Pomimo faktu, że ostatnie trzy doby wiązały się z przekroczeniem 200 000 nowych zakażeń koronawirusem dziennie, to można też doszukać się pewnych pozytywów. Śmiertelność COVID-19 jest bowiem znacznie niższa.
Podawanie tlenu i podłączenie do respiratora nie wydaje się już wyrokiem śmierci, tak jak to miało miejsce jeszcze w marcu i kwietniu. Sytuacja we Włoszech, Hiszpanii czy Nowym Jorku sugerowała, że szpitale zostaną przeciążone, co dodatkowo zwiększy liczbę zgonów. Dostępność respiratorów była wówczas jednym z problemów, choć jednocześnie pojawiały się głosy, że wcale nie zwiększają one szans na przeżycie chorych.
Od tego czasu sytuacja uległa znacznej poprawie. Pojawiły się skuteczniejsze sposoby leczenia, a lekarze lepiej oceniają, jak i kiedy używać respiratorów. Szpitale w Stanach Zjednoczonych i Europie dokumentują niższe wskaźniki umieralności związane z wentylacją mechaniczną, które są obecnie bardzo podobne do statystyk powiązanych z innymi infekcjami płucnymi.
Czytaj też: Oto robot dla lekarzy na miarę postpandemicznego świata
Dane z Centrum Medycznego Ronalda Reagana sugerują śmiertelność wentylowanych pacjentów na poziomie od 30% do 50%. Dla porównania, w badaniu Northwell Health z połowy kwietnia stwierdzono, że prawie dziewięciu na dziesięciu pacjentów, którzy korzystają z respiratorów, nie przeżywa. Pozytywny wpływ mają też leki takie jak deksametazon i remdesivir, które od pewnego czasu są podstawowymi elementami leczenia zakażonych SARS-CoV-2.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News