Hyundai ewidentnie naciska, aby w jego ofercie znalazło się jeszcze więcej pojazdów z podkręconą wydajnością, wśród których nie zabraknie modelu Kona N.
To cacko zaklęte w sportowym crossoverze po raz pierwszy zauważyliśmy w lutym, kiedy to liczny kamuflaż i panele zasłaniały to, co najważniejsze. Czas jednak mija, a z testu na test ubranka z samochodu zaczynają spadać i choć nadal ten ukrywa sporo zmian stylistycznych, przynajmniej dostaliśmy nowy pogląd na testową wersję Hyundaia Kona N.
Nowy i wyjątkowy w swoim rodzaju, bo sprowadzający się do materiału wideo. Na nim Kona N szaleje na Nurburgring, zapewniając nam koncert ze swojego silnika. Jakiego? To ciągle tylko spekulacje, ale najpewniej w grę wchodzi 2-litrowy czterocylindrowy silnik z turbodoładowaniem zastosowany w Veloster N i i30 N.
Ten powinien zapewniać moc około 275 koni mechanicznych, napędzając wszystkie cztery koła za pośrednictwem ośmiobiegowej automatycznej skrzyni biegów z podwójnym sprzęgłem lub sześciobiegowego manuala. To jednak plotki, bo Hyundai milczy na temat modelu Kona N.
Czytaj też: Elektryczne samochody są za obiecujące, żeby nie projektować je od podstaw
Na materiale wideo ten crossover zdecydowanie jeździ bliżej gruntu, niż zwykła Kona. Wydaje się też, że jego zawieszenie zostało usztywnione w myśl o lepszym prowadzeniu, a na przodzie większy wlot powietrza lepiej karmi tamtejszy silnik. Zmian doczekały się też felgi, spojler dachowy (jest większy) i hamulce, co przejawia się czerwonymi zaciskami.
Już wcześniej wyciekły dokumenty sugerujące (via Motor1), że produkcja Kona N rozpocznie się w lipcu. Pandemia sprawiła jednak, że teraz liczymy przynajmniej na debiut w bieżącym roku.