Ulga dla dłoni, klucz do wyższej efektywności, wytrzymała bateria, inteligentne rozwiązania oraz bezprzewodowa wygoda – tak w skrócie prezentuje się mysz Logitech Triathlon M720. Jaka jest jednak w rzeczywistości?
Pierwsze wrażenia z Triathlon M720
Triathlon M720 nie zachwyca specjalnie swoim opakowanie, które przypomina sprzęty rodem z marketów, zapakowane w przezroczysty plastik, a nie najpewniej mniej szkodliwy dla środowiska karton. Nie znoszę go nie tylko przez to, ale też występujące zwykle trudności co do rozpakowania, ale na szczęście w przypadku tego modelu Logitech postarał się o wstępnie nacięty plastik, którego można po prostu zerwać. Łatwo dorwać się więc do myszki, odbiornika USB oraz dokumentacji, podczas gdy jedna bateria AA znajduje się już w myszce.
Czytaj też: Test ROG Delta S. Gamingowy zestaw słuchawkowy z masą technologii
Na pierwszy rzut oka Triathlon M720 przypomina ewidentnie mysz biurową. Nowoczesną, ciekawą, ale pod kątem wyglądu na swój sposób tradycyjną. Tę wizualną otoczkę podkreśla połączenie grafitowego korpusu z białą podstawą. Oferuje jednocześnie to, co najważniejsze, a więc bardzo dobre oparcie dla dłoni przy chwycie typu palm, przyjemny w dotyku materiał z twardą gumą w roli głównej, trzy ślizgacze, na które trudno narzekać, cicho i przyjemnie działające przyciski główne i specjalną, metalową rolkę Logitecha z gumową wstawką o dwóch trybach działania.
Najważniejszym wyróżnikiem tej myszki są trzy, a nie dwa przyciski boczne, z czego ten dodatkowy jest bezpośrednio zaprzęgnięty do podświetlanych cyfr 1-3. O tym jednak za chwilę, bo jest to związane z samą funkcjonalnością M720. W kwestii fizycznej warto jeszcze wspomnieć, że na spodzie znajduje się luka sensora, przełącznik on/off oraz prosta zaślepka, pod którą znalazło się miejsce na odbiornik USB Unifying oraz jedną baterię AA. Ta powinna wystarczyć nam na całe dwa lata korzystania z myszki.
Triathlon M720 w praktyce
Połączenie tej myszki Logitecha ze sprzętem jest proste, o ile macie dostęp do jednego portu USB-A lub łączności Bluetooth. W pierwszym przypadku po prostu wpinacie odbiornik do komputera i włączacie mysz, a w drugim po jej włączeniu wyszukujecie stosownej pozycji na liście dostępnych urządzeń. W obu przypadkach połączenie jest pewne i nie „przerywa”, ale też szybko „łapie” po dłuższej nieobecności.
Wprawdzie sama w sobie M720 jest wygodna, to waży swoje, bo całe 135 gramów, a znaczna część tej wagi przypada na tył. Na szczęście po podkładce, a nawet biurku przesuwa się płynnie, ale zdecydowanie nie jest to król niskiej wagi, czego ocenę pod kątem problematyczności musicie ocenić sami. Osobiście bowiem cenię sobie w myszkach z myślą o pracy nieco wyższą wagę, która lepiej pozwala zapanować nad kursorem w zadaniach wymagających precyzji. Te lekkie modele powstają bowiem głównie z myślą o dynamicznych grach.
Czytaj też: Test ROG Claymore II Asusa. Trzy drogie klawiatury w jednym
Czym z kolei Triathlon M720 próbuje podbić nasze serca? Przede wszystkim wspomnianą rolką, którą możemy przełączać między trybem swobodnego scrollowania bez jakiegokolwiek oporu, albo wręcz przeciwnie, jeśli chcemy dokładnie czuć każdy kolejny przeskok na łożysku. Dodatkowo rolka wspiera przypisania funkcji do jej wychylenia w prawo lub w lewo, co domyślnie odpowiada np. za przesuwanie arkusza kalkulacyjnego w te same kierunki.
Dodatkowo pod kciukiem mamy nie tylko dwa tradycyjne przyciski boczne, ale też jeden dodatkowy, ukryty w samej obudowie tuż przy podstawie. To tak zwany przycisk gestów, który w domyśle po wciśnięciu i przesunięciu myszki w odpowiedni kierunek, przeniesie nas między pulpitami, czy w mgnieniu oka ukryje wszystkie aplikacje.
Funkcje Triathlon M720
Warto tutaj wspomnieć, że wszystkie te funkcje są możliwe do nadpisania w oprogramowaniu Logitech Options. Tam na dodatek skonfigurujemy Logitech Flow, czyli technologie odwołującą się do wspomnianych cyfr 1-3, która to pozwala nam nie tylko na jednoczesne połączenie Triathlon M720 z trzema komputerami za pośrednictwem Bluetooth Low Energy lub odbiorników (można dowolnie mieszać), ale też szybkie przeskakiwanie między nimi po jednym wciśnięciu tego dodatkowego przycisku.
Dodatkowo Logitech Flow umożliwia nam po odpowiednim skonfigurowaniu sprzętu żonglować plikami, czy po prostu kopiowanym tekstem między swoimi sprzętami. Nie myślcie jednak, że te dane są zapisywane w magiczny sposób w myszce – po prostu do tej żonglerki wykorzystuje się łączność sieciową.
Wracając do samej aplikacji, którą możecie, ale której wcale nie musicie pobierać, żeby z Triathlon M720 korzystać, podejrzycie w niej szacunkowy poziom baterii (o jej niskim poziomie da Wam też znać dioda na samej górze myszki) i ustawicie czułość sensora „na oko”, bo po prostu w ramach prostego suwaka. Niestety nie możecie liczyć na wysoką precyzję, jako że ta nie jest dostępna nawet w połowie czułości (od 200 do 1600 DPI). Interpolacja wkrada się w działanie sensora nieubłaganie, a 125-Hz odświeżanie nie jest w stanie zapewnić przy tym wszystkim dobrego, responsywnego feelingu.
Oczywiście jeśli nie jesteście specjalnie wymagający, to nawet nie zwrócicie na to uwagi, ale trzeba pamiętać, że M720 to żadna mysz do grania, czy naprawdę precyzyjnej pracy. Jedyna zaleta jego sensora sprowadza się do kompatybilności z wieloma powierzchniami i brakiem „losowego wariowania”.
Czytaj też: Test Xiaomi Mi Band 6. Czy warto zamienić Mi Banda 5?
Test Triathlon M720 – podsumowanie
Obecnie w sieci można znaleźć Triathlon M720 w cenie nawet 150 zł, ale w większości sklepów kosztuje ona 250 złotych. Jak na myszkę, która miałaby służyć do prostych prac biurowych przy takiej precyzji, to o dobre 200 złotych za dużo. Jednak jak za myszkę, której potencjał będziecie w stanie wykorzystać (pracujecie na kilku sprzętach jednocześnie, czy uwielbiacie skróty klawiszowe), to kwota zdecydowanie adekwatna.
Zwłaszcza że zapewnimy sobie przy okazji wytchnienie dla dłoni, w zestawie znajdziemy baterię, o której będziemy mogli zapomnieć na dwa lata i będziemy cieszyć się bezprzewodowym trybem zarówno z użyciem odbiornika USB, jak i modułu Bluetooth.