Reklama
aplikuj.pl

Jak niebezpieczna jest powietrzna transmisja koronawirusa?

O Diamond Princess zrobiło się głośno na początku lutego, kiedy to japońskie władze objęły statek kwarantanną. Na jego pokładzie rozprzestrzeniał się bowiem SARS-CoV-2.

Po przetestowaniu wszystkich znajdujących się na statku okazało się, że 712 z 3711 osób uzyskało wynik pozytywny, a 14 zmarło. Statek był przedmiotem wielu badań, ponieważ oferował unikalny wgląd w zachowanie wirusa w kontrolowanym, obserwowalnym środowisku.

Czytaj też: Najciekawsze newsy tygodnia – militaria [02.08.2020]

WHO uznała powietrzną transmisję koronawirusa za realny problem już kilka tygodni temu, choć jej przedstawiciele nadal utrzymują, że podstawowym środkiem jest droga kropelkowa. Nowe badanie oparte na przypadkach z Diamond Princess sugeruje, że można określić stopień, w jakim powietrzna transmisja odpowiada za rozprzestrzenianie patogenów.

Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News

Naukowcy z Harvardu i Illinois Institute of Technology próbowali stworzyć modele dot. przenoszenia COVID-19 na pokładzie statku i doszli do wniosku, że powietrzna transmisja odegrała znaczącą rolę w rozwoju epidemii na Diamond Princess. Łącznie przeprowadzono ponad 20 000 symulacji, które uwzględniały różne elementy, m.in. stopień interakcji społecznych, przeżywalność koronawirusa na powierzchniach, wielkość cząstek emitowanych z ludzkich ust, a nawet ich zachowanie w powietrzu.

Czytaj też: Jak psie roboty Spot pomogą Fordowi w fabrykach?

Ponad 130 symulacji dało wyniki podobne do tego, co faktycznie miało miejsce na statku. Ich autorzy skupili się na najbardziej prawdopodobnych scenariuszach, aby oszacować znaczenie różnych sposobów transmisji wirusa. Stwierdzili, że za rozwój epidemii na Diamond Princess odpowiadały głównie mniejsze kropelki, które rozprzestrzeniały się zarówno w bliskiej jak i większej odległości. Mniejszą rolę odgrywała z kolei transmisja na powierzchniach.