Reklama
aplikuj.pl

Test Huawei MatePad T10S LTE. Tani tablet to nie jest zły wybór

Rynek tabletów można podzielić na dwa rodzaje urządzeń. Te do zastosowań profesjonalnych lub półprofesjonalnych są bardzo dobre i bardzo drogie. Te do użytku domowego są drogie i dobre lub tanie i bardzo słabe. Ciężko o złoty środek, ale takim wydaje się Huawei MatePad T10S. Czy faktycznie można o nim powiedzieć, że to tani i dobry tablet?

Specyfikacja Huawei MatePad T10S LTE:

  • metalowa obudowa o wymiarach 240,2 x 159 x 7,85 mm, masa 450 gramów,
  • ekran IPS o przekątnej 10,1 cala, rozdzielczość 1920 x 1200 pikseli,
  • układ Kirin 710A z 8-rdzeniowym procesorem, grafika Mali G51,
  • 3 GB pamięci RAM, 64 GB pamięci wbudowanej, gniazdo kart pamięci microSD,
  • główny aparat o rozdzielczości 5 Mpix (F/2.2, filmy FullHD), przedni aparat o rozdzielczości 2 Mpix (F/2.4),
  • Wi-Fi ac, Bluetooth 5.0, USB-C, LTE,
  • akumulator o pojemności 5100 mAH, ładowanie o mocy 10W,
  • cena: 849 zł (wariant 2/32 GB, obecnie jedyny dostępny na polskim rynku, wersja Wi-Fi kosztuje 699 zł).

Zestaw testowy był pozbawiony akcesoriów, natomiast w sprzedażowym możemy liczyć na ładowarkę, kabel USB oraz klucz do otwarcia gniazda kart.

MatePad T10S nie wygląda jak tani tablet

Tanie tablety, podobnie jak tanie smartfony, mają to do siebie że są wykonane z tańszych materiałów. Nie spodziewałbym się, że w tablecie za mniej niż 1000 zł znajdę metalową obudowę.

MatePad T10S jest wykonany jak sprzęt z najwyższej półki. Aluminiowy tył tworzący jedną całość z korpusem, szklany przedni panel. Jedynym plastikowym elementem jest pas anteny przechodzący wzdłuż górnej części tylnego panelu. To może i powinno się podobać.

W zasadzie jedynym minusem obudowy MatePada T10S jest ramka wokół ekranu. Nie można nazwać jej cienką, choć i tak wygląda korzystniej niż w przypadku wielu tabletów. Szczególnie tych tańszych.

Rozmieszczenie elementów obudowy jest bardzo klasyczne. Na prawym boku mamy gniazdo kart, port USB-C oraz gniazd Jack 3,5mm, a na górnej krawędzi przycisk blokady i regulacji głośności. Po bokach znalazło się też miejsce dla głośników stereo sygnowanych marką Harman/Kardon.

Duży i jasny ekran

Jasny – to określenie najlepiej pasuje mi do ekranu MatePada T10S. Dzięki temu wygodnie obsługuje się go w dowolnym oświetleniu, również poza domem. Panel IPS zapewnia miłe dla oka, ładnie nasycone kolory, dobrą czerń i ładnie odwzorowaną biel. W razie potrzeby można wyregulować temperaturę barwową w Ustawieniach ekranu.

Wśród dostępnych trybów wiele osób zapewne doceni Tryb e-książki. To nic innego jak zmiana ekranu w trym monochromatyczny. Do czytania książek czy dłuższych artykułów to bardzo wygodne rozwiązanie. Czarno-biały staje się cały interfejs tabletu. Szkoda, że nikt nie wpadł na wprowadzenie takiego rozwiązania do smartfonów.

EMUI 10.1 i Huawei Mobile Services

Jako wieloletni użytkownik smartfonów z EMUI uważam, że jak mało który interfejs nadaje się do tabletu będącego domowym urządzeniem rozrywkowym. Jest przejrzysty, konfigurowalny, miły dla oka. Co ważne, odnajdą się w nim zaawansowani, jak i początkujący użytkownicy. Zawsze na pytanie jaki sprzęt wybrać np. dla starszej osoby, często polecam właśnie urządzenia z EMUI. Z wymienionych powodów.

Usług Google nie ma, to wada i niezaprzeczalny fakt. Ale nie jest to tak duża wada jak w przypadku smartfonów, bo na tablecie zazwyczaj nie korzystam z tych samych aplikacji. Raczej niewiele jest osób, które zamawiają Ubera z tabletu.

Jeśli zaś chodzi o zastosowanie typowo domowe, to dzisiaj w sklepie AppGallery znajdziemy wystarczająco duży wybór aplikacji. A z pomocą programów takich jak MoreApps, czy APK Pure łatwo można dograć brakujące pozycje. Podobnie jak na smartfonach z serii P40, bez problemu zainstalowałem i korzystałem z Netflixa, przeglądarki Chrome, czy gier takich jak Eternium.

Podobnie jak w przypadku smartfonów z EMUI, na tablecie mamy dostęp do sporej ilości dodatkowych motywów i tapet. Z kolei funkcją, której w smartfonach nie ma jest Kącik dla dzieci. Możemy w nim wprowadzić dowolne ograniczenia dotyczące np. dostępu do wybranych funkcji i aplikacji, przyciemnić ekran lub aktywować funkcję zmniejszenia emisji światła niebieskiego. Dzięki temu można bez obaw dać dziecku tablet do codziennej zabawy.

Warto wspomnieć też o funkcji App Multiplier. Pozwala ona na uruchomienie dwóch okien tej samej aplikacji obok siebie. To spore ułatwienie, które pozwala np. łatwiej zarządzać aplikami. Z drugiej strony bez problemu możemy uruchomić film w jednym oknie przeglądarki, a w tym czasie przeglądać artykuły czy media społecznościowe w drugim. To trochę namiastka windowsowych okienek, ale jest to bardzo wygodna funkcja.

Modem LTE to miły dodatek

Dawno już nie używałem tabletu z modemem LTE i zapomniałem jaki to wygodny wynalazek. Można wyjść z domu z tabletem i nie trzeba koniecznie pamiętać żeby udostępniać Internet ze smartfonu.

Tablet nieźle radzi sobie z zasięgiem, ale wzorem praktycznie dowolnego urządzenia bazującego na łączności komórkowej, nie mogłem korzystać z Internetu w domu. W tych ścianach działa tylko Wi-Fi. Ale już w normalnych warunkach z zasięgiem nie ma najmniejszych problemów. Podobnie jest z pozostałymi typami łączności. Tablet bez problemu łączy się z dowolnymi urządzeniami przez Bluetooth, lub Wi-Fi i stabilnie utrzymuje połączenie w trakcie działania.

O wydajność MatePada T10S trochę się obawiałem

Tani tablet zazwyczaj ma niewiele wspólnego z dobrym działaniem. Skutecznie przeczy temu MatePad T10S. Sprzęt działa zaskakująco dobrze i w codziennym użytkowaniu niespodziewane spadki wydajności lub przycięcia interfejsu zdarzają się bardzo rzadko. Ale już w kwestii odtwarzania filmów, przeglądania Internetu na wielu kartach przeglądarki, czy w trakcie korzystania z mediów społecznościowych wszystko działa jak należy.

Sprzęt jest jednak nieco za słaby żeby poradzić sobie z najbardziej wymagającymi grami. Call of Duty: Mobile uruchomimy tylko w niskich detalach. Gra działa płynnie, ale nie wygląda tak dobrze jak na flagowych urządzeniach. Poza tym zdecydowana większość gier działa i wygląda bardzo dobrze.

Nie do końca wiem dlaczego nie mogłem zainstalować niemal żadnych benchmarków. Co jest nietypowe, bo nigdy nie miałem takich problemów z urządzeniami Huaweia z HMS.

Aparat… jest, ale w końcu to tablet. Więcej można powiedzieć o głośnikach

Z kronikarskiego obowiązku warto wspomnieć o aparacie. W tabletach jest to w zasadzie od zawsze tylko dodatek. Widok osób robiących w przestrzeni publicznej zdjęcia tabletem chyba nigdy nie przestanie wyglądać dziwnie. W przypadku MatePada T10S mamy do dyspozycji jeden podstawowy aparat z autofocusem. W zupełności wystarcza do zrobienia prostego zdjęcia do mediów społecznościowych, ale też bardzo dobrze sprawdzi się jako skaner dokumentów. To jednak wszystko co można powiedzieć o jego możliwościach. Jakość zdjęć jest co najwyżej bardzo przeciętna.

Głośniki zawsze były mocnym punktem tabletów Huaweia i nie inaczej jest w tym przypadku. Z niepozornej obudowy wydobywa się głośny i zaskakująco głęboki dźwięk z wyraźnym efektem stereo. O ile oczywiście trzymamy tablet w poziomie. Słychać dosyć płytki, ale wyraźny i miły dla oka bas, tony wysokie nie wwiercają się w uszy. Jest naprawdę dobrze. Szkoda tylko, że otwory głośników znajdują się w połowie boków, a nie bliżej górnej krawędzi. Przez to trzymając tablet w obu dłoniach łatwo jest je częściowo zakryć.

W przypadku słuchawek, wiele zależy oczywiście od podłączonego urządzenia. Tablet oferuje za to dźwięk Huawei Histen. To szereg ustawień połączonych z rozbudowanym equalizerem, które potrafią całkiem mocno zmienić brzmienie.

Bateria MatePada T10S nie rozczarowuje, ale mogło być lepiej

Akumulator o pojemności 5100 mAh przy 10-calowym ekranie to niewiele i raczej nie powinniśmy się spodziewać rekordowych czasów działania. Przy maksymalnym podświetleniu ekranu, tablet pozwala na ok 8 godzin ciągłej pracy. Przeglądania Internetu lub oglądania filmów.

W praktyce raczej rzadko kiedy tyle czasu korzystamy ze sprzętu. Przy ok 2-3 godzinach użytkowania dziennie, głównie do przeglądania Internetu i prostych gier, po ładowarkę sięgałem co trzeci dzień.

Jako, że MatePad T10S obsługuje wyłącznie podstawowe szybkie ładowanie o mocy 10W, naładowanie akumulatora do pełna trochę trwa. Potrzeba na to ok 2 godzin.

Huawei MatePad T10S ma wszystko, żeby stać się domowym tabletem

Nawiązując do pierwszych zdań recenzji, jeśli szukasz tabletu do typowo domowych, nieprofesjonalnych zastosowań, MatePad T10S będzie dobrym wyborem. Dobry ekran sprawdza się przy przeglądaniu Internetu, a możliwość przełączenia go w tryb czarno-biały znacznie ułatwia czytanie. Wygodnie ogląda się też na nim filmy, w czym pomagają dobrej jakości głośniki stereo. Zastosowane podzespoły wystarczają zarówno do płynnego działania interfejsu, jak również radzą sobie z większością gier dostępnych na rynku. Z kolei zastosowany akumulator, choć niewielki, pozwoli na praktycznie cały dzień intensywnego użytkowania.

Nie można też zapominać o wyglądzie i wykonaniu tabletu. Pod tym względem to zdecydowanie najwyższa półka i takiej obudowy w tabletach za mniej niż 1000 zł można ze świecą szukać.

Nadal jest to jednak tablet budżetowy. Więc ramki wokół ekranu są stosunkowo grube, aparat nadaje się tylko do podstawowych zastosowań, a w najbardziej wymagające gry zagramy tylko w niższych detalach. Czy brak usług Google’a jest wadą? Częściowo tak, ale w przypadku typowo domowych zastosowań i tej cenie nie stanowi to większego problemu. Choć wiele tutaj zależy od indywidualnych preferencji.

849 zł to nie jest najtańszy tablet na rynku. Z drugiej strony to nadal niska półka jeśli chodzi o tego typu urządzenia. MatePad T10S zdecydowanie broni się i broni się bardzo mocno. Dlatego też w tej cenie zdecydowanie można go polecić. A w razie potrzeby zawsze można wybrać tańszy wariant pozbawiony modemu LTE.