Pełnowymiarowa klawiatura mechaniczna za 100 złotych – hit, czy kit? Sprawdźmy to na przykładzie nowego modelu, jakim jest Comet od równie świeżego producenta Krux.
Pudełko i dołączone wyposażenie
Szczerze? Nie mam zamiaru ukrywać, że pierwsze momenty z modelem Comet nie sprawiały jakichkolwiek pozorów taniości. Solidne pudło, dobre grafiki, brak jakiegoś takiego “gamingowego kiczu”, którego wyczuwa się wręcz podświadomie – wbrew pozorom, to się ceni w przypadku sprzętu z tej półki.
W środku? Nic szczególnego. Zabezpieczona piankami klawiatura, instrukcja obsługi… i mały dodatek w postaci prostego kluczyka do klawiszy. Zawsze coś, choć niekoniecznie potrzebne.
Najważniejsze cechy Krux Comet
- Klawiatura pełnowymiarowa (104 przyciski) z blokiem numerycznym
- Materiał: tworzywo sztuczne i metal na górnej pokrywie
- Przełączniki: Outemu Blue lub Brown
- Wymiary: 450 x 142 x 33 mm
- Waga: 870 gramów
- 180-centymetrowy przewód USB w materiałowym oplocie
- Kanaliki do odprowadzenia przewodu
- Podświetlenie wyłącznie w kolorze ciemno-pomarańczowym
- Brak aplikacji
- Przyciski multimedialne i funkcyjne
- Pełny N-Key rollover
- Tryb gracza
- Gwarancja: 2 lata
Materiały, design i wykonanie
Najważniejsze pytanie powinno jednak brzmieć, czy “Krux Comet sprawia tandetne wrażenie na biurku?”. Na szczęście nie, choć zdecydowanie daleko mu z wykonaniem i designem do znacznie droższych modeli. Źle jednak nie jest i to najważniejsze, choć ogólnie model ten cechuje dosyć osobliwy, bo aż do przesady obły charakter. Mowa o zaokrąglonych rogach, mieniącym się srebrnym pasku, otaczającym całą górną obudowę, a nawet samej plastikowej podstawie. No cóż, nietypowo.
Jeśli z kolei już przy materiałach jesteśmy, to wręcz trzeba wspomnieć, że Krux wcale na nich nie oszczędzał. Poniekąd. Szkielet modelu Comet został bowiem wykonany z metalu, jak zresztą jego górna pokrywa, co nie jest tak naprawdę częstym zabiegiem w tej cenie, a szkoda, bo to dzięki niemu klawiatura nabiera znacznej stabilności i nie wygina się pod obciążeniem.
Spoglądając na plecy modelu Comet, również się nie zawiedziemy. Klawiatura spoczywa pewnie na blacie na pięciu gumowych prążkach i ewentualnie dwóch ogumowanych nóżkach z plastiku.
To jednak nie koniec zaskoczeń, bo wychodzący z podstawy solidny, bo opleciony nylonem przewód ma do dyspozycji trzy kanaliki do możliwie najbardziej wygodnego wyprowadzenia z lewej, prawej, bądź z samego środka.
Jednak nie wszystko jest tak kolorowe, jak moglibyście przypuszczać. Cena modelu Comet zdecydowanie daje się we znaki w przypadku materiałów. Zastosowane tworzywo sztuczne i metalowa pokrywa może i zgrywa się ze sobą pod kątem faktury, ale zwyczajnie czuć, że to nie materiały z górnej półki. Czuć to również w przypadku klawiszy z chropowatego plastiku i widać to po momentami nierównej czcionce, choć ta została wykonana metodą dual-injection. Sokole oczy dostrzegą też z pewnością nierówno przyklejone podkładki antypoślizgowe na spodzie.
Największa wada? Ta skromna para (strzałka do góry i na dół) widoczna poniżej:
Nie wiem dlaczego, nie wiem jak, ale nakładki na przełączniki nachodzą na siebie, co powoduje, że przy aktywacji jednego z nich plastiki ocierają się o siebie. Niedopracowanie karygodne, ale jest wyjście – delikatne nacięcie jednego z nich.
System podświetlenia
W przypadku podświetlenia jest już słabo, bo w grę wchodzi wyłącznie dziwny odcień pomarańczowego. Jaki? Nie mam pomarańczowego pojęcia, ale w moich oczach podchodzi pod brąz… i ma to sens, bo Comet otrzymałem do testu z przełącznikami typu Brown, choć są też dostępne Blue.
W kwestii jakości oświetlenia jest raz jeszcze przeciętnie. Chociaż każdy klawisz ma swoją niezależną diodę, to te nie są najjaśniejsze, co w połączeniu z momentami niedokładną czcionką po prostu nie wygląda najlepiej. Użytkownicy mają z kolei dostęp do czterech poziomów jasności (piąty oznacza wyłączenie diod) oraz dwunastu podstawowych trybów.
Test przełączników
Oszczędności, na które pokusił się Krux, zauważyliśmy już w przypadku materiałów, podświetlenia i wykonania czcionki, ale tą największą i tak jest wybór przełączników. Padło na te na dole hierarchii – tuż za Gatreonem (w mojej opinii), Kailh, Cherry MX i autorskich rozwiązań od gigantów.
W modelu Comet mamy do wyboru albo Outemu Blue, albo Outemu Brown i te drugie właśnie przyszło mi przetestować. Trudno jednak powiedzieć o nich coś nowego, od tego, co wspomina się zawsze – to po prostu te same przełączniki, jak w setkach innych modeli.
Sprowadzają się do “złotego środka” dla tych, którzy lubią charakter przełączników Blue (do pisania) oraz Red (do grania), oferując delikatny, ale wyczuwalny, a na dodatek cichy „guzek” w połowie drogi. Wydaniu Outemu brakuje tej subtelnej jakości i charakteru w porównaniu do innych wydań wersji Brown, ale źle nie jest – zwłaszcza że w grę wchodzi wytrzymałość na poziomie 50 milionów aktywacji.
Stówa, a taka klawiatura
Świeżynka na rynku, jaką jest Krux Comet, zdecydowanie zasłużyła na swoje pięć minut na łamach naszego serwisu. Wszystko jednak dlatego, że kosztuje naprawdę niewiele, jak na klawiaturę mechaniczną i jasne – poczyniono przy niej cięcia, ale sama w sobie jest naprawdę godną polecenia klawiaturą w tej cenie.
Zwłaszcza jeśli nie jesteście wymagający albo po prostu kusi Was możliwość sprawdzenia przełączników Brown. Jeśli jednak korzystacie ze strzałek, jak ja w edytorach tekstu, to przygotujcie się albo na rewizję ze strony producenta, albo chwilę zabawy z narzędziem. Tylko uważajcie na palce!