Wyniki badania opublikowanego na łamach Geology sugerują, że co roku na całym świecie ma miejsce ponad 17 000 uderzeń meteorytów. Większość z nich spada jednak na niskich szerokościach geograficznych. Może to oznaczać, iż w obrębie równika istnieje większa szansa na zaobserwowanie spadających z kosmosu obiektów.
Jednocześnie to Antarktyda stanowi najłatwiejszy teren w kwestii poszukiwań. Większość zebranych do tej pory meteorytów znaleziono na tym właśnie kontynencie. Wiąże się to oczywiście z faktem, że ciemną skałę można bezproblemowo dostrzec na śnieżnym, białym tle. Wiedza dot. tego, ile uderzeń miało miejsce na danym obszarze, pozwala ekstrapolować tę liczbę na resztę planety.
Problem w tym, że lodowce Antarktydy ciągle się przesuwają, topnieją czy też pokrywają nowe obszary. W efekcie nie ma pewności, czy znaleziony meteoryt faktycznie wylądował w tym miejscu, czy może „przywędrował” tam z innego obszaru. Aby wyeliminować ten problem, autorzy badań obliczyli ruch lodu, a także szereg innych czynników, w tym tempo gromadzenia się śniegu i sublimacji lodu.
Czytaj też: Ta symulacja sprawdziła ochronę Ziemi przed asteroidami
Analizując globalne dane, naukowcy doszli do wniosku, że liczba uderzeń w okolicach biegunów stanowi około 65 procent tego, co upada w obszarach okołorównikowych. Matthew Genge twierdzi jednak, że – choć trend jest widoczny – to może być efektem błędnej interpretacji informacji. Z kolei Paul Chodas jest zdania, iż większość meteorytów przylatuje z pasa asteroid, który krąży wokół Słońca w tej samej płaszczyźnie co Ziemia i dlatego najczęściej spadają one na równiku.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News