Chociaż nie można rzecz, że sterowce szkieletowe przeszły do historii, to trzeba przyznać, iż wypadek z udziałem słynnego LZ 129 Hindenburg zdecydowanie zepsuł opinię temu środkowi transportu. Ale naukowcy rozważają teraz przywrócenie sterowców do przenoszenia ładunków.
6 maja 1937 r. w katastrofie Hindenburga zginęło 36 osób na skutek zapalenia materiału opinającego szkielet sterowca. Od tamtego czasu podejmowano sporadyczne próby ożywienia przemysłu związanego ze sterowcami, ale nie odniosły one sukcesu. Teraz jednak badacze sądzą, iż taki środek transportu miałby rację bytu. Sterowce zajmowałyby się przenoszeniem ładunków w przyjazny dla środowiska sposób.
Czytaj też: Zobaczcie jak ląduje największy na świecie transportowiec
Sektor żeglugi morskiej w znacznym stopniu przyczynia się do emisji CO2. Około jedna czwarta (23 procent) światowej emisji dwutlenku węgla pochodzi z transportu. W Stanach Zjednoczonych wartość ta jest nawet wyższa i wynosi 29 procent. W kraju i za granicą łodzie odpowiadają za około 3 procent emisji pochodzących z transportu.
Korzystając z naturalnych prądów powietrza sterowce lub balony wypełnione wodorem mogłyby się przemieszczać przy niższym zużyciu paliwa i krótszym czasie podróży w porównaniu do tradycyjnej żeglugi. Oczywiście pojawiają się pewne trudności. Aby hipotetyczny sterowiec szkieletowy był tak samo skuteczny jak obecnie wykorzystywane łodzie towarowe, musiałby być ponad pięć razy dłuższy niż Empire State Building. Do tego należy dodać trudności z dokowaniem oraz kontrolowaniem tak dużego obiektu. Mimo wszystko zwolennicy pomysłu sądzą, że dzięki jego realizacji można by odciążyć inne gałęzie transportu oraz zmniejszyć postępowanie globalnego ocieplenia.
[Źródło: popularmechanics.com]
Czytaj też: Mikroplastiki są transportowane w atmosferze i znajdują się nawet w Arktyce