W ofercie Bloody pojawił się właśnie nowy zestaw słuchawkowy G580, który obok zdecydowanie najbardziej przyjemnego dla oka M510 i M550 sprawia wreszcie wrażenie nieprzesadzonego kiczu dla graczy. Sprawdźmy więc, co do zaoferowania ma Bloody G580, chwalący się przede wszystkim trybem dźwięku 7.1 oraz… podświetleniem RGB.
Pudełko i dołączone wyposażenie
Bloody G580 trafia do nas w opakowaniu utrzymanym w bardzo, ale to bardzo marketowym stylu. Nie znam powodu takiego wrażenia, które od razu odczułem po zabraniu się za test, ale plastikowe okienko na jednym z rogów i kartonowa podstawka wewnątrz, która skrywała tylko słuchawki, miała zapewne wiele do powiedzenia w tej kwestii.
Najważniejsze cechy Bloody G580
- Ogólne
- Przeważający materiał: tworzywo sztuczne
- Słuchawki wokółuszne zamknięte
- Podświetlenie muszli
- Regulacja muszli w dwóch płaszczyznach
- Długość przewodu w nylonowym oplocie – 200 centymetrów
- Kontroler poziomu głośności, podświetlenia i mikrofonu wbudowany w przewód
- Wsparcie oprogramowania
- Przetworniki neodymowe
- Średnica: 50 mm
- Impedancja: 16 Ohm
- Pasmo przenoszenia: 20 – 20 kHz
- Czułość: 105 dB
- Mikrofon
- Na elastycznym, odchylanym pałąku
- Jednokierunkowy
- Pasmo przenoszenia 100-10000 Hz
- Czułość: -44 dB
Design, materiały i wykonanie – jest nieźle i nawet unikalnie
Utrzymana w czerni obudowa Bloody G580 z jednej strony zachowuje pozory normalności i stonowania, ale projekt muszli, dodatek podświetlenia okręgu z logiem wewnątrz i sposób ich połączenia z pałąkiem niszczy to wrażenie. Podobnie zresztą, jak otaczająca główne wyżłobienie na muszlach metalowa siateczka, która wbrew pozorom nie skrywa pod sobą otworów, a lity plastik, zachowując zamknięty charakter zestawu słuchawkowego.
Pomijając kwestie samego wyglądu, Bloody G580 nie odstaje od konkurencji wykonaniem, a nawet wyróżnia nieco się na jej tle. Łączy w ciekawy sposób klasykę (widać to po pałąku i elipsowatych nausznikach) z gamingowym charakterem, stawiając jednocześnie na dwie srebrne wstawki. Nie liczcie jednak, że połączenie połączenie pałąka z muszlami zostało zrealizowane z wykorzystaniem metalowego elementu, bo ten jest tylko designerskim dodatkiem, ukrywającym plastik pod sobą. Warto podkreślić, że muszle można obrócić o 90 stopni, aby ułatwić transport zestawu.
Czytaj też: Test Green Cell PowerBoost. Tym powerbankiem odpalicie nawet 6-litrowego diesla
Bloody G580 nie sprawia jednocześnie wrażenia czegoś wykonanego po macoszemu. Jakość wykonania tego zestawu słuchawkowego i zastosowane do niego materiały są przyzwoite, jak na taki poziom cenowy, co podkreśla metalowe obicie działających z przyjemnym wysiłkiem prowadnic, pozwalających zwiększyć rozstaw muszli. Jednak to wielkie nauszniki i pałąk, czyli połączenie pianki memory i sztucznej skóry dobrej jakości, jest zdecydowanie najważniejsze w tym modelu.
Nie można też zapominać o umieszczonym jakieś 20 cm od słuchawek kontrolerze z niezależnym, płynnie działającym pokrętłem głośności, przełącznikiem on/off dla mikrofonu i przyciskiem do dezaktywacji i aktywacji podświetlenia. Niespecjalnie wprawdzie podoba mi się jego forma z plastiku, jak również wielkie gumowe osłonki, ale wszystko to, co negatywne w przypadku Bloody G580 sprowadza się przede wszystkim do mikrofonu. Ten został osadzony na grubym gumowym wysięgniku oraz obracanym module, którego podnoszenie/opadanie wywołuje całe 20 nieprzyjemnych przeskoków z „ząbka na ząbek” i robienie tego z zestawem na głowie może doprowadzić wręcz do bólu głowy.
Ergonomia Bloody G580
Jeśli będziecie pamiętać, żeby nie bawić się mikrofonem podczas korzystania z tego zestawu, w praktyce okaże się bardzo komfortowy. Osobiście spędziłem z nim kilkanaście kilkugodzinnych sesji i nigdy nie odczułem dyskomfortu i tym bardziej bólu, choć nie ukrywam, że kilkukrotnie musiałem „przewietrzyć” nauszniki przez gromadzące się w nich ciepło.
Czytaj też: Test zasilacza Thermaltake Toughpower GF2 ARGB 850W
Przy tym wszystkim kontroler mnie nie irytował, ale… nauszniki nie zapewniały odpowiednio wysokiego poziomu izolacji dźwięków z otoczenia. Daleko im wprawdzie do poziomu przepuszczania dźwięku rodem z otwartych słuchawek, a nawet tych z materiałowymi nausznikami nastawionymi na przewiewność, ale tak jak wszystko inne mogę ocenić na 8/10, tak izolację na jedynie 6/10.
Aplikacja Bloody-CM7.1
Kiedy zobaczyłem, że od dłuższego czasu Bloody nadal nie zaktualizował swojej aplikacji CM7.1, miałem nadzieję, że niedziałający przycisk pobierania uchroni mnie przed pisaniem tych słów. Nie działał z prostego powodu – system uznawał pobieraną z oficjalnej strony producenta paczkę ze sterownikiem za potencjalne złośliwe oprogramowanie, co w moim przypadku wymagało użycia innej przeglądarki.
Jednak sama w sobie aplikacja obsługująca G580 naprawdę nie jest potrzebna do szczęścia. Nie tylko dlatego, że wbudowany w nią equalizer posiada paskudne profile, które zbyt agresywnie modelują brzmienie, ale też przez to, że jedyna użyteczna w niej funkcja obejmuje aktywacje trybu wirtualnego 7.1.
Jakość dźwięku i mikrofonu
Nienawidzę się powtarzać i dlatego testy zestawów słuchawkowych dla graczy w cenie do 200 złotych wręcz strącają mi sen z powiek. Naprawdę chciałbym napisać o brzmieniu G580 coś ciekawego, ale zwyczajnie nie potrafię, bo to jest typowe, jak na modele tego typu. Cechuje się więc profilem „V”, gdzie średnica jest zepchnięta nieco w tył na rzecz basów i tonów wysokich, co potęguje rozrywkowe brzmienie.
Ogólną jakość można ocenić po prostu mianem przyzwoitej, a więc idealnej dla większości odbiorców zestawów słuchawkowych tego typu. Podobnie sprawa ma się z trybem wirtualnego 7.1, który rzeczywiście działa, poszerza przestrzenność, ale jednocześnie wprowadza zniekształcenia w muzyce, a w grach jego skuteczność jest zależna bardziej od przyzwyczajeń, niż specjalnie zwiększonej przestrzenności (przynajmniej moim zdaniem.
Czytaj też: Test pendrive Kioxia TransMemory U366 64 GB
Powyżej możecie też przesłuchać próbkę nagrania z wykorzystaniem mikrofonu, który pozwoli bez problemu porozumieć się w grze, choć jest przy tym nieco cichy i najpewniej będzie wymagał od Was zwiększenia jego czułości.
Test zestawu słuchawkowego Bloody G580 – podsumowanie
Zawsze powtarzam, że w cenie do 200 złotych jakiekolwiek podświetlenie i przesadzony projekt/wygląd, to przepis na katastrofę, a nie godny polecenia zestaw słuchawkowy na tle konkurencji. Przynajmniej jeśli w Waszym przypadku najważniejszy jest sam stosunek jakości i brzmienia do ogólnej ceny. Jeśli jednak w połączeniu oferowanym przez Bloody G580 widzicie coś, co spełni Wasze oczekiwania z nawiązką, to nie widzę żadnych przeciwskazań, żeby wydać na ten model 150 zł.