Oczywiście. Wiem. Film to fikcja i trzeba traktować z przymrużeniem oka to co dzieje się na ekranie. I nie pisałbym tego artykułu, gdyby nie pewna kwestia – ci, którzy chcą nam przekazać swoje wizje, czyli reżyserowie, scenarzyści, pisarze – oni zwykle liczą na to, że zaangażujemy się w fabułę i poczujemy częścią prezentowanych nam wydarzeń. Że wejdziemy myślami w te fikcyjne krainy i przynajmniej na moment, uwierzymy, że są prawdziwe. A często nie jest to możliwe, bo po prostu nie da się uwierzyć w to co wyrabiają bohaterowie kinowych produkcji i jak na to reaguje otaczająca ich rzeczywistość – i nawet nie chodzi mi tutaj czarne charaktery i ich nikczemne poczytania, które często są po prostu absurdalne i służą jedynie „popychaniu” fabuły do przodu. Ooo, nie. To by było za proste.
Owszem, niektóre sceny są totalnym przegięciem i o tych nie będziemy tutaj mówić – kiedy coś wybucha co kilka sekund, lecą bombowce, walą się wieżowce, Rambo już za chwilę pokona Godzillę, to ciężko jest w ogóle stosować do takich obrazów jakieś poważniejsze normy oceny. Przypomnijmy sobie przecież co się działo w Ameryce po zamachu na World Trade Center. Jaka była reakcja całego świata na tamte wydarzenia, do dzisiaj czujemy na sobie efekty tragedii w Nowym Jorku. Kiedy więc widzimy w filmach jeszcze większą skalę rozpierduchy, nad którą kilka scen później wszyscy przechodzą do porządku dziennego – cóż, wtedy możemy tylko wyłączyć racjonalne myślenie i skupić się wyłącznie na obserwowaniu eksplozji, bo z realizmem ma to tyle wspólnego co nasi politycy z mówieniem prawdy.
Ale nawet w tych filmach, które, przynajmniej w teorii, są czymś więcej i mają skłonić do myślenia – nawet tam mają miejsce sceny w które, mimo najszczerszych chęci, uwierzyć jest ciężko. Zwłaszcza jeśli choć trochę znamy się na prawie (przykłady które zamieszczam odnoszą się głównie do prawa obowiązującego tam gdzie ma miejsce akcja, czyli w większości w Ameryce – ale nasze, polskie często jest zbieżne, różniąc się tylko technicznymi detalami, np. długością wyroku).
Tak więc, przy założeniu, że prawo w świecie filmu jest zbliżone do naszego realnego, przedstawiam Wam listę postaci, których akcje bardzo szybko doprowadziłyby do legalnego procesu i rychłego ich zapuszkowania (Przestrzegam też z góry – będą spoilery!). Czasami na dość długo. Oto…:
1. George Stacy, ojciec Gwen Stacy – The Amazing Spider Man.
Ten babol prawny jest łatwy do przeoczenia, lecz posiadając podstawową wiedzę prawną, można tę pomyłkę bez problemu dostrzec. Kapitan nowojorskiej policji, George Stacy podczas konferencji prasowej ogłasza wszem i wobec, że wydaje nakaz aresztowania zamaskowanego mściciela znanego jako Spider-Man.
W prawdziwym życiu byłby z mały problem z tym oficjalnym oświadczeniem, bo takie kompetencje w Ameryce posiada jedynie sędzia. Innymi słowy, byłoby to publiczne przyznanie się policjanta do złamania prawa. Co raczej nie wpłynęłoby pozytywnie na opinię publiczną.
2. Jack Valentine – Pan życia i śmierci.
Być może nie każdy jest obeznany z tym tytułem, ale jest to jeden z lepszych filmów w których zagrał Nicolas Cage. Wciela się tam w niejakiego Yuri Orlova, pragmatycznego handlarza bronią, ściganego przez niezmordowanego agenta Interpolu (Ethan Hawke). W pewnym momencie jesteśmy świadkami aresztowania postaci Cage’a… które to aresztowanie w ogóle nie powinno było mieć miejsca.
Dlatego? Bo Interpol nie wysyła swoich agentów w celu dokonywania aresztowań, ani nawet do prowadzenia śledztw w poszczególnych krajach. Tym się zawsze zajmuje lokalna policja.
3. Carl Fredricksen – Odlot.
Oczywiście, film o starszym człowieku który odlatuje wraz ze swoim domem by odwiedzić miejsce o którego zobaczeniu marzyła jego zmarła zona – to wzruszająca historia o przemijaniu i śmierci, o dążeniu by spełniać swoje marzenia, nawet jeśli trwa to długie lata. Niestety, prawo czasami bywa absolutnie bezdusznym tworem. Załóżmy, że film się skończył… i teraz główny bohater ma przed sobą poważne kłopoty, gdyż czeka na niego szereg oskarżeń:
– Nielegalne wtargnięcie na terytorium obcego kraju – starszy pan raczej nikomu nie okazywał paszportu podczas swego przelotu nad granicą
– Niezastosowanie się do postanowienia sądu – niestety „napędzający akcję” dokument który nakazywał przeniesienie Carla do domu starców był absolutnie legalny. Ucieczka przed nim, razem z całym swoim domostwem, sorry – legalna nie była.
– Porwanie i wystawienie na niebezpieczeństwo nieletniego – to nieistotne, że młody chłopiec, Russell sam z własnej woli dostał się do latającego domu. W świetle prawa, podróżując wraz z nim do Ameryki Południowej, niebędący opiekunem Carl popełnia poważne przestępstwo.
– Zniszczenie publicznego i prywatnego mienia – cóż, tu nie trzeba zbyt dużo wyjaśniać. Wystarczy obejrzeć kultową scenę „odlotu”.
4. Johnny Utah – Na fali (Point Break)
Ten dość popularny w swoim czasie film akcji opowiada o agencie FBI (Keanu Reeves), ścigającym rabującą banki grupę przestępczą. Jedna z najbardziej ikonicznych scen (jak widać poniżej, naśladowana i parodiowana w innych produkcjach) przedstawia głównego bohatera tarzającego się po ziemi i opróżniającego w niebo cały magazynek swego pistoletu.
No cóż, pomijając fakt, że ogólnie prucie ołowiem w powietrze nie jest najlepszym pomysłem, takie pakowanie na oślep ze spluwy jest nielegalne w USA. Nawet – a może zwłaszcza – jeśli chodzi o stróżów prawa. Policjanci bowiem muszą się rozliczać z każdego wystrzelonego pocisku… a „strzelałem bo wyglądało to z boku super cool” nie jest niestety satysfakcjonującym wytłumaczeniem.
5. Wszyscy pogromcy duchów – Ghostbusters.
Cóż, ten film to komedia, więc tak należy go traktować… lecz mimo wszystko świat w którym toczy się akcja prawie nie różni się od naszego (no może oprócz obecności tych wszystkich duchów…), więc można przyjąć, że prawo tam też działa w podobny sposób.
Dlatego też dziwne jest to, że dumny przejazd należącego do sympatycznych łowców upiorów, słynnego samochodu ulicami Nowego Jorku, nie skutkuje szybkim zapuszkowaniem ich wszystkich… a przynajmniej poważną rozmową i ostrzeżeniem.
Czemu? Z prostej przyczyny. Używanie syren na drogach jest dopuszczalne tylko w przypadku pojazdów uprzywilejowanych – policji, straży pożarnej, karetek.
6. Bohaterowie Prison Break, Dr Kimble w Ściganym, Andy Dufresne w Skazanych na Shawshank, generalnie każdy kto ucieka z więzienia aby dowieść swej niewinności.
Cóż, możemy się łatwo identyfikować z bohaterami takich opowieści – to przecież ludzie niesłusznie skazani, zamknięci w pierdlu, którzy wydostają się aby udowodnić całemu światu, że nie popełnili przestępstw za które ich posadzono.
Niestety w prawdziwym życiu nie jest tak różowo. Wystarczy zapytać pewnego pana, niejakiego Michaela Pardue. Został on skazany na dożywocie za trzy brutalne morderstwa z użyciem dubeltówki. Uciekał z więzienia trzy razy i wciąż konsekwentnie odstawiano go z powrotem do celi. Pomiędzy tymi wszystkimi ucieczkami udało mu się doprowadzić do ponownego rozpatrzenia swojej sprawy. Okazało się wtedy, że wiele lat temu, podczas przesłuchania został przymuszony do złożenia fałszywych zeznań. Policjantom przede wszystkim zależało na przyznaniu się podejrzanego, nie na analizie – bardzo niepewnych – dowodów (to dość częsta praktyka obrońców prawa, w USA dzieje się to nagminnie). Pardue ostatecznie został oczyszczony z zarzutów… lecz z więzienia szybko nie wyjdzie. Siedzi za trzy próby ucieczki. Bo wiecie… to wbrew prawu. Nawet, jeśli się siedzi za niewinność.
7. Bruce Wayne/Tony Stark – Batman/Iron Man.
Scenariusz jest w obu przypadkach podobny. Niezwykle bogaty przedsiębiorca używa swojego majątku i zasobów firmowych by stać się polującym na przestępców superbohaterem, używającym najnowszych technologicznych gadżetów by dopaść złoczyńców. Fajna historia, miło się to ogląda, można się identyfikować z protagonistą… ale…
Już nawet nie chodzi o to że sami stawiają się ponad prawem – to zbyt prosty zarzut, bo wiele filmów z różnych stron wałkuje ten wątek i tu można znaleźć wiele argumentów „za” i „przeciw”. Chodzi mi mianowicie teraz o wspomniane gadżety. Bo wiecie…
Używanie własności korporacji dla osobistych korzyści jest w rozumieniu prawa kradzieżą.
Korzystanie z korporacyjnych funduszy dla własnych celów jest zaś sprzeniewierzeniem. Mówiąc inaczej – to czysta defraudacja.
8. Storm – X-Men.
Fabuła wszystkich filmów opowiadających o obdarzonych supermocami mutantach obraca się zwykle wokół większej lub mniejszej destrukcji, bitwy toczone przez „homo superior” zwykle skutkują ruinami i zgliszczami. Rezultat prawny czegoś takiego na pewno jest sądowym koszmarem… ale pomińmy tą „oczywistą oczywistość”.
Przestępstwo jednej z bohaterek, Storm jest bowiem natury bardziej „międzynarodowej”. Potrafi ona bowiem sterować pogodą, sprowadzać burze, latać, używać piorunów…
…zaś robiąc to bez zezwolenia, wpędza się w naprawdę poważne kłopoty. Bo manipulacja warunkami pogodowymi w celu działania na szkodę ludzką jest zakazana konwencjami genewskimi.
9. Policjanci w niezliczonych filmach akcji – Blade, The Amazing Spider-Man itp.
Hasło w stylu „stój, bo strzelam!” jest w zasadzie podstawą współczesnego kina akcji. W ten sposób policjant ujawnia się i daje uciekającej osobie szansę na pokojowe załatwienie sprawy, nieprawdaż? A jeśli ktoś ucieka przed policją, nie zważając na takie okrzyki, to prawdopodobnie ma swoje za uszami… dlaczego więc nie strzelić mu np. w nogę by go zatrzymać?
Cóż, dlatego, że policjantowi nie wolno użyć broni przeciw uciekającej osobie, jeśli ta osoba nie stwarza bezpośredniego zagrożenia dla innych. Wszyscy pamiętamy burzę medialną jaka miała miejsce po strzelaninie w Gorzowie Wielkopolskim – a wtedy funkcjonariusze mieli do czynienia z ewidentnie agresywnym i nieobliczalnym mężczyzną. W Ameryce społeczeństwo jest pod tym względem jeszcze bardziej wyczulone – ze względu na mnogość pozwów o tzw. „policyjną brutalność”, tamtejsi stróże prawa muszą bardzo uważać jeśli chodzi o używanie broni w stosunku do potencjalnych przestępców – rezultatem mogą być nawet zamieszki. Zachęcam do wyszukania na Youtubie relacji filmowych z prawdziwych aresztowań – można znaleźć tam sceny w których kilku policjantów uprawia swoistą formę zapasów ze stawiającym opór podejrzanym – siłując się z nim starają się go obezwładnić w jak „najłagodniejszy” sposób. Nikt nie używa pięści, czy nawet pałki policyjnej. Właśnie z opisanej powyżej przyczyny – mundurowi chcą sobie oszczędzić problemów w sądzie.
Tymczasem w filmie Blade, policjanci atakują głównego bohatera w zasadzie bez żadnej przyczyny, rozpoczynając kanonadę tuż po okrzyku „freeze!” (używając do tego nawet karabinów szturmowych), zanim ten ma szansę w jakikolwiek sposób zareagować. W Spider-Manie podobna sytuacja jest jeszcze bardziej absurdalna, funkcjonariusze strzelają do niego w dwóch scenach, przy czym pierwszy raz gdy ten rozmawia z jednym z nich – policjant ten oddając strzał do superbohatera, niemalże zabija schwytanego przez Człowieka-Pająka przestępcę. Zachowanie godne psychopaty.
W prawdziwym życiu zamiast pełnych akcji i eksplozji scen pościgów za złoczyńcami, mielibyśmy trochę nudnawy dramat sądowy w którym Peter Parker walczyłby w sądzie o jak największe odszkodowanie za złamanie prawa przez policję… i najprawdopodobniej by je bez problemu otrzymał.
[źródła: nytimes.com, tvtropes.com, natemat.pl, gadzetomania.pl, cracked.com, wikipedia.org, imdb.com zdjęcia: amazingspiderman.wikia.com, pixar.com, weebly.com, campusghanta.com, boitierrouge.com, blastr.com]