BMW lubi być elastyczne. Widać to po najnowszej firmy, z której obecnie korzysta, bo ta może przyjąć na swój pokład wszystko, a to może być w obecnych czasach zgubne.
Co miałem na myśli przez wzmiankę o „wszystkim”? Tak naprawdę… wszystko, pomijając kwestie hybrydowych systemów. BMW na jednej tylko platformie może zbudować samochód z silnikiem spalinowym, z dodatkiem hybrydy, hybrydy typu plug-in i wreszcie w pełni elektryczny.
Wprawdzie BMW próbowało bawić się z dedykowaną dla BEV, czyli w pełni elektrycznych samochodów, platformą, ale wycofało się z tego pomysłu. Nie było to mądre, bo tylko solidny projekt i przemyślane rozwiązania wyłącznie z myślą o EV są w stanie sprawić, że producent wyciśnie ze swoich elektrycznych modeli wszystko to, co najlepsze.
Teraz postawieni wysoko pracownicy BMW martwią się, że samochody marki nie będą stanowiły wielkiej konkurencji w porównaniu do samochodów elektrycznych stworzonych od podstaw. Jak czytamy:
BMW powinno zmienić kurs i stworzyć platformę technologiczną tylko dla samochodów elektrycznych, odchodząc od opracowywania samochodów, które mogą być wyposażone w silniki elektryczne lub spalinowe – mówi szef rady zakładowej.
Tylko dzięki własnej e-architekturze możemy w pełni wykorzystać zalety pojazdu elektrycznego – powiedział z kolei Manfred Schoch dla magazynu Der Spiegel (via Reuters)
Czytaj też: 8950-konne portfolio, czyli Dodge na 2021 rok
Musimy przy tym zauważyć, że BMW zdecydowało się na tak elastyczne rozwiązanie ze swoimi platformami w celu ograniczenia kosztów rozwoju EV. Może się to opłacać w okresie przejściowym, ale gdy sprzedaż samochodów w pełni elektrycznych wzrośnie do wysokiego poziomu, BMW zacznie popadać w tarapaty przez konkurencję.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News