Odprawie na lotnisku towarzyszy zwykle uroczy (albo wręcz przeciwnie) pies, który węszy w poszukiwaniu materiałów wybuchowych. Nie trafia jednak na koniec na pokład samolotu i dlatego właśnie Airbus postanowił załatać tę lukę.
W tym celu firma nawiązała współpracę z biurem Koniku, firmą biotechnologiczną, aby stworzyć pasywne rozwiązanie, a dokładniej mówiąc, elektroniczny nos. Ten elektryczny gadżet można zainstalować na lotniskach lub na praktycznie każdej powierzchni w kabinie samolotu.
Po co? Jak tłumaczy Julien Touzeau, szef ds. Bezpieczeństwa produktów w Airbus America, serwisowi Popular Mechanics:
Korzystając z tego rodzaju technologii, możemy rozładować napięcie związane z bezpieczeństwem… i być może wykorzystać psy do innych celów.
Czujniki składają się z genetycznie zmodyfikowanych żywych komórek, a dokładniej mówiąc macierzystych nerki albo mózgowych w kształcie gwiazdy. Wszystko po to, aby zapewnić sobie biologiczne receptory węchowe, które mogą identyfikować związki na podstawie zapachu.
Czytaj też: E-hulajngoa Fiat F500-F85 dostępna w ofercie Plusa
Jednym z powodów, dla których tak trudno jest stworzyć analizatory zapachów, jest to, że w przeciwieństwie do światła i dźwięku, zapach składa się z masy, a nie z energii. Aby rozwiązać ten problem, czujniki muszą nie tyle mierzyć, co analizować strukturę molekularną zapachu, aby sprawdzić, czy zapach pasuje do składu niektórych materiałów wybuchowych, chemikaliów lub zagrożeń biologicznych.
Kiedy już dojdzie do wykrycia groźnych substancji, algorytm ukryty w czujnikach poinformuje o tym służby bezpieczeństwa. Co ciekawe, chociaż początkowo ten biotechnologiczny sensor miał wykrywać tylko substancje chemiczne i materiały wybuchowe, w czasach obecnej pandemii zespół próbuje rozszerzyć jego możliwości o identyfikację chorób zakaźnych.