawa gra, ale każdego może wciągać na inny sposób
Powiem Wam pewną ciekawostkę. Promocją gry Biomutant w Polsce zajmuje się agencja Koch Media. Ciekawe, czy to celowy plan czy przydatek, ale to agencja lubiąca gry nietypowe. To oni zajmowali się promocją gry Maneater, w której graliśmy rekinem ludojadem. Teraz przypadła im produkcja, w której gramy futrzakiem w postapokaliptycznym świecie. To nie może być przypadek.
Biomutant początkowo mnie nie zachwycił. Wręcz odrzucił mnie na tyle, że skutecznie zostawiłem grę na kolejne trzy dni. Danie jej szansy było dobrym pomysłem. Biomutant zdecydowanie zyskuje przy bliższym poznaniu. Gra wciąga od strony fabularnej. Chce się poznawać dalszą historię oraz przeszłość przedstawionego świata. Sam świat jest ładny, kolorowy i dobrze wykonany, ale zdecydowanie przydałaby się większa odległość rysowania szczegółów.
Walka w Biomutant jest dobrze przygotowana. Daje sporo przyjemności i nie ma jej za dużo. Jest bardzo dobrze wyważona względem eksploracji. Nie mamy tu sytuacji, w której co 30 sekund wpadamy na grupę wrogów, ani też nie zdarza się, że przez 10 minut suniemy przed siebie i nic, ani nikogo nie spotykamy.
Biomutant jest grą przedziwną, ze względu na naprawdę pokręconą terminologię oraz nazewnictwo. Podaje nam znane schematy oraz mechanizmy innych, podobnych gier, ale w zupełnie nowej i wciągającej otoczce. Z dużą ciekawych pomysłów oraz ogromną dawką humoru. Brzmi jak przepis na sukces. Odświeżony Mass Effect musi poczekać, najpierw chce skończyć Biomutanta.