Nowa minister energetyki Francji nazwała francuski projekt nuklearny „bałaganem”. Europejski reaktor ciśnieniowy (EPR), który został oddany do użytku w elektrowni jądrowej Flamanville zwyczajnie powoduje zbyt wiele problemów.
EPR we wspomnianej elektrowni łączy się z dwoma istniejącymi reaktorami wodnymi ciśnieniowymi, a jego najnowsze opóźnienie wydłużyło czas projektu z 13 do 17 lat. Ogólnym celem projektu EPR było wyposażanie elektrowni jądrowych o największej mocy na świecie pojedynczymi reaktorami, które byłyby mocniejsze i bezpieczniejsze.
Ma to sens, bo (European Pressurized Reactor) EPR zużywa mniej uranu, dzięki swojej chemicznej konstrukcji, która jest bardziej wydajna. Nie jest to jednocześnie żaden poważny skok technologiczny, a bardziej kolejny krok na drodze energii z atomu (via Popular Mechanics).
Reaktor EPR sięga 2000 roku, kiedy pierwsze dwa reaktory zostały oddane do użytku we Francji i Finlandii. Pomimo przełomu w latach 2007 i 2005, nie dotrzymano żadnych terminów, choć Finlandia ma szanse na dokonanie tego już za rok, podczas gdy Francja wspomina coś o 2023 roku. To oznacza, że opóźnienie sprowadzi się do aż 10 lat i wzrostu wydatków z 3,9 do 14,6 miliardów dolarów.
Czytaj też: Ten stuningowany Mercedes-AMG G63 wygląda godnie
Pierwotnie reaktor EPR miał rozpocząć działalność komercyjną w 2013 roku i kosztować 3,3 miliarda euro. Jednak projekt nieustannie nękały opóźnienia i wzrosty kosztów. Co ciekawe, EPR sam w sobie nie jest zły, bo z czasem przemianowany na Evolutionary Power Reactor, działa już bez problemu w Chinach.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News