Suche stepy, pustynie i drewniane miasteczka rozsiane po Dzikim Zachodzie. Słoneczne Miami mieniące się światłem neonów, przyciągające widokiem piaszczystej plaży i intrygujące ciemnymi uliczkami Małej Hawany. Żywe miasta, ponury klimat noir czy królestwo leczące rany po wielkiej wojnie – te obrazy na długo zapadły mi w pamięć nie pozwalając zapomnieć o przeżyciach budowanych przez klimat w grach. Pytanie nasuwa się samo… Dlaczego gry zapadają w pamięć?
Grałem kiedyś w Red Dead Redemption. Do dziś pamiętam konne przemierzanie południa Stanów Zjednoczonych, a nazwy miejscowości wciąż grają mi w głowie. Armadillo, Mac Farlane’s Ranch i Blackwater – niezwykłe miejsca z rozgrywającą się w nich niezwykłą historią. Wszystko okraszone wspaniałą oprawą graficzną i doskonale wpasowującą się ścieżką dźwiękową tworzyło istne dzieło sztuki. Jednak bez jednego ważnego elementu, bez odpowiedniego tła John Marston wraz z stepami, miasteczkami i meksykańskimi gangami rozpłynąłby się w odmętach pamięci, na zawsze zamknięty w zakurzonym pudełku z grą Red Dead Redemption.
Klimat w grach to klucz do nieśmiertelności!
Więc jaki to element? Co sprawia, że gry wspominamy latami? Co powoduje nostalgiczną tęsknotę za minioną przygodą i chęć jej powtórzenia? – klimat. Jeden najważniejszy element, którego nie można zmierzyć, zaprojektować czy wyprodukować. Klimat w grach. On po prostu jest. Unosi się gdzieś w powietrzu, wyczuwalny przez szósty zmysł. Tworzy się sam, jako efekt połączenia grafiki, oprawy dźwiękowej, świata czy postaci, jako owoc pracy najznamienitszych twórców. Decyduje o charakterze tytułu, jego odbiorze i trwałości. Dzięki niemu gry starsze, gorsze technicznie i fabularnie przeciętne mogą zyskać stałe miejsce we wspomnieniach gracza.
To przez klimat w grach sam wspominam średnie fabularnie Diablo, w którym przy akompaniamencie mrocznej muzyki przemierzałem ponure podziemia. Dzięki niemu powracam do słonecznego Vice City, przepełnionego pastelowymi barwami i duchem lat 80. To przez klimat wśród erpegów najbardziej cenię sobie pierwszego Wiedźmina mimo, że następne odsłony przewyższyły go graficznie i technicznie. I to jest największa zaleta gier wideo. Bo podobnego uczucia nie dostarczy żaden film czy nawet najlepsza książka. Nic nie zastąpi poczucia przemierzania wirtualnego świata i poznawania go, bo jedynie gry oferują „ten” rodzaj niezastąpionej otoczki.
Jako szczyt ewolucji tekstów kultury, gry składają się z wielu elementów. Fabuły, mechaniki, grafiki i ścieżki dźwiękowej. Mogło by się wydawać, że zależnie od charakteru produkcji, to inny element decyduje o jej pamięci bądź zapomnieniu. Jednak rzeczą decydującą i najważniejszą jest nie fabuła, grafika, ścieżka dźwiękowa czy wykreowany świat lecz ogólny klimat panujący w grze. Nic nie zostanie po wodotryskach graficznych, wciągającej historii czy dobrym soundracku jeśli nie ma tego jednego, magicznego elementu. Bez tego wspaniałego tła unoszącego się w powietrzu nawet najlepsza superprodukcja zakończy swój żywot wśród zakurzonej sterty wielu innych tytułów, o których już nigdy nikt nie wspomni.