Niektóre z Wysp Marshalla na Oceanie Spokojnym są bardziej radioaktywne niż Czarnobyl i Fukushima. Jest tak nawet mimo faktu, że od czasu, gdy Stany Zjednoczone testowały broń radioaktywną na tych obszarach, minęło ponad 60 lat.
Podczas analizowania gleby pod kątem obecności plutonu-239 i -240, naukowcy odkryli, że niektóre wyspy miały poziomy między 10 a 1000 razy wyższe niż w Fukushimie i około 10 razy wyższy niż poziom w strefie wykluczenia w Czarnobylu.
Po zrzuceniu bomb atomowych na japońskie miasta Hiroszimę i Nagasaki w 1945 roku, Stany Zjednoczone postanowiły przetestować więcej broni radioaktywnej. Niektóre z tych testów miały miejsce na Wyspach Marshalla, łańcuchu wysp między Hawajami a Filipinami. Oprócz skażenia Bikini i Enewetak, opad nuklearny z testów spadł również na mieszkańców atoli Rongelapa i Utirika (także części Wysp Marshalla).
Czytaj też: Dlaczego ludzie brali jod po katastrofie w Czarnobylu?
Poziomy na wyspach Bikini i Naen były tak wysokie, że przekroczyły maksymalny limit ekspozycji, na jaki zgodziły się Stany Zjednoczone i Republika Wysp Marshalla w latach 90-tych. Naukowcy odkryli również, że wyspy Runit i Enjebi na atolu Enewetak, a także na wyspach Bikini i Naen, miały wysokie stężenia pewnych izotopów promieniotwórczych w glebie.
Badacze przebadali również 130 próbek gleby z krateru Castle Bravo na atolu Bikini. Poziomy niektórych izotopów – plutonu-239 i -240, ameryku-241 i bizmutu-207 – były nawet większe niż poziomy znalezione na innych Wyspach Marshalla. W kolejnym badaniu naukowcy skupili się na substancjach radioaktywnych w tamtejszych owocach. Okazało się, że w przypadku wielu z nich poziom radioaktywności był zdecydowanie zbyt wysoki.
[Źródło: livescience.com]
Czytaj też: Czy można bezpiecznie zwiedzać Czarnobyl?