W wielu krajach dyskutuje się o legalizacji marihuany. Co ciekawe, tego typu spory sięgają znacznie dalej w przeszłość niż moglibyśmy się spodziewać.
W XVIII wieku na terenie Meksyku ksiądz José Antonio Alzate y Ramírez prowadził bowiem kampanię na rzecz zaakceptowania budzących kontrowersje roślin. Po przeciwnej stronie barykady znajdowała się Korona Hiszpańska oraz Inkwizycja.
Z dokumentacji z 1772 roku wynika, iż Alzate bronił marihuany, którą określał mianem Pipiltzintzintlis i którą to samemu uprawiał. Przypisywał jej wiele pozytywnych cech i stosował m.in. w leczeniu kaszlu, żółtaczki, szumów usznych, guzów, depresji oraz wielu innych przypadłości. Uważał również konopie za doskonały surowiec do produkcji lin do statków.
Czytaj też: W pobliżu Jeziora Galilejskiego odkryto pozostałości „Kościoła apostołów”
Z kolei przedstawiciele hiszpańskiej inkwizycji postrzegali halucynogen jako środek łączący człowieka z diabłem i dlatego zabronili go. Podobny los spotkał wiele innych roślin psychoaktywnych i zachowań, które rzekomo były sprzeczne z zasadami chrześcijaństwa. Dowody Alzate związane z korzystnym wpływem medycznej marihuany dotyczą zarówno osobistych doświadczeń, doniesień rdzennych mieszkańców czy marynarzy jak i tekstów z encyklopedii medycznych. Różnorodność XVIII-wiecznych źródeł na ten temat jest naprawdę imponująca.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News
Źródła sięgają oczywiście wcześniej, np. lekarz i botanik Jacobus Theodorus w swoim Neuw Kreuterbuch z 1588 roku doradzał kobietom używanie konopi w celu złagodzenia bólu brzucha. Z kolei pierwszym znanym anglojęzycznym zwolennikiem medycznej marihuany był Richard Hooke. Co ciekawe, choć Alzate nie przypłacił swoich publikacji życiem, to trzy jego gazety podlegały cenzurze.