W obecnym świecie dobra fota to podstawa. Nawet dla debiutujących na rynku samochodów, w przypadku których „cyknięcie zdjęcia”, to dopiero początek.
Przyzwyczailiśmy się, że samochody ukazują nam się zwykle na nienagannie jednolitym tle (zwykle ciemnym) przy jednoczesnym oświetleniu każdego najważniejszego detalu. Tajemnice tego procesu ujawnił niedawno George Williams, fotograf znany jako GF Williams, biorąc na warsztat swoją sesję De Tomaso P72.
Na samym początku warto wspomnieć o tym, że finalne jedno zdjęcie składa się z kilkudziesięciu. Nie ma bowiem takiej konfiguracji oświetlenia, która idealnie podkreśliłaby każdą część samochodu.
Dlatego też w postprodukcji Williams dopracowuje wszystko detal po detalu, delikatnie oświetlając każdą krzywiznę De Tomaso. Wszystko po to, aby zbliżyć do siebie zdjęcia pod kątem światłocieni i samej kolorystyki.
Następnie rozpoczyna długą edycję, łącząc dobrze oświetlone części każdego zdjęcia składowego w jedno zdjęcia. Pogłębia również kolor samochodu, koryguje jasność detali, aby były mniej lub bardziej podkreślone, a nawet dodaje znaczek marki, który był niewidoczny na końcowym zdjęciu kompozytowym. Podobnie sprawa ma się z tłem – to jest tak naprawdę sztuczne, jak zresztą sam cień samochodu.
Powyższy wynik końcowy to 45-warstwowy plik Photoshop i wspaniałe zdjęcie.
