Reklama
aplikuj.pl

Media bez wyboru – dzisiejszy protest to konieczność

Media bez wyboru – pod takim hasłem protestują dzisiaj największe media w Polsce. Media oczywiście prywatne. Bo nie zgadzają się na podwójny podatek, z którego środki mają finansować, między innymi, media publiczne.

Podatek od reklamy w Internecie – o co z tym chodzi?

Rząd w końcu postanowił wcielić w życie swoje wielomiesięczne zapowiedzi i dobrać się do portfeli dużych korporacji. Tych lewackich, strasznych Bit Techów, czyli Google i mediów społecznościowych. W jaki sposób? Wprowadzając dodatkowy podatek od przychodu dla… mediów w Polsce. Szukacie w tym logiki? Szkoda czasu.

I tak media zapłacą dodatkowy podatek po osiągnięciu danego przychodu od reklamy w wysokości:

  • 1 mln złotych – w przypadku reklam w radiu, kinie, stacjach telewizyjnych i reklamy outdoor, czyli np. bilboardy,
  • 15 mln złotych – w prasie,
  • 5 mln euro – w Internecie.

Czytaj też: Producent szczepionki na koronawirusa twierdzi, że być może konieczne będą coroczne szczepienia

Stawki podatkowe to 2% dla przychodów do 30 mln złotych oraz 6% powyżej 30 mln złotych dla prasy. Dla pozostałych mediów mamy 7,5% dla kwoty do 50 mln złotych oraz 10% powyżej tej kwoty.

Dla zobrazowania skali tego, jak dużo rząd chce zagarnąć spójrzmy na konkretne liczny. Rynek reklamy szacowany jest na ok 9,5 mld złotych. Rząd przyjmie z tego ok 1 mld złotych. Z czego 100 mln złotych zapłacą giganci, czyli Facebook, czy Google. Na resztę zrzucą się media. Zrzucą się między innymi na media narodowe.

Czytaj też: Klienci Plusa kochają 5G

Na co pójdą pieniądze z reklamy w Internecie?

W głównym stopniu na NFZ oraz Narodowy Fundusz Ochrony Zabytków. Sporo, bo aż 65%. Niby piękna inicjatywa, ma sens, ale co z pozostałymi 35%? Tutaj leży pies pogrzebany.

Pozostała kwota pójdzie na promowania dziedzictwa narodowego, polskiego dorobku kulturalnego i sportowego, analizę treści w mediach, czy podnoszenie świadomości obywateli na temat zagrożeń w mediach. W praktyce? Jak nic zaraz znajdzie się dofinansowanie dla toruńskich projektów ojca Rydzyka, a to dofinansowanie dla rządowych i prorządowych mediów, a to jakąś wystawę (kolejną) poświęconą dziedzictwu Jana Pawła II… Chętnych na pewno nie zabraknie.

Czytaj też: Sieć 6G – szybko, fantastycznie, utopijnie, po co?

Media bez wyboru to nie jest puste hasło

Tak dla kontrastu przypomnijmy, że w 2020 roku Telewizja Polska dostała 2 mld złotych dofinansowania kosztem wsparcia onkologii. W 2021 roku TVP dostała kolejne 2 mld złotych. I też dorabia na reklamach w telewizji, radiu i Internecie. Ale to media prywatne mają radzić sobie na rynku na własną rękę i jeszcze płacić od tego potężny podatek.

Czytaj też: Najszybsze superkomputery na świecie – Top 5

Media narodowe mają dzisiaj prawdziwe El Dorado, bo niedziałające największe media prywatne dostarczają im od rana amunicję do kolejnych ataków. Nie tylko media, również politycy (częściowo zamieszczamy zrzuty ekranu, bo wpisy mogą magicznie znikać):

Wiceminister w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej, pełnomocnik rządu ds. PPP
Otoczenie wiceministra Andruszkiewicza
Prezes Ordo Iuris
Pasek z powyższego materiału

Z nowym podatkiem media staną się straszne

Powiedzmy otwarcie – nas ten problem (na razie) nie dotyczy. O 5 mln euro przychodów z reklamy możemy tylko pomarzyć. Ale zależy nam na tym, aby media niezależne dało się… czytać i oglądać.

Już teraz Internet jest zalewany clickbaitem, strony przysłaniają reklamy i latające okienka, a liczba publikacji sponsorowanych stale rośnie. Kosztem własnych materiałów. Już teraz ciężko jest to znieść, a jeśli trzeba będzie w jakiś sposób szukać pomysłu na zwiększenie przychodów, aby zrekompensować nowy podatek, to sytuacja zrobi się jeszcze gorsza. Wyobrażacie sobie, ile będzie trwać przerwa reklamowa na Polsacie? Film zacznie się o 20, skończy o 4 w nocy.

Czytaj też: Jak SEO i clickbait zabijają informacje w Internecie

Pomysł rządu robi wszystko, aby zniszczyć niezależne media w Polsce i jeśli uda się wprowadzić go w życie, możemy doczekać się powtórki z Węgier. Gdzie właśnie zamknięto ostatnią niezależną rozgłośnię radiową. Bo prawda może być tylko jedna – rządowa.

A Pani sędzia Pawłowicz ostrzegała…