Kometa zaobserwowana w 2017 roku w ramach programu systematycznej i ciągłej obserwacji nieba Pan-STARRS, minie dziś Ziemię. Obiekt o nazwie C/2017 K2 będzie można zobaczyć przez amatorskie teleskopy. Jego imponująca koma (otoczka pyłowo-gazowa) ma średnicę ok. 130 000 km.
Kometa C/2017 K2 minie naszą planetę w odległości ok. 277 mln km. Dla porównania odległość między Ziemią a Słońcem wynosi ok. 150 mln km. W skali kosmicznej to zatem bardzo niewiele. Obiekt pierwszy raz zauważono w 2017 roku, kiedy znajdował się w okolicach orbit Saturna i Urana.
Aktywność komety w tak dalekim dystansie od Słońca to rzadkość. Z obserwacji poczynionych za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble’a wynika, że jądro C/2017 K2 ma mniej więcej 18 km średnicy. Warto wiedzieć, że tajemniczy gość przybył do nas z Obłoku Oorta, granicy dominacji grawitacyjnej Układu Słonecznego.
Kometa C/2017 K2 przemierza Układ Słoneczny po orbicie hiperbolicznej. Oznacza to, że już do niego zapewne nie wróci. Oczywiście nie niesie dla Ziemi żadnego ryzyka.
Zgodnie z wyliczeniami naukowców obiekt minie Słońce w odległości 269 milionów kilometrów dokładnie 19 grudnia 2022 roku. Do tego czasu kometa będzie z pewnością przedmiotem kompleksowych analiz ekip badawczych z całego świata. Wiemy już o kolejnym dalekim aktywnym gościu, komecie Bernardinelli-Bernstein.
Czytaj też: Wielki rosyjski laser ma niszczyć satelity. Prace nad bronią ponoć antysatelitarną trwają
Znajduje się ona rekordowo daleko od Słońca, 4,4 mld km i minie naszą planetę w najmniejszej odległości 21 stycznia 2031 r. Póki co możemy jedynie żałować, że C/2017 K2 nie będzie tak dobrze widoczna jak słynna kometa Hale-Bopp, którą można było obserwować gołym okiem od maja 1996 do grudnia 1997 roku.
Jakie szkody mogłaby wyrządzić Ziemi taka kometa jak C/2017 K2? Zapewne kojarzycie krater Chicxulub położony w Meksyku. Powstał na skutek upadku komety lub dużej planetoidy o średnicy około 10 km. Zdarzenie ma związek z tzw. wielkim wymieraniem, które zmiotło z ziemskiej planszy m.in. dinozaury.