Reklama
aplikuj.pl

G2A zwróci 10-krotność kwoty skradzionych kluczy deweloperom

Deweloperzy już odpowiadają

G2A zwróci 10-krotność kwoty skradzionych kluczy deweloperom
G2A zwróci 10-krotność kwoty skradzionych kluczy deweloperom

Przed kilkoma dniami w sieci ponownie wybuchł problem związany z rzeszowskim sklepem G2A, którego deweloperzy po raz kolejny zaczęli oskarżać o bądź co bądź, swoje wyniki finansowe, które mają przez nich maleć. Na stanowisko firmy nie musieliśmy długo czekać, bo hasło, że „zamiast kupować gry z G2A, lepiej je ukraść” rozeszło się w sieci szerokim echem. 

Czytaj też: Kolejny dowód na istnienie Red Dead Redemption 2 na PC

Gdzie tkwi domniemany problem z G2A?

Teraz G2A w swoim obszernym poście wzięło na celownik jedne z głównych oskarżeń, które lądują pod adresem firmy. Mowa o tym, że zajmują się sprzedażą kradzionych kluczy – te złodziej pozyskuje na skradzioną kartę kredytową, aby następnie sprzedać je na platformie. Proces na tym się jednak nie kończy, bo wreszcie kradzież zostanie wykryta, a tak zwany „chargeback” usunie kilka cyferek z konta wydawcy/firmy, a ci kodów już nie odzyskają, choć mogą je zablokować. Wtedy z kolei kupujący na G2A, który otrzyma niedziałający kod, może domagać się od sklepu zwrotu, który podobno jest prosty do uzyskania.

Całą falę wiadomości rozpoczął tak naprawdę ten wpis na Twitterze od Mike Rose:

G2A ma proste rozwiązanie

Do niego doszła masa innych deweloperów i wydawców, dlatego G2A postawił sprawę jasno:

Zapłacimy developerom 10 razy więcej niż ci stracili na chargebackach, po tym, jak ich klucze zostały nielegalnie sprzedane na G2A. Warunek jest prosty: developerzy muszą udowodnić, że kradzież miała miejsce w ich sklepach.

Takie rozwiązanie problemu wydaje się świetnym pomysłem, bo przecież wykazanie chargebacku nie powinno być dla pokrzywdzonych problemem. Żeby dodatkowo zadbać o uczciwość i przejrzystość, sprawami tymi zajmie się trzecia firma audytorska, którą G2A poprosi o „przeprowadzenie bezstronnej analizy obu stron – sklepu deweloperskiego i G2A Marketplace. Koszt pierwszych trzech kontroli jest na nas, każdy następny zostanie podzielony 50/50″.

Jeśli sprawa wykaże, że rzeczywiście wydawca/twórca został okradziony, to G2A zwróci dziesięciokrotność straconej kwoty. To jednak nie koniec ogłoszenia. Sklep pisze w nim jeszcze, że:

1. G2A jest platformą sprzedażową, której celem jest sprawienie, żeby ceny dla graczy były możliwie najniższe.

2. Model biznesowy G2A jest dokładnie taki sam, jak na innych ogólnoświatowych platformach transakcyjnych, w rodzaju Amazona czy eBay’a, ze wszystkimi ich wadami i zaletami. I tak jak oni robimy wszystko, by zmaksymalizować plusy i zminimalizować minusy. Jesteśmy do tego zobligowani nie tylko przez prawo, ale również naszych klientów.

3. Spośród wszystkich platform sprzedażowych, G2A oferuje najlepsze udziały dla właścicieli praw autorskich – G2A Direct. Nikt inny nie daje developerom tak wielkiego procentu przychodów, gdy sprzedaje ich twory w swoim sklepie.

4. G2A, jak większość internetowych biznesów, korzysta z automatyzacji marketingu, więc każdy produkt na naszej platformie może zostać wyświetlony zależnie od zainteresowań klienta.

5. Jeśli jakikolwiek developer sądzi, że na naszej platformie są klucze, które nie powinny na niej być, jest szybka i łatwa metoda, by to zgłosić. Wystarczy się z nami skontaktować. Jeśli jakikolwiek klucz został pozyskany nielegalnie, usuniemy go, zablokujemy sprzedawcę i wydamy jego personalne dane odpowiednim służbom.

To jednak nie koniec historii, bo po oświadczeniu i bezpośrednim wskazaniu przypadku Mike’a Rose’a przez G2A, ten zabrał głos w sprawie. Sklep w ogłoszeniu twierdzi, że Mike nie kontaktował się z nim w domniemanej sprawie niszczenia sprzedaży gry Descenders przez klucze na G2A. Wskazuje też, że od premiery w maju sprzedało się tam podobno tylko pięć kopii, co jest oczywiście niewielką liczbą. To z kolei sprawia, że oskarżenia Rose są nieuzasadnione. Ten jednak twierdzi, że

G2A have written a lengthy post responded to my tweets https://t.co/L9ywk7wNvM

So here’s my response:

– They’re lying. I did get in contact, and talked to them at length. I have all the emails, so I guess I’ll have to post those soon
– I never mentioned chargebacks at any point

— Mike Rose (@RaveofRavendale) 5 lipca 2019

https://www.g2a.com/news/latest/g2a-vows-to-pay-devs-10x-the-money-proven-to-be-lost-on-chargebacks/

Wskazuje też na to, że z 231 obecnych na G2A kodów (według sklepu) do Descenders aż 45% z nich należało do jednej osoby, a łącznie trzy odpowiadają za większość z nich. To według niego dowód na szachrajstwo. G2A z kolei świetnie zdementowało fakt, że kompletnie zniszczyło biznes Rosa, bo nawet przy tych 231 kluczach, to ciągle zaledwie 0,72% sprzedanych kopii (via SteamSpy). Według niego to z kolei i tak niemożliwe, że przy cenie Descenders w okolicy 20$ ktoś jest w stanie sprzedawać je za połowę ceny:

Here’s how much Descenders cost throughout its lifetime. The cheapest price at the time of these keys going up was $22.49.

How were they appearing on G2A for nearly half the price? Is that genuinely not cause for concern to the people running the sales platform? pic.twitter.com/UpcNSLHloP

— Mike Rose (@RaveofRavendale) 5 lipca 2019


Sprawa ciągnie się i zapewne nieprędko (a nawet czy w ogóle) rozwinie się, a dwie strony podadzą sobie dłonie. G2A na samym końcu oświadczenia wychodzi też z krytyki z twarzą, tłumacząc proces incydentu powiązanego z nabywaniem kluczy z kradzionych kart i to, dlaczego w jego sklepie jest aż tak tanio. Powód? Według sklepu liczne rozdawnictwa, paczki pokroju Humble Bundle, sprzedaż masy kluczy po obniżce prosto od twórców lub hurtowników.

Czytaj też: Cyberpunk jest na wskroś politycznym wymysłem, czym będzie i Cyberpunk 2077

Źródło: G2A, Twitter