Słynny CEO Activision-Blizzard ogłosił, że gry wideo nie powinny być polityczne. Tak, też się trochę zaśmiałem.
Ja nie wiem, co Ci producenci gier wideo mają czasem za dziwne pomysły. Albo robisz grę polityczną albo nie. Bierzesz to na swoje barki i… no po prostu jest. A tutaj już mamy drugą sytuację, w której ktoś z firm tworzących gry nagle udaje, że jego produkcja nie jest polityczna, a w ogóle to całe studio się brzydzi poruszać takie temat. No błagam.
Przypomnijmy co było kiedyś z Ubisoftem. Firma zarzekała się, że The Division 2 to nie jest „USA po Trumpie” i np. rozbity Air Force One to nie oznacza, że tak się skończą rządy republikanów. Po czym, gdy prezydent USA blokował możliwość działania wielu instytucji państwowych chcąc zdobyć pieniądze na budowę muru granicznego z Meksykiem, Ubisoft zapowiedział, ze The Division 2 dopiero pokaże, co się stanie jak nie będą działały instytucje państwowe. Już pomijam fakt, że w świecie The Division 2 Meksykanie cieszą się z muru, bo ogranicza on rozprzestrzenianie się choroby z USA.
A teraz Bobby Kotick, który jest CEO Activision-Blizzard czyli firm, które są ostatnio wręcz skąpane w polityce – twierdzi, że gry wideo nie mogą być polityczne. Najważniejsza jest zabawa przez pryzmat gier. No tak. Ale o tym, że Blizzardowi wyjątkowo mocno zależy na pieniądzach chińskich obywateli rządzonych przez komunistyczny rząd oraz, że ostatnie Call of Duty: Modern Warfare zawiera autentyczną misję, która do tego przekłamuje historię to już nie pamięta.