Przyznam się do czegoś – czuję się lekko uzależniony. Uzależniony od przywoływania Stronników, rzucania Sekretów, wykonywania zadań dziennych czy ciułania powolutku złota, które da mi dostęp do Areny, a zwycięstwa na niej – kolejne pakiety kart. Otwieranie tych pakietów z kolei to kolejne uzależnienie. Ten dreszczyk emocji, co też tym razem sprezentuje mi los i czy pozwoli mi to jeszcze bardziej ulepszyć moją talię.
Taki właśnie jest Hearthstone. Uzależniający w każdym calu. Jeśli ktoś powie teraz: „Hej, zagraj w Magica, to dopiero jest karcianka!”, odpowiem: tak. grałem. I owszem, bardzo lubię i cenię, jednak jakoś nigdy nie wciągnął mnie tak, jak gra Blizzarda. Co stoi za tą nieuchwytną magią? Okazuje się, że wiele elementów, z których część odnosi się bezpośrednio do naszej psychiki i postrzegania rzeczywistości. Przyjrzyjmy się więc im bliżej.
1. Easy to learn, hard to master
Gdy zaczynałem grę w Hearthstone, początkowo sądziłem, że jest to prościutka „popierdółka”, w której chodzi o rzucanie na stół kolejnych stronników i modlenie się, by przeciwnik nie miał w zanadrzu lepszych. I rzeczywiście, przez pierwsze tury tak to wyglądało. Potem jednak zauważyłem, że w swoim zbiorze mam kartę przyzywającą trzech stronników jednego typu, a także taką, która daje potężny bonus tym stronnikom. Gdyby więc mieć je obie jednocześnie w talii… Okazało się, że zagrywka ta pozwoliła mi nieraz wygrać i awansować wyżej w rankingu. Tyle, że nagle zacząłem spotykać przeciwników, którzy posiadali kartę zadającą spore obrażenia wszystkim moim minionom jednocześnie. Musiałem więc wziąć to pod uwagę w kalkulacjach i trzymać w ręce pewien zapas na taką ewentualność. W ten sposób, mechanika po mechanice, poznawałem grę i odkrywałem jej bogactwo, a dzięki świetnemu systemowi doboru przeciwników zawsze musiałem szukać nowych taktyk i kombinacji. Hearthstone okazywał się grą coraz bardziej złożoną, im więcej się w nią gra. Wspomniany wcześniej Magic stoi po drugiej stronie skali – jest skomplikowany od początku, a poziom wejścia może skutecznie zniechęcać tych, którym nie uśmiecha się ciągłe przegrywanie, by wreszcie, po wielu sesjach, zacząć od czasu do czasu wygrywać.
2. Jasno wytyczone cele
Każdy z nas lubi, gdy za swoje wysiłki jest nagradzany. Jak pokazały różne badania psychologiczne, lepiej, by nagroda była mniejsza, ale pojawiała się częściej. A już idealnie, gdy mamy do dyspozycji zarówno proste, małe zachęty, jak i cele średniego i dalekiego zasięgu. Tak też właśnie jest w Hearthstone. Za każde trzy zwycięstwa otrzymujemy złoto, za które później wykupić możemy pakiety kart, kolejne rozdziały przygód czy wstęp na Arenę (na której zresztą czekają na nas dalsze nagrody). Co więcej, codziennie pojawiają się zadania, za które otrzymujemy nieco więcej złota lub nawet pakiety kart. Uzbieraliśmy 100 monet? Możemy kupić pakiecik. 150? Proszę bardzo, wrota Areny stoją przed nami otworem. Ale to nie wszystko, bo są i dalsze cele. W każdym sezonie zdobywamy rangi. Uzyskanie rangi 20-tej skutkuje tym, że na koniec sezonu dostaniemy skrzynię ze skarbami. Jeśli zaś będziemy piąć się po szczeblach rankingu, wtedy im wyższa ranga, tym lepsza nagroda co miesiąc. Karty, złoto, pył (z którego tworzymy kolejne karty), rewersy dla naszej talii – do wyboru, do koloru. Potrzebujemy jeszcze innej zachęty? Służę uprzejmie: sięgnięcie pułapu 500 zwycięstw daną klasą daje nam dostęp do jej legendarnej wersji, ze złotymi obramówkami (czyli automatycznie +10 do szacunku wśród przeciwników). Tym sposobem Hearthstone cały czas zachęca nas do gry, do zwiększania swoich umiejętności, budowania lepszych talii i szukania nowych taktyk. W naturalny sposób z nooba robi gracza najpierw ogarniętego, potem liczącego się w rankingach, a na najlepszych czekają profesjonalne mistrzostwa. Gracz nie spostrzeże się, gdy z prostej gierki na wolną chwilę Hearthstone staje się dla niego sposobem na spędzanie długich wieczorów przed komputerem.
3. Małymi porcjami
Co jednak ważne i zdecydowanie odróżniające Hearthstone od gier pokroju Magica jest fakt, że to gra w której jedna partia nie trwa 30 minut czy nawet godzinę. Tutaj potyczka 15-20-minutowa może być uznana za prawdziwą wielką bitwę. Dzieje się tak, gdyż w talii możemy mieć maksymalnie 30 kart, a niektóre z nich bardzo szybko pozbawiają oponenta czy jego stronników cennych punktów życia. Dzięki temu karcianka Blizzarda to idealna gra na każdą okazję. Nieważne, czy jesteśmy zaganianym, pracującym rodzicem, częstym bywalcem komunikacji miejskiej, czy może studentem, mającym czasu wolnego więcej, niż przyzwoitość nakazuje. Możemy łatwo dostosować czas spędzony w grze do naszych chęci i możliwości. I to jest idealna synergia z punktem poprzednim: nieistotne, czy gramy 20 minut, czy 5 godzin, i tak jakaś nagroda nam wpadnie, choćby minimalna. Nie czujemy więc, że czas ten był stracony, jeśli akurat karta nam nie podeszła.
4. Płać, ile chcesz
Dla niektórych słowem kluczowym, które skreśli Hearthstone już na starcie, jest „Free-To-Play”. Dla tych mniej obeznanych z gamingową nomenklaturą: oznacza to, że sama gra jest darmowa, jednak za realne pieniądze możemy przyspieszyć swój progres, dokupując kolejne rzeczy (np. pakiety kart). Chciałbym jednak z góry uspokoić – Hearthstone to jedna z tych bardzo niewielu gier, w których mechanizm ten jest praktycznie nieszkodliwy. Co możemy mianowicie kupić za realną walutę? Dostęp do Areny, pakiety kart, przygody i alternatywnych bohaterów. Ci ostatni to tylko kosmetyka, więc nie zaburzają balansu gry. Pozostałe opcje dają nam (bardziej lub mniej bezpośrednio) kolejne pakiety kart. I tu można powiedzieć: „Hej, przecież więcej kart to lepsze możliwości taktyczne, a więc i większa szansa na wygraną!” Otóż nie do końca. Tak jak wspominałem wcześniej, Hearthstone to przede wszystkim gra nastawiona na taktykę, bardzo skrupulatną i przemyślaną budowę talii i po prostu myślenie. Fakt, jest kilka kart zdecydowanie silniejszych od reszty, jednak są to wyjątki, a i tak sukces zależy może w 20% od mocy kart, za to w 80% od synergii między nimi. Tego już nie osiągniemy dokupując pakiety – czeka nas długa nauka i trening, a w jego trakcie i tak zdobywamy pakiety, więc na brak możliwości narzekać nie możemy. Podsumowując krótko, w Hearthstone możemy komfortowo grać bez wydawania ani grosza.
5. Klimat
W tym miejscu pewnie część z Was zacznie się zastanawiać, co ma klimat do ogólnej „nałogogenności” gry. Otóż ma sporo. Blizzard znany jest z tego, że dopieszcza swoje gry do granic możliwości, nie inaczej jest tutaj. Hearthstone to gra piękna, pełna magii i ciepłych, dosyconych kolorów. Do tego uzupełniona bardzo dobrym polskim dubbingiem. Jakby jeszcze tego było mało, na starcie wita nas karczmarz, zachęcając, byśmy ogrzali się przy kominku, bo na zewnątrz straszny ziąb. To drobiazgi, oczywiście, jednak już od pierwszych sekund kreują miłą, przyjazną atmosferę miejsca, w którym chce się spędzić dłuższy czas. W innych grach podobne miłe wrażenie często psute jest przez samych graczy, którzy aż palą się by oznajmić, co wczoraj w nocy robili z naszą matką. Tutaj Blizzard w prosty sposób wyeliminował to zjawisko. Otóż między nieznajomymi komunikować się możemy wyłącznie przy pomocy kilku, z góry zdefiniowanych fraz. Jest tu powitanie, podziękowanie, przeprosiny, groźba – wszystko wypowiadane ustami naszych bohaterów. Więcej – jeżeli i tego nie chcemy, możemy przeciwnika wyciszyć, by grać w absolutnym spokoju. Pełna komunikacja za pomocą wbudowanego chatu możliwa jest wyłącznie między znajomymi. Prościutka technika, a jak bardzo pomaga utrzymać przyjazny, ciepły nastrój panujący w „wirtualnej karczmie”.
Karcianka na lata
Jak więc widzicie, Hearthstone ma wszelkie atuty, by jeszcze przez długi czas cieszyć graczy lubujących się w poszukiwaniu nowych taktyk i budowaniu nietuzinkowych talii. Zresztą, teza ta ma poparcie w twardych danych. Jak podaje GameSpot, w sierpniu 2015 gra przynosiła miesiąc w miesiąc przychód na poziomie 20 mln $, dzięki ponad 30 mln (!!!) zarejestrowanych graczy. A pamiętajmy, że Blizzard co jakiś czas raczy nas nowymi przygodami, coraz ciekawszymi Karczemnymi Bójkami czy tematycznymi zestawami kart. Możemy więc być spokojni, że gra zostanie z nami jeszcze przez długie lata. A tymczasem wracam do karczmy, by wypróbować moją nową talię Paladyna, w której pierwsze skrzypce grają mechy!