Łańcuch wulkanów rozciągający się między północno-wschodnią Azją a Rosją 50 milionów lat temu rozpoczął okres „ciszy”, która trwała przez 10 milionów lat. Pęknięcie dna morskiego doprowadziło do uśpienia oceanów.
Pod koniec okresu kredowego, wkrótce po zniknięciu dinozaurów, płyta pacyficzna, czyli największa płyta tektoniczna na Ziemi, w tajemniczy sposób zmieniła kierunek. Jedną z konsekwencji było powstanie pęknięcia w łańcuchu wysp hawajskich. Drugą, niedawno odkrytą, było uśpienie wulkanów znajdujących się między Japonią a odległym pasmem górskim Sichote-Aliń w Rosji. Kiedy wulkany „ożyły” ok. 10 milionów lat później, można było zauważyć spore różnice występujące w izotopach promieniotwórczych obecnych w magmie.
Czytaj też: Silne erupcje wulkaniczne mogą wstrzymać regenerację warstwy ozonowej
Naukowcy od dawna wiedzieli, że aktywność wulkaniczna ponad strefami subdukcji, w której jedna płyta tektoniczna nurkuje pod drugą, jest napędzana przez wodę dostarczaną wgłąb Ziemi przez płytkę subdukcyjną. Kiedy woda osiąga głębokość nieco ponad 100 kilometrów, powoduje to, że płaszcz częściowo się topi i wytwarza magmę, która może tworzyć i zasilać wulkany. W tym przypadku jednak było odwrotnie, a aktywność wulkaniczna zatrzymała się.
Jeden z autorów badania zauważył, że doszło do uśpienia po zbadaniu dziewięciuset skał magmowych od epoki kredy aż do miocenu. Naukowcy znaleźli również dowody na to, że pęknięcie w płycie pacyficznej było o około 50% krótsze niż pierwotnie sądzono.
[Źródło: phys.org; grafika: University of Houston]
Czytaj też: Naukowcy odkryli sieć wulkanów sprzed około 180 mln lat