Rosyjscy lekarze, którzy leczyli napromieniowane ofiary wybuchu w Arktyce, nie mieli wystarczającej ochrony. Teraz obawiają się, że sami zostali napromieniowani. Dwóch z nich wypowiedziało się w anonimowym wywiadzie.
Pięciu inżynierów nuklearnych zmarło 8 sierpnia, kiedy to doszło do wybuchu na poligonie testowym Nyonoksa. Zginęło również dwóch żołnierzy, a sześć innych osób zostało rannych. Z kolei 14 sierpnia rosyjska służba meteorologiczna Rosgidromet ujawniła, że poziomy promieniowania wzrosły 16-krotnie w Siewierodwińsku, mieście oddalonym o 47 km od miejsca wybuchu.
Eksperci w Rosji i na Zachodzie twierdzą, że test był najprawdopodobniej związany z nowym pociskiem o napędzie atomowym 9M730 Burevestnik, nazwanym przez NATO „Skyfall”. W ubiegłym roku Putin ogłosił, że użyta technologia zapewni pociskowi „nieograniczony” zasięg.
Czytaj też: Wojna między USA i Rosją doprowadziłaby do zimy nuklearnej
Anonimowi lekarze przyznali, iż co najmniej 90 osób miało kontakt z ofiarami, a wojsko nie ostrzegło tych ludzi przed ryzykiem. Medycy wypowiedzieli się, ponieważ obawiali się o swoje zdrowie i nie chcą, aby podobne naruszenia bezpieczeństwa nastąpiły po raz kolejny. Szpital przyjmował kolejnych pacjentów, a lekarze dopiero po jakimś czasie zorientowali się, że trzech pierwszych poszkodowanych zostało wystawionych na wysoką dawkę promieniowania.
Mimo ryzyka personel nie zrezygnował z leczenia i prowadził je dość prowizorycznymi środkami. Następnego dnia trójka pacjentów została przewieziona do szpitala w Moskwie, który zatrudnia specjalistów od promieniowania. Stan chorych jest teraz nieznany.
[Źródło: bbc.com]
Czytaj też: Incydent nuklearny na terenie w Rosji wiąże się z awarią reaktora