Norweska firma Podbike ogłosiła, że elektryczny rower Frikar zacznie trafiać do pierwszych klientów w rodzimym państwie już w tym roku. Co wyjątkowego oferuje ten trójkołowy, jednomiejscowy pojazd elektryczny z demontowaną kabiną, który w świetle prawa jest ebike?
Elektryczny rower Frikar firmy Podbike za wszelką cenę chce zaliczać się to kategorii rowerów. Stąd ograniczenia… które obchodzi
Frikar imponuje przezroczystą kabiną z wycieraczką na ogromnym wysięgniku oraz stąpaniem po cienkiej granicy między rowerem, a motocyklem/samochodem. Z wyglądu wygląda bowiem, jak mikrosamochód, co tylko podkreśla jego przód, tradycyjne światła z kierunkowskazami, regulowany fotel, 160-litrowa przestrzeń ładunkowa, czy lusterka boczne.
Czytaj też: Obłe, opasłe i unikalne, czyli skutery BMW z retro-pakietem Nmoto Golden Age
Najbardziej imponujący jest jednak jego układ napędowy, który teoretycznie posiada ograniczenie wspomagania do 25 km/h. Ten składa się z tak naprawdę trzech silników/generatorów. Dwa z nich działają, jako elektroniczna przekładnia, a jeden, jako silnik wspomagający i jednocześnie elektroniczny hamulec. Taką konfigurację umożliwia pozbycie się łańcucha na system drive-by-wire, który jest bezpośrednio zaprzęgnięty do funkcjonalnych pedałów rowerowych. Samo pedałowanie zasila generator i łączy się z parą silników w piastach tylnych kół.
W praktyce oznacza to, że wspomaganie rzeczywiście zapewnia 250-watowy silnik elektryczny, ale podczas pedałowania rowerzysta generuje nadmiarową energię, która trafia do generatora bez żadnego limitu. Dzięki czemu prędkość może wzrosnąć poza tę wspomagania, ale do poziomu elektronicznego limitu 60 km/h. Uzupełnia go znacznie mniej przekombinowany 877-Wh dementowany akumulator, który na jednym ładowaniu jest w stanie zapewnić zasięg na poziomie od 50 do 80 km.