Niezwykłe opisy, idealny balans między futurystycznym wyobrażeniem świata za kilkaset lat a tym, sprzed naszej ery, bohaterowie jak żywi… to tylko kilka zalet debiutanckiej książki Ericka Pola pod tytułem Immersja. Jej premiera zaplanowana jest na 1 sierpnia, ale dzięki Wydawnictwu Uroboros mogłam przeczytać ją wcześniej. Oto moje wrażenia.
Podejmij niebezpieczną grę, w której stawką jest świat realny i twoje życie!
Immersja ma blisko 600 stron, grafik jest bardzo niewiele, nad czym osobiście ubolewam; lubię ilustracje, są swoistym punktem zaczepienia w danej historii. Okładka bardzo mi się podoba, ogólnie całe wydanie jest na plus, książka jest solidna, dzięki czemu przy takiej ilości stron nie łamie się i nie psuje. To tak w skrócie o fizycznych przymiotach tej powieści.
Ale przejdźmy do treści.
Autor wprowadza nas powoli w fascynujący świat przyszłości – korony szyfrujące, pejzaż piramid cyberwież (chcę w takiej zamieszkać!), kontrolowanie sieci za pomocą myśli – to codzienność dla naszych bohaterów. Jednak gdzieś w tym wszystkim powstaje MayaVR, gra mająca przenieść jej uczestników w świat kultury minojskiej, pozwolić im przeżywać to, co ludzie przeszło półtora tysiąca lat przed naszą erą na Krecie. Dla jednych jest to tylko zabawa, turystyka nowej generacji, niezwykle realna, pozwalająca zatracić się w wirtualnym świecie, jednak dla innych to ważne narzędzie badawcze lub poligon wojskowy. Wchodząc w świat tej wirtualnej rzeczywistości razem z Benem, pierwszym bohaterem jakiego w Immersji poznajemy, jesteśmy w stanie prawie poczuć i zobaczyć to co on. Opisy są niezwykle barwne i żywe, podczas czytania byłam nimi zachwycona. Starożytne Fajstos, zamieszkujący je ludzie, krajobrazy – wszystko oddane z dbałością o każdy szczegół. Jednak jak to zwykle bywa, takie wynalazki nie mogą służyć tylko nauce. Oprócz Arnike, bohaterki wprowadzonej do MVR równocześnie z Benem, wkrótce dołączają kolejni – wojsko, prywatne przedsiębiorstwa oferujący zupełnie nowy rodzaj turystyki.
A MayaVR wciąga, sprawia, że czasem ciężko pamiętać, że to tylko gra. Wszystko jest takie realne, można czuć ból, zapach, smak, całą gamę emocji. Ten świat oferuje pewną dzikość, obcowanie z naturą i „ludźmi” nieskażonymi technologią i cywilizacją, dla których Matka Ziemia jest boginią, a Zasady gwarantują ład i porządek. Poznajemy kwitnące miasto Fajstos, rządzone przez kobiety, które radzą sobie z tym bardzo dobrze. Jednak żadna idylla nie może trwać wiecznie i nad tym pięknym światem pojawia się widmo zagłady.
Jaka w tym wszystkim będzie rola naszych bohaterów musicie sami się dowiedzieć i wierzcie mi, nie pożałujecie. Choć długość Immersji może niektórych odstraszać, czyta się ją sprawnie, głównie dzięki niezwykle ciekawej treści. Erick Pol ma przystępny i dobry styl, umiejętność tworzenia bardzo plastycznych opisów i snucia naprawdę dobrej i wciągającej historii. Z jednej strony cieszę się, że to dopiero pierwsza część, ale z drugiej już chciałabym wiedzieć co będzie dalej.
Oczywiście, Immersja nie jest pozbawiona wad. A główną są chyba te nieszczęsne opisy. Jak mogę tak pisać, skoro ciągle się nimi zachwycam? Ano mogę, bo czytając je wszystkie zdaję sobie sprawę, że na dłuższą metę mogą nużyć i sprawić, że dynamiczna fabuła zaczyna się bez potrzeby rozwlekać. Poza tym, nie każdy lubi taką ich ilość. Wiadomo – świetnie pobudzają wyobraźnię, pozwalają odnaleźć się w miejscu i czasie, ale co za dużo, to nie zdrowo. Muszę też wspomnieć, że choć całość świata stworzonego przez Ericka Pola to kawał naprawdę dobrej roboty, to jego słabym punktem są postacie, zwłaszcza kobiece. W ogólnym rozrachunku bardzo często były mdłe, jednowarstwowe, bardzo proste. Choć może takie było zamierzenie, żeby czytelnik mógł dostrzec w wygenerowanych przez sztuczną inteligencję „ludziach” pewną sztuczność właśnie. Coś w tym mogłoby być, gdyby nie to, że płaskie i jednowymiarowe zdają się też postacie „prawdziwe”.
Mimo tych paru wad, do których zresztą w ciągu tych kilkuset stron przywykłam, książka jest naprawdę dobra. Nie jest to arcydzieło, nie wiem czy przeczytam ją kolejny raz, ale wiem, że będę czekać na drugą część. I myślę, że z czystym sercem będę mogła wam Immersję polecić. Po przeczytaniu mojej recenzji, mam nadzieję, będziecie mieli choć odrobinę świadomości po jaką lekturę sięgacie. Nie chciałam przybliżać zbyt wiele treści, bo uważam, że popsułoby to zabawę.
Zostawiam wam eksplorowanie przyszłości i przeszłości. To, nawiasem mówiąc, naprawdę genialny i rzadko ( a może i wcale?) spotykany pomysł, by połączyć ze sobą tak odmiennie różne epoki, pozwolić im się przenikać i oddziaływać na bohaterów.
Jednak pamiętajcie, to tylko gra. 😊
Moja ocena – 7,5 pięknych cyberwież/10.